środa, 25 lutego 2015

Ibland är kanin kanske en duracellkanin


Minęło osiem tygodni od kiedy Królik wdrożył na własny użytek nowy system sprawozdawczości treningowej i w ogóle nowe treningowe pomysły. Nie ma w sumie się czym chwalić. Królik generalnie ma tendencję do uważania, że wszystko wie najlepiej i już nieraz się na tym sparzył. Tylko że przez te poparzenia też chyba się nieco nauczył. Trochę też nabrał cierpliwości (jeszcze za mało) i bardzo malutko (acz więcej niż dotychczas) zdrowego rozsądku. Jest więc Królik sam sobie trenerem, najwierniejszym kibicem i najkrytyczniejszym krytykiem.

Dość ambitny plan na razie całkiem udaje się realizować. Plan jest jednak przede wszystkim „objętościowy”, a nie „szybkościowy”. To znaczy ostatecznie też ma być coraz szybciej, ale Królik fascynuje się chwilowo głównie totalnymi przebiegami. I rzeczywiście trenuje dużo. Dużo, ale różnorodnie. Dużo, ale elastycznie. Dużo, ale z periodyzacją, dniem wolnym i tygodniem odpoczynkowym. I w sumie Królik sam się sobie dziwi, że daje radę. Nie było (tfu, tfu) żadnego zaziębienia, nie było (puk, puk) żadnej kontuzji. Czasem ma naprawdę wrażenie, że jest jak ten różowy zajączek z reklamy baterii: just keeps going, and going, and going…
 
Bieg "chce mi się"

Bieg "nie chce mi się". Trasa ta sama

Tak całkiem różowo jednak nie jest. Królik wciąż nie może sobie poradzić z tym, że za mało i za wolno biega. Dodatkową atrakcją jest to, że tu nigdzie nie jest płasko. Po prostu nie ma ani kawałeczka, który nie leciałby w dół, albo w górę. A czasem Królik czuje, że pod górę nie ma siły wbiegać, a że mieszka na górce, to zawsze pod koniec treningu ma ostry podbieg. I wtedy czuje najpierw taką niechęć, zdawałoby się nieomal czysto psychiczne uczucie, takie znudzenie (typowe niechcemisię), a potem tętno zamiast rosnąć opada, Królik niezauważalnie zwalnia, dalej już ledwo ma siłę pociągnąć nogę do góry i do przodu. To odcięcie prądu przychodzi jednak zdecydowanie za wcześnie, już po 8 kilometrach, albo po 5 kilometrach i pół godzinie na spinningu, na którym mimo lejącego się potu, zaczyna jakby zasypiać i sam siebie oszukuje nie dokręcając zbyt mocno śruby oporowej.

Spinn "chce mi się"
Spinn "nie chce mi się"

Więc pracuje Królik nad tym, żeby odcięcie prądu nie przychodziło za wcześnie, żeby mieć siłę na wbieganie, i żeby jednak częściej zwyciężał ten różowy duracellkanin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz