Królik uważa się
za doświadczonego miejskiego dwukółkowicza, jednak całe to wieloletnie europejskie
doświadczenie na nic się Królikowi nie przydało w Nowym Jorku.
Po pierwsze. Nowy
Jork jest miastem nieprawdopodobnym, hałaśliwym, tłocznym, nieznośnym; jest miastem
brzydkim, chaotycznym, niesprawiedliwym, buchającym na ulice smrodliwymi
wyziewami przepoconego metra i klimatyzacji budynków, o architekturze do bólu
szczerej co do swojej sztuczności. Nowy Jork jest totalny, jest deliryczny,
żeby użyć określenia Rema Koolhaasa. Jest to miasto, o którym nie można
powiedzieć, że się podoba, czy że chciałoby się tu mieszkać. W Nowym Jorku
każdy świr znajdzie podobnych sobie, a najdziksza zachcianka zostanie
spełniona. Nowy Jork jest jak królowa matka, która wydała na świat wszystkie
inne nowoczesne miasta i sama obumiera. Ale kolejne pokolenia imigrantów z tych
innych globalnych miast codziennie podgryzają odwłok królowej matki, wbudowują weń
własną kulturę, uśmiercają i jednocześnie pozwalają jej na nowo odradzać się
każdego dnia.
Zastrzeżenie. Królik
był w Nowym Jorku bardzo krótko, jeździł niewiele i wyłącznie po Manhattanie i
Brooklynie. Na pewno nie można mówić, że ogarnął sytuację rowerową w mieście.
Ale pewnymi spostrzeżeniami chce się podzielić.
Mniejszy tłok i więcej miejsca dla rowerów na ulicach Harlemu i południowego Brooklynu.
|
Poruszanie się na
rowerze po Nowym Jorku jest niezwykle trudne, nieprzyjemne, często niebezpieczne,
a czasem w ogóle niemożliwe. Już pierwszego dnia Królik próbując się przedrzeć
Uptown Trzecią Aleją pomiędzy autobusami, taksówkami, zaparkowanymi „na chwilę”
samochodami, furgonetkami dostawczymi, wymienił porozumiewawcze spojrzenie z
rowerzystką jadącą obok. Stanąwszy na światłach spytała: a ty skąd jesteś, czy
u was też jest prawostronny ruch? Bo ja jestem z Londynu i nic nie rozumiem z
tego, co tu się dzieje. Owszem, Królik co prawda jest z kraju, gdzie jeździ się
prawą stroną, jak w Ameryce, ale w Nowym Jorku na początku był równie
zdezorientowany.
Ścieżka rowerowa na Williamsburg Bridge jest znacznie przyjemniejsza niż wąski i dzielony z pieszymi boardwalk na Brooklyn Bridge.
|
W południowej
części Manhattanu większość ulic i alei jest jednokierunkowa. Na ogół na tych
czteropasmowych ulicach infrastruktury rowerowej nie ma żadnej. A jeżeli jest
pas rowerowy, to często po lewej stronie jezdni. Prawy pas na ogół przeznaczony
jest wyłącznie dla autobusów. Tak jakby rower po lewej stronie miał być
najszybciej poruszającym się pojazdem. I pewnie byłby, gdyby nie fakt, że z
racji jednokierunkowości, po lewej stronie tak samo zatrzymują się dostawcy, śmieciarki,
taksówkarze i inni. Skręcanie w lewo, jak i
w prawo, jest równie trudne i niebezpieczne. Co jednak, jeżeli pasa rowerowego
nie ma? Czy rowerzysta powinien trzymać się prawej strony jezdni, czy lewej?
Stosunkowo rzadkie zjawisko: pasy rowerowe oddzielone od jezdni i parkujących aut (po lewej stronie jezdni).
|
Żeby poruszać się
bezpiecznie należy znać nie tylko formalne przepisy ruchu drogowego, ale także
kulturę jazdy. To właśnie nieprzestrzeganie tych nieformalnych zasad, może być
bardziej niebezpieczne, niż łamanie kodeksu. Ale w Nowym Jorku wydaje się, że
zasada trzymania się prawej strony jezdni nie obowiązuje i rowerzyści jadą raz
lewym, raz prawym pasem. Królik wielokrotnie jadąc siłą przyzwyczajenia prawą
stroną drogi nie zauważał, że po lewej stronie, cztery pasy dalej, zaczął się
pas rowerowy. Na skrzyżowaniach rowerzyści poruszają się trochę tak, jak piesi,
którzy wychodzą na jezdnię przy pomarańczowej rączce jak tylko można najdalej,
byle tylko samochody nie ucięły im palców u nóg i przechodzą zaraz jak tylko
samochody przejadą. Kierowcy samochodów, choć trąbią przy każdej nadarzającej
się okazji, generalnie przestrzegają sygnalizacji świetlnej i nie dybią na
życie rowerzystów, choć przez tych kilka dni, Królikowi zdarzyło się naprawdę
wiele niebezpiecznych sytuacji, poza tym napotkał na mieście ładnych kilka
białych ghost bike’ów. W Downtown czasami przejechanie rowerem jest po prostu
niemożliwe, cała ulica tak zastawiona jest pojazdami, a do tego chodniki
szczelnie wypełnione są pieszymi. Znacznie przyjemniej jeździ się po Harlemie,
czy dalszym Brooklynie, choć tam pasy dla rowerów to rzadkość, jest więcej
miejsca na jezdniach i mniej samochodów.
Greenway wokół Manhattanu. Niekompletna, dzielona z pieszymi, często bardzo wąska.
|
Do pozytywnych
roweroelementów w Nowym Jorku zaliczyć trzeba ścieżkę wokół Manhattanu. Ta Greenway
Bike Path jest jednak niekompletna, głównie dzielona z pieszymi (w
szczególności fragmenty wzdłuż Hudson River i East River opanowane są przez
biegaczy), źle oznakowana, miejscami bardzo wąska, ze schodami i ślepymi
odnogami. Podobna ścieżka wiedzie przez Brooklyn na Coney Island. Dwukółkować
można też w Central Parku. Niespełna dziesięciokilometrowa wyasfaltowana pętla
opanowana jest przez kolarzy. Jeździć na rowerze można na niej tylko
lewoskrętnie i wyprzedzać prawą stroną.
Jednokierunkowa pętla rowerowa (z podziałem na pasy dla wolnych i szybkich cyklistów) w Prospect Park na Brooklynie, podobnie jest w Central Parku. Dwukierunkowa ścieżka rowerowa wzdłuż Hudson River.
|
Na ulicach Nowego
Jorku rowerów jest stosunkowo mało. Widać przede wszystkim korzystających z
roweru miejskiego oraz kurierów. To jedna z wielu nowojorskich przepaści
klasowych. Z Citibike’ów korzystają w godzinach szczytu dojeżdżający ze stacji
kolejowej lub metra dobrze ubrani umysłowi. Niscy Azjaci i Latynosi w brudnych
odblaskowych kamizelkach na połatanych rowerach co chwila ryzykują życiem
dostarczając powieszone na kierownicy siatki z jedzeniem z restauracji do biur.
Park Avenue zamknięta w letni weekend dla samochodów i opanowana przez rowerzystów i biegaczy. Urowerowieni dostawcy jedzenia czekają pod jednym z biurowców na 42 ulicy.
|
Nowy Jork co
prawda nie jest stolicą państwa, ani nawet stanu, ale pod wieloma względami zasługuje
na miano stolicy świata. Na pewno jednak nie w dziedzinie miejskiego
rowerowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz