czwartek, 30 lipca 2020

Steeds aan het…

Piąty tydzień codziennego pływania w basenie. Po pięciomiesięcznej przerwie. Wciąż wolno, wciąż niezgrabnie, wciąż brakuje oddechu. A na pływalni na ogół tłok. Jakiś lekki progres tylko Królik notuje.

 

Hertjes in het Heverleebos
Elke ochtend... hertjes in het Heverleebos

Jest chłodniej niż w maju i czerwcu. Królik stara się więcej pracować, nie ma czasu jeździć dwadzieścia kilometrów w jedną stronę, żeby nielegalnie zanurzyć się na 10 minut w jakimś jeziorku. Kto wie, co będzie dalej. Lockdowny wprowadza się lokalnie, ale dużo surowsze niż poprzednio, z godziną policyjną. Zaraz mogą zamknąć się granice.


Elke namiddag... sportkot
 

Od początku lipca chodzi też Królik sześć razy w tygodniu na siłownię. Ma poczucie, że od tego żelastwa raczej grubieje niż nabiera siły. Ale trochę musi zaniknięte pooperacyjną nieruchawością mięśnie uruchamiać.


Elk zwembad... nijntje ®Dick Bruna
 

Głowa nie pomaga. Królik trenuje, żeby nie myśleć. Jak zwykle. Ale teraz musi pilnować tego niemyślenia stale, żeby choć przez tę godzinę dwie zapomnieć. A potem wszystko wraca ze zdwojoną siłą.

niedziela, 5 lipca 2020

Terug aan het zwembad


We Flandrii baseny działają od 4 dni. Na razie Belgische koterij w pełnej okazałości. Wszystkie pomysły niechuchania sobie w twarz, czy niedotykania tych samych sprzętów, powodują więcej zamieszania niż potencjalnie mogą przynieść pożytku.

Prawdziwy trening, pierwszy od pięciu miesięcy

Ale jest cudownie. Ciało unoszące się na ciepłej, niebieskiej wodzie. Stopy muskające kafelkową ścianę; za daleko, ledwo palcami można się odbić; za blisko, pięty łomocą z całym impetem w mur. Kompletnie zaparowane okularki zanim jeszcze zaczęło się płynąć. Deseczka wypadająca spomiędzy ud przy nawrocie. Szczypiąca woda nalewająca się do nosa, uderzająca szczypiącym chlorem aż w zatoki. Łapki, które spadły z murka i trzeba gramolić się brzuchem na zewnątrz, żeby je dosięgnąć. Jakieś wieloryby wpływające na szybki tor ni z tego ni z owego, płynące środkiem i zatrzymujące się tuż przed ścianą. Płynący delfinem na tym samym torze profesjonaliści, którzy dobijają samym swoim wyglądem. Suche ubrania wyślizgujące się z ręki prosto na zalaną podłogę w szatni. Głuchota pobasenowa wylewająca się dopiero wieczorem z ucha na poduszkę.


Królika nowe ciało też uwielbia to wszystko. Choć coś tam jeszcze ciągnie, szczypie, boli. Czasy za to zatrważające. Tak wolno to Królik nie pływał przed CUTem nawet w trzeciej godzinie treningu.

Oprócz basenu, jest jeszcze nowe jeziorko, choć trzeba jechać nad nie półtorej godziny i płacić za wstęp, a pływa się tylko na ogrodzonej płyciźnie. Ale jest fala, jest wiatr, jest zimno; są zapiaszczone stopy i brudny ręcznik. Można leżeć na wodzie i gapić się na chmury. Można po pływaniu okutać się we wszystko co się ma i siedzieć na szarym piasku z zamkniętymi oczami.