poniedziałek, 6 lipca 2015

Tydzień bez roweru


Królik obawiał się tego wyjazdu, bo bardzo nie lubi upałów, zdycha po prostu w temperaturach powyżej 25 stopni. A tu okazało się, że było nawet gorzej niż można się było spodziewać. Termometry uliczne w Lizbonie szalały pokazując nawet 40 stopni. Królika dosłownie zwaliło z nóg. Zaległ w hotelowym pokoju z rozkręconą na maksa klimatyzacją. No i już po pierwszej nocy od tego zamkniętego obiegu brudnego, acz zimnego, powietrza, dostał Królik jakiegoś nieprawdopodobnego zupełnie kataru i bólu głowy. Funkcjonowanie, a w szczególności wypełnienie obowiązków służbowych, wydało się więc praktycznie niemożliwe. Najgorszy upał odpuścił po dwóch dniach, ale wciąż było około 30 stopni. Infekcja przeniosła się do króliczego gardła i jakoś Królik dociągnął do końca tygodnia. Bladym świtem udawało się nawet trochę pobiegać wzdłuż Tagu i parę razy popływać w Atlantyku.




Królik miał zamiar wypożyczyć rower i w ten sposób pozwiedzać najzachodniejszą stolicę kontynentalnej Europy. Temperatura okazała się jednak zupełnie nieadekwatna. Chyba pierwszy raz od wielu, wielu lat, przez cały tydzień Królik nie wsiadł na żaden rower. Trzeba jednak przyznać, że Lizbona jest rowerowo trudna nie tylko z powodu pogody. W szczególności w starszych dzielnicach uliczki ledwo mieszczą tuk-tuki czy stare electricos. Różnice wysokości również nie zachęcają do poruszania się rowerem (przynajmniej pod górę). A jeśli chodzi o infrastrukturę, to Królikowi trudno coś powiedzieć, ale to co wyrywkowo bardzo widział, na kolana nie powalało. Owszem, zdarzają się drogi rowerowe wzdłuż rzeki, zdarzają się pasy i sierżanty rowerowe, to wszystko jednak nie tworzy spójnego obrazu udogodnień dla rowerzystów. Widział ich Królik zresztą na ulicach bardzo niewielu. Gorąco było. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz