środa, 9 kwietnia 2014

Stolice roweru. Wiosna w Warszawie


Królik dwukółkuje raczej transportowo niż sportowo, choć tej wiosny zdarzyły się już Królikowi takie weekendowe wycieczki rowerowe po 40-50km. Oczywiście z kolarstwem nie ma to nic wspólnego. Choć Królikowi łapki się palą, żeby mieć już lekki i szybki rower. Niestety, już w tym roku nie da rady, za dużo innych planów nagromadziło się Królikowi. Z racji miejsko-transportowo-rowerowych zainteresowań, chce jednak Królik podzielić się kilkoma spostrzeżeniami z wiosennej Warszawy.

Z pracy
Piękna pogoda. Kolega z pracy podchodzi do Królika. Wiesz, ja też dziś przyjechałem na rowerze. Wyraźnie jest z siebie dumny. Królik się uśmiecha, bo kolega, choć ma raptem kilka kilometrów z domu do pracy zawsze przyjeżdża autem. Nie wiedziałem, że tak podrożały bilety autobusowe. Kontynuuje kolega. Królik podnosi brwi w zdziwieniu. Kolega: ale ludzie nawet są wyrozumiali, gdy wsiada się do metra z rowerem. A następnie wylicza: no, prawie kilometr przejechałem z domu do stacji metra, a potem od metra do pracy to też będzie z kilometr.

Z trasy do pracy
Jedzie Królik ulicą Bagatela do Al. Ujazdowskich, a tu masa policji, skrzyżowanie zamknięte, radiowozy stoją w poprzek jezdni,  samochody stoją, piesi zdezorientowani przestępują z nogi na nogę. Znów jakiś ważniak jedzie, w sumie to codzienność na tej trasie. Z Belwederu wyjeżdża kawalkada limuzyn na dyplomatycznych numerach, radiowozy. Skręcają w Bagatelę. Skrzyżowanie wraca do rytmu wyznaczanego przez sygnalizację świetlną. Jedzie Królik DDR-em wzdłuż Alej, a tu znów policyjne koguty błyskają od strony Placu na Rozdrożu. To ta sama kolumna uprzywilejowanych aut wyjeżdża z Alei Szucha, skręca i wtacza się na parking przed Urzędem Rady Ministrów. Najwyraźniej dyplomaci nie mogli przejść 300m dzielących Belweder z URMem, ale przejechać musieli dookoła kilkoma samochodami ponad kilometr, blokując po drodze trzy skrzyżowania.

Znowu z trasy do pracy
Jak to możliwe, że na ulicy, na której obowiązuje zakaz wjazdu codziennie jest korek? Nowy Świat jest zapchany, jest autobusowym ściekiem, jest pełen aroganckich taksówkarzy i szoferów dyplomatycznych bryk, jest niebezpieczny dla dwukółkowiczów. Według rozkładu jazdy ztm w porannych godzinach szczytu na przystanku przy Foksal zatrzymują się 52 autobusy w ciągu godziny. Oznacza to, że ulicą przejeżdżają 104 autobusy w ciągu godziny, jakieś siedemnaście autobusów na 10 minut. Od Ronda de Gaulle’a do bramy UW jest mniej więcej kilometr. A zatem wolno jadący rowerzysta pokonuje ten odcinek w 4 minuty. Oznacza to, że wyprzedzają go średnio trzy, cztery autobusy, za każdym razem grożąc zepchnięciem na krawężnik. W dodatku dla tej trasy praktycznie nie ma alternatywy, przy zamkniętej Świętokrzyskiej, pozostaje tylko przejazd Powiślem, ale potem nie ma którędy wtoczyć się na skarpę.

A tak w ogóle
To Królik dziękuje za idiotyczne inwestycje w dwukierunkowe DDR-y po jednej stronie ulicy, które prowadzą donikąd, kończą się idiotycznie tuż przez skrzyżowaniem, a nie rzecz w tym przecież, żeby jechać wzdłuż jezdni, czy chodnika, ale żeby bezpiecznie przejechać skrzyżowanie. Takie inwestycje powodują więcej zagrożeń niż rozwiązują problemów, a w dodatku sugerują, że ta prowizorka już tak zostanie po wsze czasy, nie wygląda bowiem na to, by te ścieżki mogły być dalej połączone z przejazdem przy zebrze lub wyprowadzone na pasy rowerowe na jezdni. Królik omija z daleka te wynalazki. Tu przykłady skrzyżowania Grójeckiej z Banacha (choć przez Żwirki i Wigury można wreszcie legalnie przejechać na Pole Mokoto) oraz z zupełnie absurdalnego pomysłu DDR-u w Alei Szucha.

Warszawa...

A ponieważ wiosna, to Królik wraca jeszcze do dwukółkowych warszawskich meldunków genderowych
Kolejna tura zliczania rowerzystów i rowerzystek w Warszawie od końca listopada do końca grudnia odbyła się w warunkach mniej sprzyjających, ale wciąż bardzo dobrych do rowerowania. Było może trochę chłodniej, ale rzadko był mróz, niewielkie ilości śniegu pojawiły się na raptem trzy dni. Liczba rowerzystów na króliczych trasach ewidentnie spadła. Królik naliczył 460 osób na rowerach, z czego kobiety stanowiły 19.6%. W sumie miło, że to królicze zliczanie jest dość zgodne z wynikami ankiety przeprowadzonej przez warszawskiego pełnomocnika do spraw rowerowych (tu trzeba wziąć poprawkę na deklaratywność odpowiedzi). Spośród wypełniających ankietę 39% to były kobiety. 30% z nich zadeklarowało, że jeździ na rowerze codziennie (35% wśród mężczyzn), 24% kobiet zadeklarowało, że jeździ cały rok (41% mężczyzn). Styczniowe krótkie, ale dokuczliwe mrozy i sporo śniegu (oraz pęknięta dętka), nawet Królikowi uniemożliwiły dwukółkowanie przez parę dni. Niewiele dało się wówczas naliczyć rowerzystów, podczas gdy na jesieni Królik na drodze do pracy zliczał nawet około 50 rowerzystów, w styczniu na tej samej trasie i o tej samej porze, raptem kilku. No i udział kobiet spadł do 10%. W marcu przepiękna pogoda spowodowała rowerowe bum bum, odsetek kobiet wśród rowerzystów podskoczył znów (jak na jesieni, kiedy było 30.5%) do 29%.

 
Odsetek rowerzystek wśród dwukółkowiczów na króliczej trasie w zależności od pogody


A skoro już się tak społecznikowską Królik tu wypowiada, to jeszcze parę uwag po przeczytaniu raportu policyjnego na temat wypadków drogowych w 2012 roku. Liczba wypadków i liczba zabitych w wypadkach spada w Polsce, mimo że rośnie liczba aut (18 milionów samych samochodów osobowych, 24 miliony wszystkich pojazdów silnikowych). Poraża jednak, że średnio co dziesiąty wypadek kończy się śmiercią, a w obszarze niezabudowanym prawie co piąty. Pod tym względem rejon Komendy Stołecznej Policji jest najbezpieczniejszy pod względem liczby zabitych na 10 000 mieszkańców (6,3), podczas gdy w reszcie mazowieckiego jest ich aż 16,8 na 10 000 mieszkańców. Krótko mówiąc, jeżeli masz 1000 znajomych na fejsie to w ciągu roku jeden z nich zostanie zabity w wypadku drogowym. Trzystu spośród 3571 zabitych to rowerzyści, choć kierowcy zabijają prawie cztery razy więcej pieszych niż rowerzystów. Według policji jednak rowerzyści spowodowali aż 1714 wypadków, w których rannych zostało 1631 osób i zginęły 152 osoby, głównie sami sprawcy, choć rowerzyści spowodowali także 129 wypadków z udziałem pieszych, w których 138 osób zostało rannych i 2 zginęły. Dobrze byłoby wiedzieć, jak wyglądały te sytuacje, czy jak sugeruje to raport rowerzyści rozjechali dwie osoby na śmierć, czy też były to bardziej skomplikowane wypadki, a zginęli sami rowerzyści. Wśród rowerzystów najwięcej ginie dzieci i osób starszych, choć można podejrzewać, że nie stanowią większości wyjeżdżonych rowerokilometrów. Pijani rowerzyści spowodowali 206 wypadków, w których zginęły 23 osoby (zapewne też sprawcy).

I jeszcze aspekt genderowy wypadkowych statystyk (tu posługuje się Królik raportem Anny Zielińskiej z Instytutu Transportu Samochodowego). Mniejszy odsetek kobiet niż mężczyzn ma prawo jazdy, jeszcze mniej kobiet prowadzi auto na co dzień. Udział kobiet w codziennym ruchu drogowym to około 25%, wiec nic dziwnego, że trzy czwarte wypadków powodują mężczyźni, w większości młodzi mężczyźni i oni też częściej są ofiarami. Kobiety procentowo znacznie rzadziej powodują też wypadki pod wpływem alkoholu i wynikające z nadmiernej prędkości. Za to częściej kobiety kierowcy uczestniczą w zderzeniach bocznych, czyli spowodowanych nieudzieleniem pierwszeństwa. Natomiast więcej kobiet mężczyzn jest ofiarą pieszą wypadku, zapewne z powodu większego udziału kobiet z najstarszych kohortach. Tym niemniej ideologia gender wkracza i w tę dziedzinę, coraz więcej kobiet powoduje wypadki agresywną i nieuważną jazdą.

Ciekawe jak to się ma do stylu jazdy kobiet i mężczyzn na rowerach. Bo jednak konwergencji tu Królik nie zauważa. Wręcz przeciwnie. Coraz więcej rowerzystek widzi Królik na mieszczuchach, z koszykami na kierownicy i rozwianą fryzurą, podczas gdy mężczyźni sprawiają wrażenie, jakby środek Warszawy był rowerowym torem przeszkód - jadą na góralach, w kaskach, okularach, obcisłych spodniach, rękawiczkach i kurtkach rowerowych.

1 komentarz: