wtorek, 15 grudnia 2020

Lopen!

Pływanie. Byle częściej na basen, najlepiej codziennie. No i coś musiało trzasnąć w łopatce. Choć może bardziej od desperackich ćwiczeń na drążkach. Więc po dwóch tygodniach od uruchomienia basenów pauza.

 


Za to powolutkowe rozbiegiwanie się po 2-3km dziennie i wałkowanie nóg bez końca, dało na razie zaskakujące rezultaty. Pięć kilometrów to już wydawało się nieodpowiedzialną rozkoszą. I las mokry, błotnisty. I sześć. Osiem. Dziewięć. Ponad dziesięć kilometrów. Może Królikowi uda się tego nie spieprzyć i wrócić do sensownego biegania. A w każdym razie w międzyczasie zaleczyć coś naderwanego w łopatce, żeby jak pójdzie noga dla odmiany, można było znów trzaskać kilometry w wodzie. 

 




 

poniedziałek, 30 listopada 2020

Zwemmen!

Królik był przekonany, że w kraju tak mało przyjaznym pływaniu, gdzie w dodatku trauma pierwszej fali koronki i ówczesnej niemocy tymczasowego rządu, pozostawiła potrzebę zdecydowanych działań, baseny znów zamknięte będą przez pół roku.

 

 

 

 

Zamiast dokręcać śrubę, rząd przygotował jednak podarki przedświąteczne. Czy to nie wspaniałe, że oprócz jakichś tam nieistotnych usług i sklepów, Belgia otwiera muzea i pływalnie!!! 

 



 

Pływanie wraca więc po pięciu tygodniach. Królik przez ten czas zdążył już nadwerężyć nogi w kilku miejscach zbyt wczesnym powrotem do biegania, ale też pomęczyć klatę i ramiona na drążkach (jedyne, co poza rowerem i trenażerem można było). Aż nie może się doczekać, żeby te wzmocnione elementy zanurzyć się w cudownej, niebieskiej, schlorowanej toni. Jutro!

 


 

wtorek, 10 listopada 2020

Konijntje gaat stuk

Jedenaście dni drugiego lockdownu. I już się popsuł Królik.

 

Po zamknięciu wszystkiego Królikowi został rower i trenażer. Więc kręcił, ile wlezie. W czasie tych pierwszych dni był też dwa razy nad morzem. Woda już tylko do morsowania. Ale pierwsze od miesięcy spokojne i króciutkie bieganie po plaży. No i wspaniale. Udało się: 15h trenażera i 450km w terenie.

 

I poszło. Szczypiące, czasem nawet ordynarnie bolące achillesy (głównie ten w lewej nodze), jakoś tam zaleczone niebieganiem, nagle poddały się zupełnie. Prawa noga (teraz dla odmiany) nie może ani chodzić, ani pedałować, ani w ogóle nic. Zdaje się, że dni Królika są policzone.

 

Popołudniu wzdłuż kanału już Królik nie pojedzie

 
Krowy

Na wschód słońca nad Dijle Królik nie pojedzie

Nad morze nie pojedzie

Po plaży nie pobiega

niedziela, 1 listopada 2020

Tweede lockdown

Belgijski chaos przyczynił się do nieco opóźnionego zamknięcia wszystkiego. Królik zyskał niecałe dwa tygodnie basenu i siłowni od pierwszych plotek, że „jutro wszystko zamkną”. Słabe to pocieszenie, bo drugi lockdown wydaje się dużo gorszy niż pierwszy. Ponieważ bo:
  1. Na wiosnę Królik i tak nie mógł pływać przez pierwsze miesiące po operacji.
  2. Teraz, po czterech miesiącach pływania od lipca, wreszcie poczuł Królik wodę, a tempa zaczęły się zbliżać do przedoperacyjnych.
  1. Za pierwszy razem dni były dłuższe i coraz dłuższe, prawie nie padało, było ciepło.
  2. Teraz wiadomo.
  1. Na wiosnę Królik biegał jak szalony.
  2. Królik ma teraz przez to biegowe szaleństwo uszkodzonego achillesa, nawet po dłuższym spacerze zaczyna szczypać. Mowy nie ma o bieganiu.
  1. Królik był zakochany i miał nadzieję.
  2. Królik jest porzucony i zrozpaczony.
  1. Chyba nie tylko Królik miał nadzieję, że ten pierwszy lockdown w końcu się skończy i będzie z powrotem jak było. I że lockdown ma sens, trzeba się poświęcić, żeby było lepiej.
  2. Dziś chyba nie tylko Królik widzi, że to latami jeszcze będzie trwało. I że być może wszystkie te obostrzenia niewiele dadzą.

I jeszcze ma Królik poczucie niesprawiedliwości, bo sam ma tylko pływanie, żadnych knuffelcontacten, żadnych imprez, wychodzenia do kawiarni, dojeżdżania pociągiem. Zabrano jedyną rzecz, która Królika trzymała przy życiu. 





niedziela, 27 września 2020

Achtentwintig weken

W zależności od możliwości. Bieganie lub pływanie. Byle więcej. I roweru byle więcej. Rozpadł się. Zajeździł Królik jeden z najfajniejszych rowerów, jakie miał (wypożyczył) kiedykolwiek. Główna piasta rozleciała się w czasie jazdy. Ale dalej byle utrzymywać rutynę. Bieganie do zajechania achillesa. Kiedy się Królik zapływa?

 

Przed dwadzieścia osiem ostatnich tygodni, piętnaście było z zamkniętymi basenami. To Królik przebiegł 1268km, średnio 80km tygodniowo. Teraz już ma 280km pływania na koncie, średnio to około 20km tygodniowo od otwarcia basenów. Do tego około 8200km rowerowania, niestety sporo poniżej sympatycznych 300km tygodniowo, a dalej bez odpowiedniego roweru dalej będzie trudno.

 

 

Parę zaburzeń ostatnich tygodni. Wyjazd do Polski. Ostatni ciepły dzień we wrześniu nad Morzem Północnym. Wysoki przypływ, ciepła i mało szlamowata woda, wydmy chroniące przed wiatrem. A teraz początek roku akademickiego, który wywalił rutynę popołudniowego basenu. Są dziwne godziny, miejsca zarezerwowane do limitu, zdezorientowani ratownicy, przepełnione szatnie, treningi klubowe zajmujące połowę basenu, wieloryby na torach. Może to się jakoś unormuje, zrobi się chłodniej, to i większości wielorybów przestanie się chcieć przychodzić na basen.

 






 

poniedziałek, 7 września 2020

Aan routine vasthouden

Od powrotu do Flandrii znów jakaś obłędna rutyna. Czy ona zabija, czy wyzwala myśli i uczucia? Rano 50km rowerem. Oglądanie chmur o świcie. Do tego jeszcze jakaś siłownia lub trenażer. Po południu trzy kilometry pływu. Na razie achilles odpoczywa. Trudno bez biegania, ale noga już nie działała wcale.

 









środa, 19 sierpnia 2020

Vakantie in het Wisładal

Kilkanaście dni w Polsce. Głownie w domu. Dużo basenu w zespole. Takiego pływania to od listopada nie było. Jeszcze w dodatku w nowym ciele.

 

 

Poza tym tylko dwa krótkie wypady w dolinę Wisły: do Kazimierza i na Rokolę. Królik dostał udaru słonecznego na kajakach. Odchorowywał potem ponad dobę. A po dwóch godzinach pływania w gotującej się prawie wodzie w Rokoli też było źle. Ta energia słoneczna potem uchodziła i uchodziła, i ujść jakoś nie mogła. Upały to nie na Królicze ciało.

 

 

Królik oszczędza achillesa i stara się nie biegać. Zastępuje siłowaniem się z żelastwem. Zdaje się, że przez to źle się goi pocięty mięsień. Pewnie już zawsze pozostanie z wielkim zapadliskiem pośrodku. No trudno. Za to czuje Królik trochę siły w ramionach i przyspieszył nieco pływanie koniopsem (stylem motylkowym, znaczy się).

