niedziela, 6 października 2019

Higiena publiczna

Na co dzień, w nowych okolicznościach przyrody, a także w obliczu nadciągających katastrof różnorakich, Królik słabo sobie radzi. Głowa nie bardzo to wszystko znosi. Dla higieny trzeba głowę zabiegiwać, ale nie bardzo jest jak. Królik ma dwa baseny do wyboru (po miesiącu i uszkodzonym przedramieniu wreszcie powrót do pływania w łapach, ale wszystko wciąż wolno, dużo za wolno). Bieganie praktycznie nie wchodzi w grę (noga boli). Rower ledwo co (za małe miasto, ciągle pada). Pozostaje ławeczka tortur i siłownia. Siłownia to jest straszna rzecz. I boli klata od tego i ramiona. I jeść się chce.

Żelastwo na krążkach
Ławeczka tortur głównie do latających pompek
Przy okazji wizyta w ukochanej Antwerpii. To jest piękne i jednocześnie umęczone miasto. Trochę Królik odwykł od tego ludzkiego udręczenia w swoim małym, wygodnym, czystym miasteczku. Dużo się przebudowuje i może Antwerpia wreszcie dosięgnie Króliczego ideału stolicy roweru. A pływanie w Antwerpii uskutecznił Królik w zabytkowym obiekcie służącym publicznej higienie epoki interbellum. Trudno sobie nawet wyobrazić, co tam wtedy musiało się dziać, gdy codziennie pociągi przywoziły tysiące biednych emigrantów z Europy Wschodniej po drodze do wymarzonej Ameryki. Otaczająca architektura art deco, z bogatym detalem pieczołowicie odrestaurowanym kilka lat temu powoduje, że aż głupio spędzać godzinę licząc kafelki na dnie. Sam basen ma długość 33.33m!

Witraż na pływalni w Antwerpii