niedziela, 25 marca 2018

13 Półmaraton Warszawski. Najgorszy bieg w życiu

No tak źle jeszcze nie było. Najgorszy wynik ze wszystkich półmaratonów, w których Królik startował (z wyjątkiem tego po piachu na plaży). Relatywnie w ogóle najsłabszy bieg w życiu. Miał zacząć Królik lekko, swobodnie, żeby się nie spalić. No i tak zaczął. Tylko że po niecałych 10km okazało się, że to tempo wcale lekkie nie jest. I mowy już nie było o przyspieszeniu. Utrzymanie tego „lekkiego tempa” zaczęło się robić dramatycznie trudne.

Pogoda była idealna. Trasa łatwa. Wszystko perfekcyjnie zorganizowane. Królik pełen zapału. Ale niewytrenowania się nie oszuka. Po prostu za słaby, za gruby, za wolny jest Królik teraz na jakiekolwiek szybkie bieganie.


Porównuje Królik cztery ostatnie półmaratony. Jak zaczynał Królik swobodnie, dawało radę przyspieszyć w końcówce, było miło, było poczucie siły, było bardzo fajnie, nawet jeżeli wyniki takie sobie. W zeszłym roku Królik za to się spalił na początku. Poleciał za szybko, potem umierał. Ale to, co sobie na początku wypracował, pozwoliło i tak niezły czas wykręcić, mimo że w okropnym stylu. A teraz dramat. Tempo zaczęło się od słabego, by tylko jeszcze wzrastać o parę sekund na kilometrze. Na wykresie skumulowanego tempa, wygląda prawie płasko, ale jednak rosło, rosło też okrutnie zmęczenie Królika i absolutna niemożność przyspieszenia.

13PW na jasnoniebieski kolor. Niby równe tempo, wynik jednak najsłabszy
12PW na zielono. Najbeznadziejniejszy positive split, ale wynik najlepszy z ostatnich półmaratonów

Na wiatrak te wszystkie wymówki o chorobie, o zimnie, o pracy. Po prostu nie trenował Królik tak, żeby pobiec szybciej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz