Od powrotu do Flandrii znów jakaś obłędna rutyna. Czy ona zabija, czy wyzwala myśli i uczucia? Rano 50km rowerem. Oglądanie chmur o świcie. Do tego jeszcze jakaś siłownia lub trenażer. Po południu trzy kilometry pływu. Na razie achilles odpoczywa. Trudno bez biegania, ale noga już nie działała wcale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz