W sumie wszystko poszło
zgodnie z planem. Po niemalże dwuletniej absencji na zawodach basenowych,
Królik przymierzył się do popłynięcia dwóch ulubionych konkurencji lepiej niż
poprzednio. Trochę się Królik obawiał paraliżującego efektu stresu, który nie
tak dawno uniemożliwił mu prawie płynięcie (klik). Udało się jednak przezwyciężyć
tę największą trudność: na zawodach było po prostu bardzo sympatycznie. Została
więc do wykonania łatwiejsza część – szybko popłynąć.
Na początek 100m
zmiennym. Zmienny na małym basenie składa się głównie z nawrotów, a zatem staje
się wybitnie techniczną konkurencją. I tu Królik zupełnie poległ. Odbicia od
ściany nie dają Królikowi napędu, ani przewagi płynięcia pod wodą, nie mówiąc
już o ponownym spartaczeniu odwrócenia się z grzbietu na żabę. Wynik sprzed
dwóch lat udało się poprawić o całe pięć sekund i Królik bardzo się z tego
cieszy, ale pod względem jakości wykonania, Królik wciąż ma wrażenie, że tapla
się w tej wodzie zupełnie bezładnie. Z porównania międzyczasów widać, że czas
zestawu żaba-kraul został znacznie bardziej poprawiony, niż czas pierwszych
50m. Raczej by to Królik przypisał ogólnie lepszej wydolności niż poprawie
techniki (a już na pewno nie poprawie techniki żabki).
Drugi rekord do
poprawienia był na 400m dowolnym. Poprzedni wynik był podejrzanie dobry, w
szczególności na stan ogólnego niezdrowia, w jakim Królik był wtedy, gdy go
wypływał. Ale 400m to dystans trudny i ryzykowny. Nie można zacząć za szybko,
by po trzech minutach nie nastąpił zgon; ale nie można zacząć też za wolno, bo
jest to na tyle krótki dystans, że zbytniego asekuranctwa już się nie nadrobi.
Przed samym startem od bardzo doświadczonego pływaka Królik usłyszał: nie można
bać się zmęczenia. I z tym mocnym postanowieniem (że się bać nie będzie) stanął
Królik na słupku. Płynął Królik i się zastanawiał, w jakim w zasadzie płynie
tempie, bo chyba jednak za szybko. Zwolnił i wrócił do liczenia w głowie
basenów. I myślał, że wciąż za szybko, że nie da rady, że brakuje tlenu. Ale to
już były ostatnie baseny (przypomniał sobie Królik jak pierwszy raz płynął 400m
na zawodach 10 lat temu i dłużyło mu się to jak maraton jakiś). Czas poprawiony
o osiem sekund. Królik się cieszy, ale…
… ale znów się Królikowi nie podoba styl w jakim płynął. Nawroty
jakieś ślamazarne, nad podniesieniem się trochę na wodzie jak przy sprincie nie
było mowy, długość pociągnięć też była wątpliwa, w każdym razie Królik na tyle
pochłonięty był walką o dostarczanie tlenu poruszającemu się ciału, że zupełnie
nie myślał o tych technicznych elementach tych ruchów. Znów więc chyba poprawa
wyniku nastąpiła dzięki poprawieniu ogólnej wydolności. Sugeruje to też wykres
międzyczasów. Od razu widać, że Królik zaczął za szybko i potem już tylko
zwalniał, tak naprawdę dopiero ostatnie 50m udało się nieco przyspieszyć.
Wykres prawie idealnie pasuje do tego, co Królik wypływał dwa lata temu. Ówczesna
technika pozwalała pierwsze 100m pokonać w zasadzie równie szybko, tylko potem
spowolnienie było znacznie bardziej radykalne.
I jak tu zadowolić Królika, który zawsze znajdzie dziurę w całym
i zamiast cieszyć się poprawą wyników, będzie narzekał na nie dość duże
postępy, na to, że za mało ćwiczył technikę skoku i nawrotów, że za mało
wydłużył DPS. Po prostu intuicyjnie czuje Królik, że pływa lepiej niż dwa lata
temu, a te wyniki to subiektywne odczucie nie dość satysfakcjonująco
odzwierciedlają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz