Dwa rekordy. Ale jeden słaby i zły jest Królik, bo co to jest poprawa o niecałe
dwie sekundy przez trzy lata? Miało być znacznie szybciej. Tyle tłucze Królik
tego zmiennego, tak mu się wydawało, że każdy styl jest nieco efektywniejszy, a
tu nic. Zły skok, słabe nawroty, powolne wszystkie cztery style. Szkoda.
A drugi wyścig w porządku. Długi dystans więc się mógł Królik umordować. Przede
wszystkim chodziło o popłynięcie szybciej niż w lecie tego dystansu na dużym
basenie. Ale o ile szybciej? Sekundę na nawrocie? Dwie? Czyli aż cztery sekundy
szybciej na każdych 100 metrach? To byłoby o minutę szybciej na całych 1500
metrach...
W końcu start. I dużo czasu na myślenie. Płynął Królik i tylko czuł, że
go dusi, że płynie za szybko, że bebechy ściśnięte, że w rękach brak siły, że
nogi ledwo kopią, że po nawrotach brakuje oddechu. Tempo trudne do oszacowania.
A liczenie do sześćdziesięciu było katorgą dla głowy. Minęło trzydzieści
basenów. Rywalki z torów obok gdzieś zniknęły, Królik miał dziwaczne poczucie,
że wszyscy już skończyli i Królik płynie sam, a kilkaset osób wpatruje się z
niecierpliwością w żałosne taplanie się Króliczego ciała. Minął kilometr… Pięćdziesiąt
basenów… Zostało ostatnie dwieście metrów… Już nie było za bardzo siły na
przyspieszenie. Koniec! No i co? Gapił się Królik w tablicę z wynikami
otępiałym wzrokiem. Dobrze! Szybko!
Dopiero po paru godzinach mógł Królik spokojnie przeanalizować wyniki
wraz z międzyczasami. Wyszło, że zaoszczędził – w stosunku do wyścigu na dużym
basenie – średnio siedem sekund na każdych stu metrach! Oczywiście tempo stale
malało, ale pierwsza czterysetka była nie tylko najszybsza, ale obłędnie wręcz
szybka, a i każda następna szybsza od (starego już bardzo) rekordu na 400m na
małym basenie. No i medal się trafił z racji niewielkiej konkurencji na tym
okrutnym dystansie.
Za dwa tygodnie zawody na dużym basenie. Znacznie trudniejsze dystanse:
400m i 200m zmiennym. I znów różne nadzieje, rozterki i strachy. Może jednak
coś się ruszyło z tym pływaniem, nawet jeżeli po parę sekund na trzy lata, to
jednak wciąż do przodu...