To wpis samochwalebny i ma na celu wyłącznie
pochwalenie się ostatnimi króliczymi dokonaniami. Bo właśnie zakończył Królik w
zaskakująco dobrym zdrowiu dwunasty tydzień nowego reżimu i sprawozdawczości treningowej.
Plan wymagający, acz elastyczny udaje się
Królikowi dostosować do różnych wymagań pogodowych, tudzież zmieniających się z
dnia na dzień obowiązków zawodowych. Zaletą planu jest też różnorodność
dyscyplin, która chyba pomaga w unikaniu kontuzji, oraz łagodniejszy co czwarty
tydzień.
W planie są grupowe zajęcia spinningowe,
które są trochę substytutem prawdziwego jeżdżenia na rowerze. Jest oczywiście
pływanie, no i biegi.
Za każdym razem przychodząc na zajęcia
spinningowe Królik nie może się sobie nadziwić, że znów zdecydował się na tę
katorgę z ogłuszającą muzyką i lejącym się potem. Obowiązkowość jest jednak
jedną z niewielu (wątpliwych zresztą) zalet Królika, ma on więc nadzieję, że
ten spinning to w ogóle będzie miał jakiekolwiek przełożenie na jeżdżenie na
zewnątrz, które oby już bardzo niedługo się ziściło.
Pływanie basenowe niestety z racji
zatłoczenia basenu jest głównie realizowane w postaci trzaskania kilometrów.
Trzynaście i pół kilometra na trzech treningach w najlepszym tygodniu udało się
Królikowi natrzaskać. Bieganie raczej wolne i niestety częściowo na bieżni
mechanicznej. Ale i tak lepsze niż w końcówce zeszłego roku. I wreszcie
dodatkowe ćwiczenia i poruszanie się na Pernilli po mieście, która już tysiąc
trzysta kilometrów rozjeździła (jak na zimową aurę, to nie najgorzej).
A tych dwanaście tygodni to półmetek drogi do
pierwszych zawodów, jakie Królik zaplanował na ten rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz