sobota, 29 lutego 2020

Raz na cztery lata trafia się dzień za darmo


Trzy i pół tygodnia od CUTa. Z powrotem we Flandrii. Królik prawie samodzielny. Sam, więc musi sobie radzić. Przytachanie bagażu i cały proces podróży wcale nie był banalny.

Teraz zajmowanie się ranami, opuchnięciem, bólem, strupami, bliznami spada już tylko na Królika. Teraz sam musi ogarnąć dezynfekowanie, uciskanie, opatrunki, maści, plastry. Precyzyjne wycinanie, smarowanie, odlepianie, przylepianie patrząc się tylko w lustro naprawdę nie jest łatwe.

To nie był prawdziwy śnieg tylko okropny slush

Jeszcze w Warszawie zaczął Królik delikatnie na siłowni, nogi rzecz jasna. Tutaj jest trenażer, a na zewnątrz ohydny śnieg z deszczem, który na razie skutecznie zniechęca do czegokolwiek. Raptem jedna sensowniejsza przejażdżka rowerowa do tej pory. Siłownia od jutra. Na bieganie trzeba będzie jeszcze czekać tygodnie. Na pływanie – raczej miesiące.

Codziennie godzina bez kompresji i opatrunku. Wolność. I trochę rozczarowanie, jak to wszystko wygląda. Obawa, czy to się w ogóle dobrze zagoi, czy nie trzeba będzie ciąć znowu. Nie jest Królikowi łatwo ze swoją głową. Ale może trochę łatwiej z ciałem, a przynajmniej – może BĘDZIE łatwiej z ciałem. 

Spacer na Keizerberg
Rower wzdłuż Demer

piątek, 14 lutego 2020

Dziesiąta doba


Mija dziesięć dni od CUTa. Królik wraca do żywych. Ale powoli to idzie bardzo. I choć nie jest źle, nie można powiedzieć, żeby się do końca udało. Być może konieczna będzie jakaś poprawka, kolejny CUT. Albo paskudztwo zostanie do końca życia.

Jeszcze w poCUTowej euforii (otumanieniu)
Cały ten serial trwa już ponad pół roku i mocno Królika eksploatuje. Najpierw było załatwianie. Na każdym etapie przeszkody. Absurdalne, upokarzające, kosztowne. Bezsilność i rozpacz. Do tego jeszcze Króliczy wyjazd. Załatwianie na odległość. Jeżdżenie w tę i we w tę. Strach, że się nie uda, że coś się rypnie.

W końcu leki, leki, leki. W końcu odliczanie już nie tygodni, już nie dni, tylko godzin, minut. Dlaczego to tyle trwa? W końcu przypięli pasami do stołu operacyjnego. Ulga. Zrobił Królik wszystko, co musiał zrobić, teraz już jest w rękach innych.

CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT

Rurka w nosie, ściskający ciśnieniomierz, pulsometr, kroplówka z morfiny. Miażdżący ból, wyrzyg, kołek w gardle, niewygoda, spuchnięcie. W domu rozsadzający ból głowy. Cztery dni w jakiejś innej rzeczywistości. Niby w domu, ale bez spania, bo nie sposób się ułożyć. Z jakimiś obcymi elementami w ciele, przebijającymi się w najdziwniejszych miejscach. I jeszcze te leki, leki, leki.

Pobiegałby Królik

Piąta doba po CUTcie – usunięcie rurek. Krok ku wolności. Powoli. Nabieranie samodzielności. Już Królik sam otworzył lodówkę. Już sam założył buty. Sam wyszedł wyrzucić śmiecie. Siódma doba – impreza dziękczynna. Ósma doba – wyprawa do kina. Dziewiąta doba – samodzielny spacer po lesie. Dziewiąta doba – rowerek na siłowni. 

Sprzęt ratujący życie


niedziela, 2 lutego 2020

Ostatnie razy


Wiele rzeczy ostatni raz. Ostatni spacer po plaży. Ostatnie bieganie po górkach. Jutro ostatnie bieganie po lesie. Pojutrze ostatnie pływanie. Ostatnia siłownia. Ostatni rower. Jeszcze setki innych ostatnich. Królik* robi długi reset. CUT. Takie tam roztrenowanie. Ostatni tydzień przygotowań, spłukiwania organów chemią różną, mija.

*Tak, to ten sam Królik, który od trzech lat woli funkcjonować z ryzykiem wylewki jakiejś czy udaru, niż brać leki; Królik, który odmówił dość prostej w sumie operacji, która mogła naprawić krew (choć mogła i nie naprawić).

CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT CUT

Potem będą dwa, trzy tygodnie unieruchomienia, niespotykane kombinacje i obłędne dawki medykamentów. Dalej dwa, trzy miesiące nietrenowania. I jeszcze wiele kolejnych miesięcy babrania się w tym. Jak to wszystko Królicza głowa w ogóle zniesie? Na razie nie bardzo znosiła to, co było przed CUTem, więc chyba innej drogi nie ma. Może po CUTcie będzie jakiś pierwszy raz.

Ostatni raz. Z Ylvą wzdłuż morza

Ostatni raz. Bieg wokół stawów w Abdij van Park

Ostatni raz. Przejażdżka po Meerdaalwoud

Ostatni raz. Przebieżka po Heverleebos do Zoet Water

Ostatni raz. Zawody w błocie Gór Świętokrzyskich

Ostatni raz. Wykres tempa i profil trasy z Gór Świętokrzyskich