wtorek, 31 grudnia 2019

Rok 2019


Słaby treningowo był ten dziewiętnasty. Królik zaliczył odnowienie się niemocy kolana na drugim pięknym biegu zimowym już na początku roku. I potem był największy ból w Hvarze, największa nadzieja na Iles of Scilly i największe rozczarowanie, czyli DNF, na Stockholms skärgården. Zawody pływackie tylko jedne OW 3km na Mazurach. I żadnych więcej startów. Ogólne zwątpienie w sens jakichkolwiek.



Tygodniowe przebiegi... jak widać, z tygodnia na tydzień coraz gorzej
Średnia dzienna... tylko w pływaniu pewien postęp
Była jeszcze wycieczka na Hardangervidda. Obóz w Rytrze i w Kołobrzegu. Były jak zwykle wyjazdy służbowe. Wszystkiego jednak znacznie mniej niż w poprzednich latach. Przez kolano bardzo mało wyszło biegania, raptem 1540km. Pływania więcej, nawet najwięcej, czyli 813km. Skandalicznie mało roweru (niecałe 5000m i całe ZERO kilometrów na szosie), przez jeżdżenie autem, przez wyjazdy, przez niemoc głowy. Trochę więcej trenażera niż poprzednio, no i żelastwo na siłowni. Standardowo wyszło niecałe trzy godziny użerania się z Króliczym ciałem dziennie.

Były w dziewiętnastym dwie przeprowadzki, masa formalności przeróżnych, nowa praca. Wiele rozczarowań, wiele nadziei. Ta zima też wyjątkowo bez wyjazdu na narty, bez świątecznego obozu w Szczyrku. Trudny był to rok dla Króliczego ciała i Króliczej głowy. A następny raczej nie będzie łatwiejszy.

Highlights

Weekend na Mazurach w styczniu, ostatnie bieganie bez obaw o nogę
Polarne upały w maju na Hardangervidda
Majowa służbówka w Irlandii

Mixed blessings

Zawody na Isles of Scilly... które dały nieszczęsnego slota
Flandria... niby jak w domu, niby pięknie, ale jednak trudno...

Downsides

Hvar... najboleśniejsze zawody ever... przyczyniły się do zasadniczego DNFa

Czy może być coś bardziej upokarzającego, dołującego, załamującego niż płynięcie motorówką przez morze, które miało się pokonać wpław...


niedziela, 22 grudnia 2019

Ćwiczenie


Ostatni obóz w Kołobrzegu był jak zwykle uświadomieniem sobie niedoskonałości Króliczego kraula. Ale coś się w Króliczej głowie przestawiło na pracę nad bardzo małymi detalami. Nuda, ale myśli o nich Królik pływając. Myśli i wyobraża sobie, że pływa lepiej. Że te ruchy, że całe ciało wyglądają lepiej.  

Ucieczka. Heverleebos i ten kawałek rowerowego złomu 
mimo wszystko ratują Króliczą głowę

Siłownia. Ciemnawo. Smród. Muzyka przebijająca się przez pojękiwanie i stukanie żelastwa. Królik unikał. Po co, skoro można było się zadręczać biegając godzinami po lesie albo pływając setki razy od ściany do ściany. Co to za wysiłek siedzenie na ławeczce i przesuwanie jakiegoś żelastwa osiem razy w ciągu minuty? Ogólny bezsens.

Nie polubił Królik siłowni. Ale może trochę polubił ćwiczenie. Takie ćwiczenie z wielkiego CI. Cierpliwość, którą musi Króliczemu ciału poświęcić, żeby było bardziej takie, jak chce. A nie niecierpliwość, żeby ciało oddało Królikowi to, czego on oczekuje. 

Trochę cierpliwości trzeba też było, żeby zakwitła Wdowia Podnieta, 
którą Królik uratował z ułamanej gałązki we wrześniu
Latanie do Warszawy… byle już wszystko załatwić… i cierpliwie, 
żeby czegoś nie zawalić na ostatniej prostej…



sobota, 30 listopada 2019

Flamandzka rutyna

Pobyt w Polsce był totalną katastrofą i okrutną marnacją czasu. Mimo wszystko trochę Bałtyku dobrze Królikowi zrobiło. Jest już na miejscu trenażer, a zalecenia trenerki z Kołobrzegu uskuteczniane na pływalni (choć to chyba nierealne, żeby na sześciotakt się kiedykolwiek przestawić). Częściej jeździ Królik do lasu, zamiast latać po betonowym parku wokół ławeczki tortur. Tylko że ledwo z powrotem we flamandzką rutynę wdrożenie nastąpiło, zaraz znów trzeba jechać. Dużo załatwiania i innych stresów sobie Królik na głowę ściągnął, pewnie niepotrzebnie, bo to tylko po to, żeby na chwilę jakąś nadzieję roztlić, że będzie lepiej, a ostatecznie wyjdzie znów jak zwykle. Byle trenować więc. W sumie już zupełnie bez celu, bez myślenia o zawodach jakichkolwiek, tak tylko, żeby się do końca nie znienawidzić.

Ostatni wieczór w Kołobrzegu

Dojazdy z Ylvą do Warszawy

Dojazdy Ylvą nad podwarszawski basen

Biegowe krajobrazy podczas tułaczki po rodzinnym mieście

Wszystkie graty wreszcie zwiezione

Kolejny odcinek flamandzkiego pływozwiedzania - najstarszy publiczny basen w Belgii (1896), przebudowany w stylu art deco (1933) - Van Eyck zwembad w Gent
 

niedziela, 10 listopada 2019

Królicza natura objawiona jesienią


Zmiana czasu zbiegła się idealnie z obniżeniem temperatury, z Króliczym zaziębieniem i zjazdem totalnym głowy. Źle z ciałem. Bardzo źle głową. Dawno tak źle nie było. Cała Królicza depresyjno-samotniczo-paranoiczno-uzależnieniowa natura się objawiła. Nie było spania, sensownego trenowania, ani pracy. W ogóle nic nie było. I Królik bał się prawie każdej godziny, żeby już się w ogóle wszystko nie skończyło.

Wzdłuż kanału do Mechelen
Biegowa ucieczka w Heverleebos
Ostatni ciepły weekend nad Morzem Północnym

Może dobrze, a może nie, ale musiał Królik na chwilę do Polski przyjechać pozałatwiać różne sprawy. Najpierw jednak parę dni nad Bałtykiem. Brzydko. Na plaży tłok. Deszcz. Nieruchoma ciemna woda, horyzontu brak. Jakoś Królika to morze tym razem zupełnie nie cieszyło. Ratują treningi. Dwa razy dziennie pływanie, oprócz tego siłownia, bieganie i kąpiel w morzu. Ratują, bo pomiędzy nie ma nawet siły, żeby robić cokolwiek innego niż spać. Zaraz ten ratunek się skończy i znów trzeba będzie się skonfrontować z rzeczywistością.

Takie okoliczności treningowe
Morze martwe
Morze odżyło

niedziela, 6 października 2019

Higiena publiczna

Na co dzień, w nowych okolicznościach przyrody, a także w obliczu nadciągających katastrof różnorakich, Królik słabo sobie radzi. Głowa nie bardzo to wszystko znosi. Dla higieny trzeba głowę zabiegiwać, ale nie bardzo jest jak. Królik ma dwa baseny do wyboru (po miesiącu i uszkodzonym przedramieniu wreszcie powrót do pływania w łapach, ale wszystko wciąż wolno, dużo za wolno). Bieganie praktycznie nie wchodzi w grę (noga boli). Rower ledwo co (za małe miasto, ciągle pada). Pozostaje ławeczka tortur i siłownia. Siłownia to jest straszna rzecz. I boli klata od tego i ramiona. I jeść się chce.

Żelastwo na krążkach
Ławeczka tortur głównie do latających pompek
Przy okazji wizyta w ukochanej Antwerpii. To jest piękne i jednocześnie umęczone miasto. Trochę Królik odwykł od tego ludzkiego udręczenia w swoim małym, wygodnym, czystym miasteczku. Dużo się przebudowuje i może Antwerpia wreszcie dosięgnie Króliczego ideału stolicy roweru. A pływanie w Antwerpii uskutecznił Królik w zabytkowym obiekcie służącym publicznej higienie epoki interbellum. Trudno sobie nawet wyobrazić, co tam wtedy musiało się dziać, gdy codziennie pociągi przywoziły tysiące biednych emigrantów z Europy Wschodniej po drodze do wymarzonej Ameryki. Otaczająca architektura art deco, z bogatym detalem pieczołowicie odrestaurowanym kilka lat temu powoduje, że aż głupio spędzać godzinę licząc kafelki na dnie. Sam basen ma długość 33.33m!

Witraż na pływalni w Antwerpii 

poniedziałek, 23 września 2019

Øresund spływane

Raptem cztery dni i tyle różnych warunków pogodowych się trafiło po obu stronach Øresund. Tylko woda niezmiennie 13-14 stopni.










poniedziałek, 16 września 2019

Konijntje op z’n vlaams

To już koniec ze sportem. Tymczasem nastąpiły nowe okoliczności przyrody. I Królik musi trochę coś popróbować. 




Z basenami bieda, większość jeszcze pozamykana. Rower najtańszy i rozpadający się, ale infrastruktura rowerowa, choć nie dorasta do pięt tej holenderskiej, pozwala wałęsać się po okolicznych pagórkach, polach i pseudolasach. Jest i najbrzydsze wybrzeże w Europie, woda jak zwykle brudna, ale jeszcze ciepła; a wiatr jeszcze głowy nie urywa. Biegowo wiadomo: małe miasta są całkiem sprzyjające. 





Więc jeszcze Królik coś niby zwiedza, zanim na dobre odpuści sobie to wszystko.

DNF

DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF 


DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF 


DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF 


DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF 


DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF DNF 

sobota, 24 sierpnia 2019

Tydzień


Tydzień do startu w najważniejszych zawodach w życiu. Tymczasem w życiu tyle się dzieje, że Królik nie ogarnia ciała, pracy, domu, tego życia w ogóle. 

Biedne Jeziorko Czerniakowskie przed pływobiegowym treningiem w scenerii jak z katastrofy kosmicznej lub nuklearnej, jak kto woli

Po zawodach na Isles of Scilly i tej nieszczęsnej kwalifikacji, po chwili odpoczynku, zrobił Królik solidne osiem tygodni trenowania po 14 godzin tygodniowo. Wyszło więc ponad 155km pływania, 364km biegu, ponad 1000km roweru i jeszcze jakieś tam inne bajery. Dużo, ale jakościowo marnie jak zwykle. Raptem dwa swimrunowe treningi nastawione na zmiany, choć nie zmiany będą kluczowe na mistrzostwach.

Mazowieckie pole przed pływobiegowym treningiem

I teraz trzytygodniowe spowolnienie, żeby sobie krzywdy (większej niż już jest) przed zawodami nie zrobić. Nagle tak trudno zebrać się do choćby półgodzinnego truchtu. Wszystko się tak rozmemłuje. A głowa pracuje i przerabia najgorsze scenariusze. I już wydaje się, że nic innego nie jest możliwe. Nie da rady kolano, albo achillesy, albo bark, albo kręgosłup, a może krew, raczej jelito, nerki lub wątroba; coś na pewno trzaśnie, może wszystko naraz.

Tydzień jeszcze w podróży. W pracy. W upale. W oczekiwaniu. 

Warszawska sceneria Króliczego załatwiania tysiąca spraw przed wyjazdem

niedziela, 11 sierpnia 2019

Ostatnie cztery miesiące

Z powrotem kontuzja. Położone zawody w Hvarze.
Rozpacz.
Wyjazd na narty do Norwegii.
W pracy źle. W domu gorzej. 
Wyjazd do West Cork nie pomógł.
Wyspy Scilly przemierzone piechotą. Jest problem: kwalifikacje do Mistrzostw Świata.
Ciało wstrętne. Głowa siada. Cel treningu: niemyślenie i nieczucie.
Upały.
Jedne zawody OW na Mazurach.
Krótki obóz treningowy w górach.
Ciało. Rozpad. Likwidacja domu. Wyjazd. Zmiana pracy.
Za dużo tego wszystkiego.


Hvar w przeddzień zawodów

Hvar w dzień zawodów

Hardangervidda

Hardangervidda

Hardangervidda

Nieudana wyprawa do Mizen Head

Ballycotton

Ballycotton

Barleycove beach

Barleycove beach

Mizen Head

Isles of Scilly

Isles of Scilly

Warszawa. Upały i noga

Wejsuny 3km OW

Beskid Sądecki

Przed porannym treningiem