piątek, 9 sierpnia 2013

Królik ma teresy... majory, minory...

Doświadczenie uczy. Dziś Królik dowiedział się, że ma teresy. Większe i mniejsze


Jeszcze miasto nie ocknęło się z kaca po sobotnich imprezach, jeszcze przy krawężnikach zalegały tony butelek, kubeczków, papierków, opakowań, a już nad kanałem wioślarskim zebrali się miłośnicy pływania w brudnej wodzie. Zawody niby tylko dla członków klubów pływackich, ale Królik wkręci się zawsze tam, gdzie go nie zapraszają. Choć Królik w nieskończenie wielu zawodach pływackich brał udział, choć wypływał wodę z basenów krótkich i długich, a nawet tych na wolnym powietrzu, żadnego toru wioślarskiego jeszcze swoim pływaniem nie zaszczycił. Królik miał wielką ochotę zapisać się od razu na 4 kilometrowy dystans, bo Królik zawsze mierzy wysoko i od razu wszystko chce, ale dał innym wygrać na długich dystansach i wystartował na skromny kilometrzyk. Swoje w otwartych wodach Królik wypływał, i w morzach, i w wodach słodkich, więc tor wydał mu się wręcz basenowy, trasa prosta jak strzelił (i z powrotem), zero fali, woda ciepła. Tylko potem z uszu i zewsząd te zielone takie musiał Królik wydłubywać. Ostatecznie tylko pięciu pływakom pozwolił Królik zostać z tyłu. No i tak jak po zawodach na basenie, ta dziwna miękkość ramion ogarnęła Królika po wyjściu z wody, ale i coś jeszcze. Kłucie mięśni pleców, takich niedużych, pod pachami niemalże. To teresy. Majory i miniory. Mięśnie obłe większe i mniejsze. Królik uczy się całe życie. Że ma dwa teresy, a raczej w sumie cztery. I że będzie musiał nad nimi popracować.




Garmin był oczywiście między króliczymi uszami, oficjalny czas 19:11


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz