środa, 13 lipca 2016

Pierwsze pół roku 2016 i przerwa na irlandzkim wybrzeżu


Już jakiś czas temu skończyło się sprawozdawcze półrocze króliczych treningów w 2016. W zasadzie dobrze, że do tego zestawienia nie wchodzą dwa ostatnie tygodnie, które z racji wyjazdu i w ogóle słabej kondycji, wyszły marnie i na pewno zaniżyłyby te niezłe w sumie obrazki.



Nie żeby było tak niesamowicie różowo. W przeliczeniu na dzienne obciążenia minutowe, treningi nie różnią się zasadniczo od tych w poprzednich dwóch latach. Symbolicznie trochę więcej biegania. Choć wciąż  bieganiem słabo, wychodzi jakieś 100km miesięcznie. Więcej pływania, jeżeli udałoby się takie przepływy utrzymać, byłoby z 550km w tym roku. Mniej niż poprzednio pływania w OW. Jeziorko Czerniakowskie niestety nie zachęca, a na razie innych okazji (poza obozem treningowym i innymi drobnostkami) nie ma. Dzięki trenażerowi w domu, udało się zimą pokręcić sporo, od początku roku tyle, co w całym poprzednim. Za to (i między innymi przez to właśnie) Szkot jeździł zdecydowanie mniej na zewnątrz. Na razie niewiele ponad 1200km. Również mniej roweru transportowo-rekreacyjnego, prawie 3200km, ale wakacje jeszcze w rozpędzie, może da się trochę nadrobić.




Ostatnie dwa tygodnie, słabo do tych statystyk przystają, bo się szwendał Królik gdzieś po rubieżach Europy. Było dużo deszczu przywiewanego wściekłym wiatrem znad Atlantyku, zimno i w ogóle cudownie. Było trochę okazji do pojeżdżenia rowerem, ale pożyczane rowery i ciągłe deszcze, temu nie sprzyjały. Zawsze jednak dobrze potrenować trochę podjazdów, których nie ma chyba tylko na nudnym Mazowszu. Pływać w morzu niestety nie dało się wcale, woda okrutnie zimna. Więcej łażenia było niż biegania, po różnych skałkach, plażach, błotach. I w sumie odpoczywania też było dużo, bo się Królik jakoś słabo ostatnio czuje.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz