czwartek, 19 lipca 2018

Nowe buty do biegania

Praca i treningi. W masakrycznie ohydnej, gorącej, wilgotnej Warszawie. Królik jakoś nie może wejść w rytm ani pracy, ani treningów. Trochę męczy się z jednym i drugim. Dokonał za to ogarnięcia biegowej stajenki, bo już kolejne buty przestawały dawać radę. Dobrych nowych butów nie próbował już Królik ładnych kilka lat i był pod urokiem tego, jak sprężysta może być amortyzacja, jak bezpieczna podeszwa, jak czysty i kompletny może być wierzch buta. 

Nowe Królicze butki takie piękne w szczególności w porównaniu z tymi, które już 4000km mają na liczniku

No to zakupił od razu dwie pary, poprzesuwał w szafce kolejkę butów do kasacji. Okazuje się, że średnio buty biegowe przebiegają z Królikiem około 2000km. Te najfajniejsze 4000-5000km, te nieudane – niecałe 1000km. Nowe buty są takie ładne i czyste, a Królik zamierza je właśnie zaraz na najgorsze błota, kamienie i wody zabrać. 

czwartek, 5 lipca 2018

Trzy jeziorka. Siedem jezior

Taki tam wypad na tydzień w znajome strony. Połowę tego czasu zajęły obowiązki służbowe. Drugą połowę wycieczka i zawody. Zaliczył Królik trzy największe jeziora Szwecji: Vänern, Vättern i Mälaren. Mälaren to Królik opływał już z różnych stron. Akurat północne jego odnogi tym razem rozpływane, nie są aż tak atrakcyjne. Trochę pozarastane, trochę z bogatym życiem. Vättern na zachodnio-południowym swoim przebiegu absolutnie cudne z przeczystą wodą. Vänern jak morze z piaszczystą plażą, falami i drugim brzegiem gdzieś za horyzontem. No i w tych gigantach woda miała pewnie jakieś 15-18 stopni. 

Mälaren i Króliczy rower
Vättern i najczystsza i najzimniejsza woda
Największe Vänern i fale jak na morzu

I jeszcze zawody zaliczył Królik. Takie akurat, że przez siedem jezior się skakało. Jeziorka malutkie, więc woda znacznie cieplejsza, a i Królicze ciało rozgrzane biegiem. Królik nadrabiał na pływaniu bardzo, a potem tracił wszystko na biegu. A bieg był naprawdę ciężki, po totalnych dzikościach, zapadającym się bagnisku pokrytym gąbczastym mchem, po skałkach, po zwałach zeszłorocznych liści przykrywających najbardziej zdradliwie wystające korzenie. Trasa jak na to, że często nie było widać żadnej ścieżki, oznaczona była całkiem dobrze, co kilkadziesiąt metrów wbity był w ziemię znaczek, bądź zwisało coś z gałęzi. Z każdego jeziorka trzeba się było wydostać kilkadziesiąt metrów w górę, zbiec do następnego i znowu z wody pod górę. Na takich zawodach to czas płynie zupełnie inaczej niż na jakimś monotonnym tłuczeniu kilometrów jednorodnym sposobem poruszania się. Królik pokonał trasę na dwóch kubeczkach izotonika i wody, na szczęście nie było bardzo gorąco, tym bardziej w gęstym lesie, a Królik i tak leciał w najlżejszym możliwym sprzęcie. Bardzo to wszystko było pouczające, jeśli chodzi o Króliczą wytrzymałość i możliwości sprzętowe.

Värmlandowe krajobrazy 
Jeszcze jedno jezioro w Värmland
Trzynaste jezioro tego wyjazdu

I jeszcze ostatnie dwa dni w lesie i w jeziorach w Värmland. Tak całkiem już na luzie, całkiem wakacyjnie: bieganie po lesie, pływanie w jeziorach, oglądanie piłki nożnej w telewizji, jedzenie warzyw z grilla na trawie. Nie mogłoby tak być stale?