 

 

Z tych nierealnych niemalże wakacji już Królik z powrotem w domu. Wrócił do świata, który wydaje się bardziej realny, do rutyny, do pracy, do samotności. Byle tylko się w końcu ochłodziło. Królik ma wrażenie, że od pół roku jest stale upał. Że błąka się w jakimś zaklętym kręgu, zapętlonym czasie: lockdownu, gorąca, słońca, nieefektywnej pracy, fascynacji, rozpaczy, samotności.

 

 

czwartek, 30 lipca 2020

Steeds aan het…

Piąty tydzień codziennego pływania w basenie. Po pięciomiesięcznej przerwie. Wciąż wolno, wciąż niezgrabnie, wciąż brakuje oddechu. A na pływalni na ogół tłok. Jakiś lekki progres tylko Królik notuje.

 

Hertjes in het Heverleebos
Elke ochtend... hertjes in het Heverleebos

Jest chłodniej niż w maju i czerwcu. Królik stara się więcej pracować, nie ma czasu jeździć dwadzieścia kilometrów w jedną stronę, żeby nielegalnie zanurzyć się na 10 minut w jakimś jeziorku. Kto wie, co będzie dalej. Lockdowny wprowadza się lokalnie, ale dużo surowsze niż poprzednio, z godziną policyjną. Zaraz mogą zamknąć się granice.


Elke namiddag... sportkot
 

Od początku lipca chodzi też Królik sześć razy w tygodniu na siłownię. Ma poczucie, że od tego żelastwa raczej grubieje niż nabiera siły. Ale trochę musi zaniknięte pooperacyjną nieruchawością mięśnie uruchamiać.


Elk zwembad... nijntje ®Dick Bruna
 

Głowa nie pomaga. Królik trenuje, żeby nie myśleć. Jak zwykle. Ale teraz musi pilnować tego niemyślenia stale, żeby choć przez tę godzinę dwie zapomnieć. A potem wszystko wraca ze zdwojoną siłą.

niedziela, 5 lipca 2020

Terug aan het zwembad


We Flandrii baseny działają od 4 dni. Na razie Belgische koterij w pełnej okazałości. Wszystkie pomysły niechuchania sobie w twarz, czy niedotykania tych samych sprzętów, powodują więcej zamieszania niż potencjalnie mogą przynieść pożytku.

Prawdziwy trening, pierwszy od pięciu miesięcy

Ale jest cudownie. Ciało unoszące się na ciepłej, niebieskiej wodzie. Stopy muskające kafelkową ścianę; za daleko, ledwo palcami można się odbić; za blisko, pięty łomocą z całym impetem w mur. Kompletnie zaparowane okularki zanim jeszcze zaczęło się płynąć. Deseczka wypadająca spomiędzy ud przy nawrocie. Szczypiąca woda nalewająca się do nosa, uderzająca szczypiącym chlorem aż w zatoki. Łapki, które spadły z murka i trzeba gramolić się brzuchem na zewnątrz, żeby je dosięgnąć. Jakieś wieloryby wpływające na szybki tor ni z tego ni z owego, płynące środkiem i zatrzymujące się tuż przed ścianą. Płynący delfinem na tym samym torze profesjonaliści, którzy dobijają samym swoim wyglądem. Suche ubrania wyślizgujące się z ręki prosto na zalaną podłogę w szatni. Głuchota pobasenowa wylewająca się dopiero wieczorem z ucha na poduszkę.


Królika nowe ciało też uwielbia to wszystko. Choć coś tam jeszcze ciągnie, szczypie, boli. Czasy za to zatrważające. Tak wolno to Królik nie pływał przed CUTem nawet w trzeciej godzinie treningu.

