środa, 28 grudnia 2016

Błędne koło wolnokurczliwości

Przymulenie, przemęczenie, brak szybkości, brak siły. To króliczy stan permanentny przez ostatnie dwa lata. Bo się Królik bez sensu koncentruje na objętości treningu. Wedle zasady:  byle więcej. Na siłę nie starcza już siły. Ani czasu, ani chęci. A jeszcze do tego zaczęły się też jakieś dziwne cyrki z króliczą krwią. 

Królik widzi ten brak siły i szybkości na każdym treningu pływowym – w ćwiczeniach powyżej 200m jest w stanie dotrzymać kroku kolegom, na krótszych odcinkach jest tragedia, zero możliwości przyspieszenia.
 
Test zakwaszenia i mocy na trenażerze w lecie 2016

Test na trenażerze na obozie letnim potwierdził dramatycznie wzrastające zakwaszenie. Może więc zbytnio rozbudowały się te nieszczęsne czerwone włókna mięśniowe, wolnokurczliwe, które lubią kurczyć się w tlenie. Brakuje za to tych szybkokurczliwych, którym tlen do krótkiej pracy nie jest potrzebny.
 
Czasem się Królik zmusi, żeby jednak coś przyspieszyć, dokręcić ...
  Test zakwaszenia na świątecznym obozie też wskazał dziwne wyniki. Się Królik zmęczył zadaniem w płetwach podczas treningu. A potem w czasie testu na 3x400m z progresją, zamiast się zakwaszać, to odkwaszał się od 7.0 do 3.5, po prostu wypoczywał, choć popłynął ostatnią czterysetkę w tempie zeszłorocznych zawodów. Obłęd jakiś.

... albo takie sobie przyspieszenia Królik czasem robi.
No więc wciąż jest to samo: im bardziej Królik zmęczony, tym mniej może przyspieszać, tym mniej ma ochotę na jakieś siłowe ćwiczenia. Tym bardziej jednak czuje się winny, więc wychodzi na trening typu truchtanie, pływanie patrolowym tempem, albo kręcenie ledwo co na rowerze. Królik nie odpuszcza, ale też nie wypoczywa na tyle, by w końcu mógł zrobić jakiś konkretniejszy trening.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz