niedziela, 26 marca 2017

12 Półmaraton Warszawski - padaka


To był bardzo odpoczynkowy tydzień. Chyba się trochę Królikowi należał. W poniedziałek i czwartek ledwo treningi klubowe z nowym (acz nieoficjalnym) rekordem na 400m kraulem. We wtorek i środę ledwo lekki truchcik i rozkręcenie nogi. W piątek tylko kręcenie się po mieście, a w sobotę lekkie, techniczne pływanie. Choć było to aż dziwne. Wraca Królik po porannym treningu i robocie do domu wieczorem, a tu już nie trzeba nic biegać, nic kręcić. Tylko walić się do łóżka można, w dodatku wcale niełatwo zasnąć tak bez zmęczenia. A to wszystko to w oczekiwaniu na półmaraton.

I może dlatego wszystko poszło nie tak. Był to chyba najkoszmarniejszy bieg, jaki Królik pamięta. Męczarnia praktycznie od pierwszych kilometrów. I to nadaremno, bez satysfakcjonującego wyniku. Może hopes were too high? Leciał Królik od początku mocno i chyba po 2km już wiedział, że jest źle. A potem było już tylko gorzej.

Tempo w min/km z trzech półmaratonów i ostatniego Biegu Chomiczówki plus tempo skumulowane (linia przerywana). Padaka tegoroczna na zielono.
Do tego wykropkowane tempo życiówki (brak dokładniejszych danych)

Ostatnie biegi – półmaraton w Gdańsku i 15-kilometrowy Bieg Chomiczówki – dały Królikowi (nieuzasadniony, jak się okazało) powód do optymizmu. Tam startował Królik w ciemno. Zaczynał bardzo ostrożnie, a potem finiszował. Podobnie było na półmaratonie w Warszawie w 2014 roku. Jak widać na wykresie tempa skumulowane cały czas malały (czyli były coraz szybsze) na tych trzech biegach. A tym razem – padaka. Już po pięciu kilometrach i zbiegu Belwederską do Łazienek, tempo zaczęło rosnąć, by zamienić się w totalny dramat na Pradze i kulminację umierania na podbiegu na Most Gdański. Królik czuł się odcięty od wszelkich zasobów energetycznych, jakby co najmniej miał już w nogach z 50km, a nie leżał do góry brzuchem przez poprzednie dwa dni.


No wstyd i padaka po prostu. Do tego to wszystko jest tak odległe od życiowego półmaratońskiego rekordu, że gdyby nie pływanie, toby się Królik już dawno pochlastał.

sobota, 11 marca 2017

W oczekiwaniu

W oczekiwaniu na leczenie. Na nowe leki, które mogą wszystko zniweczyć, a niewiele zaleczyć. W oczekiwaniu na półmaraton. Na bieg, który może pójść dobrze, albo okazać się katastrofą.

Transfer do zmiennego i dużo kraula

Setki i dwusetki zmiennym i dużo kraula
W oczekiwaniu Królik stara się trenować. Nie żeby tylko tak pływać od ściany do ściany; nie żeby biec przed siebie i potem wracać; nie żeby wyłącznie kręcić i patrzeć, jak krople potu spadają z czoła. Tylko tak żeby jakiś sens minimalny w tym wszystkim znaleźć.

Kilometrówki w tempie progowym

W pływaniu to Królik na trenerze polega. Ale sam też stara się pływać szybciej. I dużo zmiennego. Jakieś progowe tempa, interwały i rytmy w bieganiu; jakieś przyspieszki na rowerze robić się stara. Wszystko takie mało konkretne, mało przekonujące, mało zachęcające. Bo w oczekiwaniu.

Zabijanie nudy na trenażerze