piątek, 19 lutego 2021

Niets meer ...

Królik pokonał w końcu swoje lęki i zaplanował powrót. Przedłużał, przeciągał, odkładał, ale w końcu wysłał rowery, opróżnił mieszkanie, pooddawał książki, wyrzucił niepotrzebne rzeczy, pozjadał zapasy i została tylko jedna mała ostatnia rzecz przed lotem. Takie tam dłubanie w nosie. Formalność, bo Królik tu nawet nikogo nie spotyka. Nic takiego, bo od miesiąca nawet nie kichnął, pływał po 30km tygodniowo, pracował na pełnych obrotach, przeprowadzał się i załatwiał tysiące spraw. Do tego było bardzo zimno, a w Króliczym mieszkaniu nie sposób było nagrzać na tyle, żeby robić coś innego niż leżeć w łóżku.

 

No i bach. Korona na głowę. Nie można lecieć. Nie można pływać. Nic nie można. I jak Królika szlag nie trafi od korony, to z pewnością od samego zamknięcia. Można tylko analizować, co było. Dokładnie to tak: od 2 stycznia 193.4km (czyli 7736 basenów) – jeden dzień bez pływania, a trzynaście dni z dwoma treningami, czyli 61 treningów w 49 dni. Do tego 1071km na rowerze. Nogi wciąż na zakazie biegania i nawet trenażerowania. Więc teraz łeeeee…