Oprócz basenu, jest jeszcze nowe jeziorko, choć trzeba jechać nad nie półtorej godziny i płacić za wstęp, a pływa się tylko na ogrodzonej płyciźnie. Ale jest fala, jest wiatr, jest zimno; są zapiaszczone stopy i brudny ręcznik. Można leżeć na wodzie i gapić się na chmury. Można po pływaniu okutać się we wszystko co się ma i siedzieć na szarym piasku z zamkniętymi oczami.


piątek, 26 czerwca 2020

100


Parę dni temu minęło 100 dni lockdownu. Generalnie Królik wciąż nurza się w jakiejś swojej mroczności. Wydaje się, że ratuje rutyna. Trochę ratuje. A trochę może jest też tak, że dopóki ta rutyna będzie trwać, dopóty się Królik nie wygrzebie. Na pewno monotonia i podkręcanie kilometrażu nie robi dobrze Króliczemu ciału. Kolano jeszcze się trzyma, za to achillesy już mają dość.



Liczby wyglądają tak. Bieganie: 91 razy za w sumie 1039.7km. Średnie tempo dość obłędne, było sporo naprawdę szybkich biegów. Rower: 4428km, dużo jeżdżenia pozamiejskiego, więc i niezła średnia prędkość. Może i zepsute hamulce pomogły? Do tego Królik dokręcał coś na trenażerze. No i pływanie od czterech tygodni na nielegalu w jeziorku, na razie w dawkach homeopatycznych. I trzy wypady nad morze.



Zrobiło się gorąco. Zresztą cały lockdown to upały, już w marcu bywało naprawdę gorąco. Teraz bywa nie do wytrzymania. A z pływaniem tu wciąż bieda. Jeziorko otworzyło się tylko dla mieszkańców gminy. W innych miejscach konieczne rezerwacje. Jak działać będą baseny, nie bardzo wiadomo. Pływanie może uratować Królicze achillesy. I głowę. Jak zwykle.



poniedziałek, 1 czerwca 2020

Geen goede vooruitzichten


Minęło 11 tygodni lockdownu. W przypadku Królika 11 tygodni obłędnej rutyny. Głównie bieganie i rower. Brak pływania rzuca się Królikowi na głowę.

Przez ten czas wydarzyło się wszystko. Wdrapał się Królik tak wysoko, że musiał spaść na pysk tak, jak jeszcze nigdy w życiu nie spadł. Głowa tego nie wytrzymuje zupełnie. Wymaga podkręcenia rutyny, dokładania minut i kilometrów. A i tak nie potrafi Królik nie myśleć, nie rozpamiętywać, nie płakać.

Krajobrazy rowerowe
Przez te 11 tygodni wyszło 3189km roweru i 792.6km biegu, czyli średnio 41.4km roweru i 10.3km biegu dziennie. Ale maj już był totalnie obłędny: w sumie 1508km roweru i 357.9km biegu, co dało średnio 48.6km roweru i 11.5km biegu dziennie.

Er zou uiteindelijk iets moeten instorten. Geen goede vooruitzichten. 

Parę jeziorek w okolicy z zakazem pływania. Do tego obsiadłe przez wrednych wędkarzy

czwartek, 21 maja 2020

Sto osiem dni!


Tyle minęło od czasu poprzedniego pływania. Nawet wanny Królik nie ma, żeby choć się zanurzyć. Morze! Wbrew zakazom, ale musiał Królik. Pierwsza wycieczka dalej niż 30km od ponad 4 miesięcy. Złamanie codziennej rutyny biegania i roweru, którą trzyma Królik od sześćdziesięciu sześciu dni.

Ylva zrobiła swoje rutynowe 70km wzdłuż wybrzeża

Okazało się, że nie zapomniał Królik pływać. Najwyraźniej umiejętność ta nie siedziała w odciętych częściach ciała. A bez nich pływa się jeszcze przyjemniej, choć pozrastane na razie byle jak skóra i mięśnie jeszcze ciągną i przeszkadzają. Ale już zakres ruchów potrzebnych do pływania jest, już strupów, nitek, żyłek wystających z ran (chyba) nie ma. Musi Królik zacząć ćwiczenia na górną część ciała. Byle tylko poza morzem jeszcze jakiś akwen otworzyli!


niedziela, 26 kwietnia 2020

42 dni


Średnio dziennie: 42 minuty na trenażerze, 9.5km biegu, 36km na rowerze.
W sumie: 400km biegu, 1530km na rowerze, 167 godzin wszystkiego.
Pływać Królik chce!