O, nie! Znowu o jedzeniu?!
Jakie słodycze może
jeść wegański Królik? Wbrew pozorom wiele słodyczy nie jest do końca
wegańskich, nawet cukierki, co wyglądają, jakby składały się jedynie z cukru i
barwnika. Na przykład niemieckie cukierki nimm2 zawierają „skondensowane mleko
odtłuszczone” i “produkt z serwatki”; żelki na ogół zawierają żelatynę. Od
czekolady Królik jest uzależniony, więc nie je nawet gorzkiej.
Ale są ciastka,
ciasteczka, herbatniki. Tylko że prawie wszystkie mają w składzie mleko w
proszku (w Polsce zresztą praktycznie każdy produkt zawiera mleko w proszku),
sproszkowane jaja albo masło. Są jednak ciastka wegańskie, pospolite i tanie.
Chodzi o niderlandzkie speculaas lub szwedzkie pepparkakor. Ciasteczka korzenne,
czy jak by je tam nazwać, kruche piernikowate herbatniki wypiekane tradycyjnie
na Świętego Mikołaja i na Boże Narodzenie. To sama mąka, cukier, tłuszcz
roślinny i przyprawy. Są diabelnie słodkie i niezdrowe w większych ilościach.
Ale wegańskie. W Holandii i Belgii speculaas przyjmują różne formy od twardych
małych ciasteczek „do kawy” (raczej tradycja belgijska), poprzez tradycyjne
większe i z innych form wypiekane, aż po bloki miękkiego piernika (raczej
tradycja holenderska). Generalnie speculaas mogą być zwykłe, albo z migdałami,
ewentualnie oblane czekoladą, ale to już słabo wegańskie.
Królik lubi w
szczególności te firmy Lotus. A że Królik lubi wiedzieć co je, kto i jak robi
to, co Królik je, tym bardziej przywiązuje się do jednego rodzaju. Lotus zaczynał w
latach 1930-tych w Belgii i panuje też na rynku niderlandzkim i francuskim. W
2008 roku przejął szwedzkiego producenta ciasteczek Anna’s. Szwedzkie
ciasteczka mają inny kształt, tradycyjnie służą też do wróżenia. Małe
ciasteczko w kształcie kwiatka kładzie się na dłoni, wypowiada się życzenie i
puka palcem wskazującym drugiej ręki. Jeżeli ciasteczko przełamie się na trzy
części, marzenie się spełni. Zważywszy, ile takich ciastek Królik już z wielką
wprawą napukał na trzy części, powinien być całkowicie spełnionym Królikiem.
W Belgii Lotus
sprzedaje też „pełnoziarniste” speculaas, równie niezdrowe, trochę mniej
słodkie w smaku i twardsze, ale może to dlatego, że samo ciasteczko jest
większe. Jest nawet speculoospasta do smarowania chleba i lody o tym smaku. W
Szwecji pepparkakor są drobniejsze, bardziej kruche, mocniej doprawiane, czasem
z dodatkiem migdałów lub o smaku kawy, czy pomarańczy. Wszystkie te ciastka
można kupić w Polsce. Ciekawe są historie
firm, które wykupują się wzajemnie, jednocześnie często zachowując lokalne
nazwy, no i receptury. Bo smaki są bardzo zregionalizowane; są miejsca, gdzie
preferowane są nieco słodsze smaki, twardsze ciastka, czy jaśniejsze kolory.
Podstawowe speculaas Lotusa akurat wszędzie smakują tak samo, choć w Belgii to
wciąż Speculoos, w Holandii nazywają się Koffie leuketjes, w Szwecji podchodzą
po tradycyjną markę Anna’s (i są wypiekane z innej formy). W Polsce sprzedawane
są w opakowaniu z angielskim Carmelised biscuit. W Stanach i Kanadzie przyjmują
nazwę Biscoff i były rozdawane jako ciasteczko do kawy w samolotach. Niestety nie znalazł
Królik informacji o rocznej liczbie sprzedanych opakowań, czy tonach
sprzedanych ciastek, ale Lotus w 2012 roku miał 280 milionów euro obrotu i
wypracował 25 milionów euro zysku. Sprzedaż musi iść w dziesiątki milionów
opakowań. Trzy czwarte sprzedaje się w Belgii, Holandii i Francji, w tych
krajach i w Szwecji firma zatrudnia 1200 osób. Od lat 80-tych Lotus jest na
belgijskiej giełdzie.
Może raz na jakiś
czas może Królik sobie coś takiego bardzo słodkiego zafundować, w dodatku
prosto z wielkiej korporacji, choć nie aż tak wielkiej jak powiedzmy Kraft
foods, czy Mars, Inc. Może więc Królik zjeść jakiś masowy produkt, do produkcji
którego nie używa się podpuszczki cieląt, czy czegoś w tym rodzaju (przynajmniej
póki co Królik nic o tym nie wie)
Ten tekst nie jest
sponsorowany przez Lotusa, wręcz przeciwnie, Królik niemało pieniążków do skarbonki
tej korporacji wrzucił w zamian za słodkie ciasteczka.
Na jedzeniu powinny być oznaczenia: "vege friendly!" ;)
OdpowiedzUsuńMiło by było, gdyby takie oznaczenia jednoznacznie pokazywałyby, że to vege, gluten-free itp., a jak ktoś ma inne ograniczenia, to by sobie już doczytał w liście ingrediencji. Najważniejsze, żeby można było ufać temu, co napisane na opakowaniu...
OdpowiedzUsuń