Choć bieganie rozlicza Królik raczej w
systemie tygodniowym, koniec miesiąca jest dobrym pretekstem do podsumowań.
Październik był dla Królika bardzo
obciążający jeżeli chodzi o pracę. Zaczął się też zakatarzeniem i przerwą w
treningach biegowych. Ale Królik wrócił do realizacji planu i nawet wprowadził
dodatkowe ćwiczenia ogólnorozwojowe. Udało się ponad 200km przekicać, niestety
kosztem pływania (pogoda była przecież niesamowita), choć i pływania było więcej
niż w ostatnich miesiącach. W niedalekiej perspektywie ma Królik zamiar
zaatakować dotychczasowy rekord na 400m, ale w dłuższej perspektywie przygotowanie
do długich, długich pływów, w zimnej, zimnej wodzie, więc głównie chodzi o
objętość. Ale ponieważ Królik dwa razy w tygodniu pływa „klubowo” to jest i
sporo ćwiczeń technicznych do wszystkich stylów.
W bieganiu wyszła niezła objętość, nawet
treningi wieczorne jakoś się udawały. Gorzej z tempem. Krótkie interwały, te
400m, czy 800m Królik biegał z tempem, które sobie wymyślił, szybszym niż
startowe na 10K. Za to tempówki jakoś nie wychodziły w tempie startowym na 10K.
A chyba skoro 10km chce się tak przebiec, to powinno dać radę zrobić trening 3x
2000m, czy 2x 20minut takim tempem. A tu trochę porażka. Zobaczymy, jak będzie
na listopadowym teście na zawodach.
I jeszcze wyjazd weekendowy w tę letnią
pogodę tej jesieni się udał. 58km i 1500m przewyższeń wykicanych po górkach.
Wspaniałe wrażenia wzrokowe, kinestetyczne i zmęczeniowe. Plus testowanie
jedzenia bananów i orzeszków po drodze. I królicza satysfakcja, że czas na szlakowych
drogowskazach można podzielić przez trzy. Chyba się bardziej Królik
zmaltretował niż po niejednym maratonie, może aż za bardzo, bo były problemy ze
schodzeniem po schodach. Tylko królicze buty trailowe się nie sprawdziły
(ślizgały się na mokrych kamulcach i uciskały lewą stopę), ostatecznie biegał
Królik w zwykłych szosowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz