piątek, 12 września 2014

Stolice roweru. Kulturalno-administracyjne salony Ottawy


W stolicy Kanady Królik bywał na kulturalnych i politycznych salonach, obracał się w iście intelektualno-administracyjnym środowisku. Nic dziwnego zresztą, bo to miasto szczęśliwości, które uniknęło koszmaru dziewiętnastowiecznego uprzemysłowienia, a zatem i późniejszej deindustrializacji. Ponad sto pięćdziesiąt lat temu decyzją brytyjskiej królowej (ani ani) ta ledwo odrosła od ziemi mieścina, siedem lat po nadaniu praw miejskich, stała się najważniejszym ośrodkiem administracyjnym kraju. Wykształcona i dostatnia, obyta w świecie i poruszająca się po mieście głównie do biur i z powrotem publika, to idealny target polityki rowerowej. Poza tym Ottawa jest stosunkowo niedużą metropolią i dogodnie położoną w miejscu ujścia dwóch mniejszych rzek do Rivière des Outaouais. Dodatkowo miasto przecina Rideau Canal, wczesno dziewiętnastowieczny raison d’etre Ottawy, powiększając dogodne możliwości rozwoju liniowych szlaków rowerowych.

Śluzy, także dla skręcających w lewo

Ottawa otrzymała kilka nagród za przyjazność pieszą i rowerową, między innymi za budowę ścieżki wzdłuż ulicy Laurier przez samo centrum (kosztem 122 miejsc parkingowych dla samochodów). Ottawa chwali się więc szybkim wzrostem udziału rowerzystów w transporcie zbiorowym (około 3% podróży odbywa się na rowerze), 250 kilometrami ścieżek, systemem roweru publicznego (niecałe 10 000 podróży każdego letniego miesiąca – pamiętamy milion podróży w NY), zamkniętymi dla samochodów w letnie niedzielne przedpołudnia promenadami.

Ścieżka wzdłuż rzeki z oznaczonym objazdem. Ci, którzy chcą skręcić w lewo, mają zatoczkę do zatrzymania się i nie blokowania ruchu na wprost

I faktycznie, po Ottawie jeździ się miło. W śródmieściu bywają pasy rowerowe, czasem oddzielone elastycznymi słupkami (whip post bollards), częściej miejsce rowerów na jezdni pokazują sharrows. Zdarzają się również śluzy rowerowe łącznie z oznaczeniami i miejscem dla rowerów, które chcą skręcać w lewo „na dwa”. Do tego wzdłuż kanału i rzek wiodą odseparowane ścieżki (też dla pieszych), którymi zarządza nie miasto, ale National Capital Region, dzięki czemu system powiązany jest z leżącym po drugiej stronie rzeki i w prowincji Quebec – miastem Gatineau.

Stojaki w centrum. Czasami nie ma wyjścia, jest wejście - po schodach

W czasie pobytu Królika w stolicy Kanady w lokalnej gazecie Ottawa Citizen trwała dyskusja na temat rowerowości miasta. Europejscy turyści krytykowali Ottawę za samochodocentryczność, mieszkańcy bronili jej przyjazności rowerowej (jak na miasto amerykańskie), wspominali o mroźnych zimach, jakich nie ma w Kopenhadze, czy Amsterdamie. Kolejne wypadki z udziałem pieszych i rowerzystów sprawiają jednak, że i codzienni użytkownicy ottawskich ulic krytykują szerokie arterie w środku miasta, po których można jeździć bardzo szybko, brak przejść dla pieszych, niedostatki transportu zbiorowego, wpuszczanie ciężarówek do centrum (bo tylko jednym mostem mogą one przejechać – z pozostałych wykluczyli je protestujący mieszkańcy).

W Ottawie rowerzysta taki jak Królik czuje się jednak bezpiecznie. Tam, gdzie nie ma pasów rowerowych, jezdnie są szerokie, na uliczkach rezydencjonalnych amerykańskim zwyczajem często są four-way-stops. Ścieżkami wzdłuż wody można szybko przemierzyć miasto, choć już trudniej wjechać na most. Jest w Ottawie sporo miejsc „europejskich”, z usługami, targowiskami. Są znaki przypominające kierowcom o rowerzystach, bywają śluzy i dopuszczenie ruchu rowerów w obu kierunkach na ulicach jednokierunkowych.
 
Lokalne uliczki - rowery dopuszczone w ruchu pod prąd. A na takim 40 letnim vintege bike jeździł sobie Królik w Ottawie

Na salonach otrzymał też Królik film dokumentalny (propagandowy raczej) „Bike City Great City” zrealizowany w 2013 roku przez Davida Chernushenko, radnego Ottawy. Jak już z tytułu można się domyślić tezą filmu jest to, że większa przyjazność miasta dla rowerów sprzyja miastu w ogóle – użytkownikom wszystkich środków transportu, mieszkańcom i przedsiębiorcom. Teza ta poparta jest w filmie dwoma przykładami: Kopenhagą (dość oczywiste) i Nowym Jorkiem (choć w Nowym Jorku dużo rowerowego się dzieje, to jeżdżenie po Manhattanie na rowerze jest Królika zdaniem totalnym koszmarem).

Fragment mapy rowerowej Ottawy (zaznaczone rodzaje ścieżek, stacje roweru publicznego, wodopoje i toalety). Film Davida Chernoushenko

Ciekawa jest obserwacja autorów, że jeżdżenie na rowerze przestaje (wraz z lepszą infrastrukturą i upowszechnieniem się roweru) być wyborem stylu życia, a zatem mówienie o wojnie pomiędzy kierowcami i rowerzystami jest nieuprawnione. Kolejna rzecz to stopień feminizacji transportu rowerowego, który świadczy o poczuciu bezpieczeństwa. W Ottawie rowerzystki stanowią 32% osób na rowerach, w Stanach – 24%. Ale zwraca się też uwagę, że bezpieczny rower może być środkiem emancypacji. Był on takim sposobem na większą swobodę kobiet w przestrzeni miejskiej pod koniec 19 wieku, a i teraz może stać się sposobem na niezależność dla dzieci, osób starszych, czy pochodzących z innych mniejszościowych grup.

Ottawa jest samochodowa i amerykańska, ale przez to, że jest dość mała, w sumie jest rowerowi przyjazna. W letnie poranki ruch rowerzystów (zarówno commuters jak i trenujących) był naprawdę spory. Widać jednak (w szczególności jak pojeździ się po większej Ottawie samochodem), że jest to miasto mieszkańców bardzo od samochodu zależnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz