wtorek, 31 maja 2016

Suwalszczyzna wow!




Obóz pływacki. Trzy i pół dnia. Słońce. Jakieś dwanaście kilometrów przepłyniętych w jeziorze. Sześć w basenie. Trochę biegania i roweru. Fantastyczni ludzie i najlepszy trener. Wegańskie jedzenie na stole. Niemyślenie o pracy. Wow!
 
Trening na jeziorze pomiędzy bojkami i wycieczka wokół wyspy. Pętelki rowerowe



niedziela, 22 maja 2016

Dziesięć tysięcy


Kiedyś, dawno, dawno temu na pewnym biegowym portalu były takie trzy rysuneczki biegaczy z dystansami: dla początkujących, dla zaawansowanych i ultra, przy którym to ultra widniało „+10 000km”. Królikowi się wówczas wydawało, że dziesięć tysięcy to strasznie dużo. I że ci, którzy tyle już przebiegli, to są jacyś mega niesamowici ludzie. Potem, jak Królik zaczął spisywać swoje wyniki, a wkrótce też biegać coraz więcej, to pomyślał, że w sumie powinno mu to zająć jakieś pięć lat i już sam będzie mega ultra biegaczem.

I jakoś się inaczej wszystko potoczyło. Przebiegnięcie tych 10 000km zajęło Królikowi lat niemal osiem. Po prawie trzech latach biegania bowiem wszystko się załamało. Królik biegał coraz więcej i szybciej, wykręcił fajne rekordy, a potem wszystko zaczęło boleć, słabość ogarnęła Królika. Biegowy kilometraż spadł do zera, a Królik padł na ulicy. Wtedy by się Królik do tego nie przyznał, ale teraz może już trochę tak, że to całe załamanie być może było też spowodowane tym, że Królik bardzo chciał szybciej dobiec do tych 10 000km.


Się Królik wygrzebał i w 2013 roku znów przebiegł ponad 2000km. A potem znów w 2014 roku zaczęło się niefajnie. Od bolących achillesów, przez dziwne bóle brzucha, naciągnięte powięzi. W niektóre miesiące Królik nie biegał praktycznie wcale. Roczny kilometraż spadł o połowę.

I tak niestety zostało na razie. Bo co się Królik rozpędzi, to coś zaczyna boleć. Więc biega mało i wolno, żeby znów coś nie trzasnęło. Poza tym więcej pływa, więcej jeździ na rowerze jednym i drugim i trzecim. Więc i siły na bieganie ma mniej.

Ale w końcu Królik te swoje dziesięć tysięcy uciułał. Wolno i w słabym stylu. Bo niestety sam kilometraż jeszcze o doświadczeniu i zaawansowaniu nie świadczy.

czwartek, 5 maja 2016

O pływaniu w warunkach konkurencji


Czyli o tym, jak Królik w dalszym ciągu goni rekord świata na 400m

Cztery godziny pływania tygodniowo to raczej mało. Wychodzi średnio koło 11km. Lubi Królik pływać w łapkach, bo w łapkach (przednich) czuje siłę. Ale trenowanie nie polega na robieniu tego, co się lubi, tylko właśnie tego, w czym jest się najsłabszym i co przychodzi najtrudniej. A Królik wciąż – mimo próśb i gróźb trenera – nie chce przerzucić się na sześciotakt (łapkami tylnymi). Efekty są więc wciąż mizerne.

Generalnie Królik pływa wolno. Wolno i przyspieszyć nie potrafi. Takie tam pływanie 8x100m na treningu ujawniło mizerię totalną, choć tempo w porównaniu z niektórymi kolegami udało się Królikowi w miarę równe utrzymać.

8 x 100m Królik w wolniejszej połowie grupy

Pływanie na ten ulubiony dystans 400m nieco się jednak skraca. Ale przyspieszyć to Królik potrafi wyłącznie w warunkach konkurencji. Nawet pół minuty potrafi Królik gdzieś zgubić na samotnym treningu, gdy płynie - we własnym mniemaniu - w miarę mocno. A w grupie treningowej to „woooolno” wychodzi po prostu błyskawicznie. Test 3x400m z progresją wyszedł zaskakująco pozytywnie, a najszybsza czterysetka o raptem 9 sekund wolniejsza od rekordowego testu na 400m, który odbył się już miesiąc temu, i po którym Królik wciąż nie może się otrząsnąć. Dogonił bowiem swój rekord z małego basenu i poprawił o 8 sekund czas z grudniowych zawodów.
 
3 x 400m z progresją, w połowie stawki

Test na 400m, czyli miejsce w wolniejszej wiązce kolegów, ale rekord życiowy
 
Niestety wciąż Królik lubi sobie po prostu popływać. Tak po prostu przez godzinę tłuc się od ściany do ściany. Dla wyciszenia gonitwy myśli, różnych sprzecznych na ogół emocji i bólu pleców. No to sobie ostatnio tak wskoczył do pewnego krakowskiego basenu i mimo tłoku na torze i jakiejś obłędnie późnej pory, wypływał 3km ciągiem w całkiem miłym czasie i to sporo poniżej godziny.
 
Porównanie wyników z zawodów i ostatniego testu na 400m - czerwone na dużym basenie, niebieskie - na małym
A w kolejny weekend też jakiś rozkojarzony przyszedł Królik na basen i wskoczył do wody bez żadnego planu na trening. Na torze obok trenował niewątpliwie jakiś triathlonista, bo tłukł się od ściany do ściany bez nawrotów jakimś takim plaskatym, acz szybkim, kraulem. No to się Królik chciał zorientować, czy pływa szybciej. Pływał szybciej. Ale nadrobił 50m do plaskatego triathlonisty dopiero po kilkunastu minutach. A ten nie przestawał pływać. Trochę głupio było Królikowi się zatrzymać, bo cóż to za wyczyn plaskatego triathlonistę wyprzedzić na krótkim odcinku? No to poleciał Królik kolejny kilometr dublując po raz wtóry. Tamten nie przestawał, trzeba było płynąć dalej i doganiać po raz kolejny. Szybkie to było pływanie i się Królikowi trochę głowa zaczęła gotować. Jakieś 3.5km przepłynął, zanim plaskaty triathlonista zakończył swoje plaskanie. A Królik dobił już siłą rozpędu do 4km, ale w warunkach braku konkurencji, tempo niemiło spadło.

Garmin coś zaczął skakać co drugi basen
Spowolnienie, gdy ustały warunki konkurencji, lepiej widać na tempach (odcinka i skumulowanym) zliczanych co 500m

To wszystko to kolejny dowód na poparcie tezy, że Królik jest zewnątrzsterowny jeśli chodzi o szybkość, acz motywację czerpie z całkiem uwewnętrznionego przekonania, że jest bardzo wolny.