niedziela, 10 listopada 2019

Królicza natura objawiona jesienią


Zmiana czasu zbiegła się idealnie z obniżeniem temperatury, z Króliczym zaziębieniem i zjazdem totalnym głowy. Źle z ciałem. Bardzo źle głową. Dawno tak źle nie było. Cała Królicza depresyjno-samotniczo-paranoiczno-uzależnieniowa natura się objawiła. Nie było spania, sensownego trenowania, ani pracy. W ogóle nic nie było. I Królik bał się prawie każdej godziny, żeby już się w ogóle wszystko nie skończyło.

Wzdłuż kanału do Mechelen
Biegowa ucieczka w Heverleebos
Ostatni ciepły weekend nad Morzem Północnym

Może dobrze, a może nie, ale musiał Królik na chwilę do Polski przyjechać pozałatwiać różne sprawy. Najpierw jednak parę dni nad Bałtykiem. Brzydko. Na plaży tłok. Deszcz. Nieruchoma ciemna woda, horyzontu brak. Jakoś Królika to morze tym razem zupełnie nie cieszyło. Ratują treningi. Dwa razy dziennie pływanie, oprócz tego siłownia, bieganie i kąpiel w morzu. Ratują, bo pomiędzy nie ma nawet siły, żeby robić cokolwiek innego niż spać. Zaraz ten ratunek się skończy i znów trzeba będzie się skonfrontować z rzeczywistością.

Takie okoliczności treningowe
Morze martwe
Morze odżyło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz