niedziela, 8 kwietnia 2018

Potęga (króliczej) głowy

Królik nienawidzi pozytywnego myślenia, motywowania się, coachingu i tych innych bzdur z zakresu poppsychologii.

Ale...

Przed świętami coś Królik prychał, kichał, aż w końcu odkręcił się kurek z katarem i lało się Królikowi z nosa przez dwa dni bez przerwy. Potem z kolei gardło, oskrzela, kaszel, pocenie się, ból głowy, niechęć do życia. Ale Królik twardo trzymał się przekonania, że nie można leżeć w łóżku. I biegał po wietrze i śniegu, potem jeszcze z litr potu z niego wychodził przez godzinę po biegu; chodził na basen, wszędzie jeździł rowerem, na trenażerze ledwo siedział i ledwo kręcił, ale kręcił. Mimo choroby, mimo świąt udało się codziennie potrenować, popocić się, zażyć słońca, deszczu i wiatru. Królik uważa, że żeby takie zaziębienie zwalczyć, trzeba układowi odpornościowemu dać kopa, a nie rozmemływać go w ciepłym łóżku.

Wisła. Codziennie

I po paru dniach było lepiej. Katar i coś w oskrzelach wciąż zalega, ale Królik uznał, że jest zdrowy i wrócił do mocniejszych treningów. A tu lato się zrobiło. Więc las, Wisła, szlajanie się na rowerze po kilkadziesiąt kilometrów dziennie codziennie pod tym słońcem. I parę fajnych treningów wpadło. Wymyślone przez niekoleżeńskiego kolegę z drużyny 60min ciągiem pływanie z każdą kolejną czterysetką zaczynaną od basenu w stylu w kolejności do zmiennego. Prawie udało się 3600m zmieścić w tę godzinę. No i bieganie, chyba najprzyjemniejszy w życiu trening 10km BNP z trenerką i koleżanką w jednej osobie.

Godzina pływu ciągiem. Ćwiczenie głowy

Na wykresie tempa słabo widać, ale to było jedne z ładniejszych 10km BNP

Takie trenowanie strasznie dobrze robi Królikowi na głowę. A z lepszą głową lepiej się trenuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz