środa, 8 grudnia 2021

Najważniejsze zawody

Tyle pomocy; tyle gestów wsparcia i serdeczności; tyle słów otuchy i zachęty. Od wszystkich.

 

Dla Królika najważniejsze zawody ever.

 



 

 

 

 


piątek, 26 listopada 2021

Värmland

 

Dużo czasu w podróży.

 

 

Jeziora. Lasy. Małe miasteczka, których czasy świetności dawno minęły. Uniwersytet, który czasy świetności ma jeszcze przed sobą.

 


 

Mało światła dziennego. Pogoda na pograniczu szarugi i przedzimia.

Poranna orka na przypadkowych basenach. Skandynawskie zwyczaje w szatni i dzielenie toru wzdłuż… 

 



Pożyczony rower. Prawie doskonała infrastruktura rowerowa.

 



Chwile pięknych widoków. Szybkie zanurzenie w otwartej wodzie. 

 



Ulubione fröknäcke z wegańskim serkiem oatly.

Dużo czasu w podróży.

wtorek, 9 listopada 2021

Nurzanie

 

Dużo się dzieje. I treningi mocne do tego. Basenowy początek sezonu, też w przygotowaniu do zimowych zawodów, to sprinty wszystkimi stylami. Królik ani nie umie skakać, ani sprintować, ani pływać trzema z czterech stylów. Rozkład czasów mówi sam za siebie. Relatywnie najgorzej pływa Królik grzbietem. Nie pomaga totalnie beznadziejny start, gdzie Królik najpierw tyłkiem wyhamowuje jakąkolwiek energię z odbicia od ściany, a potem zupełnie nie umie płynąć pod wodą. Czas na 50m żabą i delfinem (klasycznym i motylkowym) jest prawie jednakowy, co tylko dowodzi beznadziei Króliczego koniopsa.

 


 


 

Pewne pocieszenie przynosi perspektywa treningowych sprawdzianów na 200m zmiennym i 400m dowolnym i takież dystanse na zawodach. No i pływanie w zimnej wodzie. Coraz zimniejszej: nurzanie się w Bałtyku (14 stopni), w Wiśle (12 stopni) i w Jeziorku Czerniakowskim (9 stopni). A na początku nowego roku czekają zawody już w całkowitej lodowni. Yupi!

 



 


poniedziałek, 4 października 2021

Meet Lancelot


Lancelot. Pierwszy solidny nowy rower miejski na własność od 11 lat. Batavek odchodzi na emeryturę do piwnicy (przedsionek złomowiska). Przejechał pewnie dobre 80 000 kilometrów. Przeżył wymianę wszelkich bebechów, osprzętu, kół, blokady, nogi, siodełka. Podróżował pociągiem i samochodem.

 


 

A Lancelot jest wyższy, smuklejszy, lżejszy troszkę. Śmiga. Wyśmigał na razie raptem 1000km, ale już był nad morzem, nad Wisłą, jeździł po piachu i lesie, już jechał pociągiem. Już jest kochany i jedyny. Pasujący do Króliczego krzywego kręgosłupa, dźwigający wszystkie bambetle, które Królik ze sobą targa, cierpliwie czekający w dziwnych miejscach, aż Królik (popływa, popracuje, porandkuje). 

 

 



wtorek, 14 września 2021

Brezel mit Kümmel

Właściwie to Królik nie wie, co i jak napisać. Najdłuższy wyścig w Króliczej karierze pływackiej. Plan na przetrwanie został zrealizowany. Bardzo w tym pomogły okoliczności przyrody. Upalna pogoda, ciepłe jezioro, przejrzysta woda, prawie gładka powierzchnia. Pomogły treningi OW, obcięcie i przetestowanie pianki bez rękawów (i to, że mimo barbarzyńskich cięć, nie rozpadła się ona na Króliku w trakcie płynięcia). Pewnie też pomogły treningi basenowe, obóz i dokrętki codziennych treningów. Może nawet przerzucanie żelastwa raz na jakiś czas. Może też fizjo, która próbując ratować Króliczy kręgosłup, przy okazji rozpracowywała pospinane mięśnie pleców i ramion. Pomogła obecność partnerki treningowo-wyjazdowej, dzięki której Królik mógł nie zamartwiać się tysiącem szczegółów.

 

 


 


Start. I Królik sunął sobie długimi pociągnięciami, pianka unosiła bezpiecznie wysoko. Jedna osoba gdzieś z boku. Druga dopędzona szybko. I jeszcze jedna przed Królikiem. Po minucie się z nią zrównał i pomyślał, że trzeba płynąć strategicznie, w nogach, nie wyrywać, to długi wyścig i tak dalej. Co za bzdury. Parę pociągnięć i już był Królik pierwszy. I tak już zostało. Tak już zostało do mety. Królik nie zatrzymywał się, by przetrzeć okularki, by poprawić czepek, by spojrzeć na garmina, by obejrzeć się za siebie. Liczył w głowie różne rzeczy, wyobraźnia pracowała na wysokich obrotach, więc Królik starał się skupić na tym, żeby nie chlapać się, nie zwalniać. Pierwsze 3km były trochę na haju, trochę pod słońce, trochę w oszołomieniu. I przyzwyczajał się Królik, że obok sunie dziewczyna na SUPie prowadząca stawkę. Trochę jak indywidualny support, trochę jak ten motor, który wyziewa spaliny prosto w prowadzącego maratończyka. Na platformie odżywczej pociągnął Królik dwa łyki jakiegoś paskudnego rozpuszczonego żelu z bidonu i gnał dalej.

 




 

Po sześciu kilometrach, kiedy Królik już z ulgą myślał, że to, ile jeszcze zostało jest do ogarnięcia Króliczym rozumkiem, coś się przestało zgadzać. Dopiero wtedy minął Królik start dystansu na 5K. Woda się rozhuśtała i zaczęły jakieś dziwne farfocle w niej pływać. Królik płynął i płynął, i już nie wiedział, czy ma do mety dwa, czy trzy kilometry. Czekał na wypłynięcie zza cypla, który jakoś nie chciał się skończyć. Powoli przestawało mu zależeć na tym, żeby nikt go nie wyprzedził, powoli już było Królikowi wszystko jedno, czy będzie pierwszy, czy ostatni, byle już się to skończyło.

 


 

W końcu na tle miasteczka zabłysły żółte bojki i flagi znaczące metę. To był pewnie jeszcze kilometr i Królik nabrał jakiejś motywacji do wydłużenia kroku. Ta fantazja sprzed ponad dwóch godzin, jak to będzie, jak wygra, nagle zaczęła nabierać realnych kształtów. Nikt Królika nie dogonił, ani z 10K, ani z żadnego innego dystansu. Strasznie samotne to pływanie. To były ponad 3 godziny w wodzie w towarzystwie SUPistki, z którą nie sposób było zamienić słowa, ani nawet się do niej uśmiechnąć, gestem o coś zapytać, czy podziękować. Wygramolił się Królik na rampę i nawet nieźle trzymał pion. Dostał jakiś medal. Ale myślał tylko o tym, żeby jak najszybciej odkleić okularki od twarzy i rozpiąć piankę.

 





Na tym upale wszystkie przytargane ciuchy, kurtka, czapka, okazały się zbędne. Nie było w Króliku nawet cienia zmarznięcia. Przebrał się w letnią kreację, wydudlił colę, zjadł precla (kminek wydłubawszy uprzednio) i łaził po mecie z durnym uśmiechem na pysku.  

niedziela, 5 września 2021

Musculus rhomboideus (lewy)

Od powrotu z obozu treningowego. Ponad 27km w OW w 6 wejściach przez ostatnie cztery weekendy. Temperatura wody spadła z 24 do 17 stopni, a powietrza z upału do 12 w momencie wchodzenia do wody. Aż do utraty czucia w dłoniach i stopach. Bez upału to już w oberżniętej na tę okazję piance. W pozostałe dni basen – trening klubowy z przedłużką – do momentu, kiedy Królicze mięśnie grzbietu odmówiły posłuszeństwa, a maltretowanie ich rozwałkowywaniem piłeczki tenisowej po ścianie nie przynosiło już rezultatu. Więc fizjo i trochę przerzucania żelastwa. Wszystko to ma się zwrócić w postaci dotarcia do mety zawodów za kilka dni. Ciekawe, jak to będzie…

 




 

czwartek, 19 sierpnia 2021

Rytro. Podejście piąte

Letni obóz w Rytrze po raz piąty. W zeszłym roku się nie udało. Dwa lata temu Królik był w jakiejś beznadziejnej depresji i cały ten obóz przemęczył zmuszając się jedynie do treningów na basenie, a poza tym unikając wszystkich i wszystkiego.

 


 

W tym roku pojechał Królik ze złamanym kręgosłupem, ale też sporą chęcią do trenowania. Pływanie na basenie było wyjątkowo sprinterskie, niewielki kilometraż i mnóstwo ćwiczeń, których Królik nie lubi. I jeszcze pływanie pod wodą. No ale jak zwykle ważne wskazówki i postanowienia poprawy ułomnych elementów, które nie starczą nawet do następnego obozu. Królik wziął ze sobą Szkota, nie wierząc nawet, że wyjmie go z samochodu. Słusznie przewidział, że dla kręgosłupa jeżdżenie na szosie będzie gorsze niż pływanie. No ale udało się sześć krótkich wycieczek, na które Królik sam własnym tempem się wybrał, głównie wzdłuż Popradu i Dunajca. Żeby było po płaskim. Żeby pozwiedzać infrastrukturę rowerową, która od 2017 roku ogromnie się poprawiła.

 

Highlightami w tym roku był spływ pontonami Popradem, leżenie w potoku dwa razy dziennie oraz masaże rozluźniające. Ciało Królicze się rozpada w wielu miejscach, boli, ciągnie, dokucza. Ale Królik uwielbia snuć się gdzieś na rowerze, no i pływać 

 







 

How I broke my back in New England

Zwalenie się Królika ze schodów na dzień przed zawodami na Memphremagog okazało się nie takie całkiem niewinne. Królik wystartował w zawodach, popływał na kajaku, zmasakrował sobie znów kolano (no i właśnie kręgosłup) w White Mountains (to była nieudana wyprawa na Mt. Washington, który okazał się za daleko i za wysoko; góry trudne mimo niewielkiej wysokości; no i dramatycznie zmienna pogoda). Potem był jeszcze prawie dwudobowy powrót do PL, no i tak już Królika wszystko bolało, że pojechał na ostry dyżur. Dwa kręgi skompresowane, mnóstwo innych zwyrodnień i problemów. Mocno się Królik podłamał. 

 

Mt. Washington za przełęczą po prawej stronie

 


Gdzieś tam szczyt Mt. Adams

 
Lake Champlain i uroczy promik rowerowy na Grand Isle


Nowy Króliczy Garmin z mapami!

środa, 28 lipca 2021

Zimna woda

 

Open water swimming jest w Stanach normalnością. Pływają wyrośli z college’owego pływania mastersi, pływają dzieciaki, amatorzy. Wśród nich bardzo wiele kobiet. Na pierwszych Króliczych zawodach (pływacko raczej mało atrakcyjnych – spływ jedną milę rzeką) na 122 osoby startujące 65 było w kategorii kobiet. Dziewczyna wygrała wyścig, a wśród 20 pierwszych na mecie osób 14 to były kobiety. Wiele osób startowało w piankach: 17 kobiet (26%) i aż 28 facetów (49%!). Znacznie bardziej wymagający i atrakcyjny pływacko był Kindgom swim na Memphremagog. Najdłuższy pływ (około 25km) ukończyło 6 facetów i 14 kobiet (faceci mieli dwa najszybsze czasy). Na 10mil było 13 kobiet (jedna w piance) i 22 facetów (w tym czterech w piankach). Też dwie najszybsze osoby to faceci. Na 6 mil – 7 facetów (2 w piankach) i 18 kobiet (wszystkie przepisowo). Dziewczyna pierwsza na mecie. Na 3 mile – 11 facetów (6 w piankach) i 15 kobiet (3). I wreszcie na jedną milę 6 facetów i 12 kobiet. W sumie więc kobiet było 72 (4 w piankach), a facetów 52 (12 w piankach). Kobiety są średnio lepsze w pływaniu długodystansowym w zimnej wodzie. To w sumie oczywista oczywistość.

 

Memphremagog w przeddzień startu, następnego dnia było jeszcze ładniej i zero fali


 

 

Królik bardzo przeżywał, że nie mógł popłynąć nic dłuższego na Memphremagog, bo nie miał supportu w kajaku. Zgodnie jednak z żelaznymi prawami fizyki, coś się Królikowi musiało przydarzyć i Królik w dzień przed zawodami zwalił się ze schodów. W ostatniej chwili próbując się ratować, szarpnął jakoś ciałem zrywając sobie chyba jakieś połączenia między mostkiem a szyją i ramionami. Oprócz poobijania tyłka i pleców, to skręty górnej połowy ciała bolały koszmarnie. Może więc dobrze, że nie płynął nic dłuższego, bo nawet ta jedna mila bolała.

 

Następnego dnia (w zupełnie odmiennych warunkach pogodowych i w głębokim zimnym jeziorze) odbył się jeszcze nieformalny pływ śniadaniowy. Jak nieformalny i w deszczu to ludzie schodzili się powoli. Królik wypuścił się na wody jeziora Willoughby razem z pierwszą grupką. Zimno. Trzęsło Królika już od zanurzenia stóp w wodzie. Jeden facet pływał już od pół godziny. Reszta stała po pas w wodzie, gadała, zastanawiała się, gdzie płynąć. W końcu popłynęli. Królik nawet nadążał, przez chwilę miał wrażenie, że pływanie go rozgrzewa, ale utrata ciepła była ewidentna. Każde zatrzymanie na pogadanie i podziwianie widoków wysysało resztki energii. Po około kilometrze wzdłuż brzegu, uradzono wracać. Królik pognał do wyjścia. Poleciał do auta okutać się we wszystko, co miał. Trzęsło go nawet bardziej (duża amplituda bezwolnych ruchów) niż miał skostniałe stopy i ręce, czy niesprawne do mówienia usta. A reszta jeszcze sobie gadała na brzegu zawinięta co najwyżej w mokry ręcznik.

 

Willoughby w dzień po zawodach


 

 

Królik bardzo by chciał lepiej i więcej pływać w OW, ale w porównaniu z tymi ludźmi ma zupełnie zerową odporność na zimno. „Ci ludzie” to co prawda nie byle kto. Były wśród nich Margaret i Vera Rivard. Obie dzień wcześniej zrobiły najdłuższy dystans na zawodach. Starsza siostra, Vera, w wieku 16 lat przepłynęła Kanał La Manche (młodsza nie może się już doczekać aż skończy 16 lat i też będzie mogła). Vera ma na koncie też taką drobnostkę jak 20 Bridges, czyli pływ wokół Manhattanu (jakieś 46km). Leci teraz robić Catalinę. Takie zimne wyzwania niestety poza Króliczym zasięgiem.