niedziela, 30 listopada 2014

Pływrekordy padły. Królik niezadowolony

W sumie wszystko poszło zgodnie z planem. Po niemalże dwuletniej absencji na zawodach basenowych, Królik przymierzył się do popłynięcia dwóch ulubionych konkurencji lepiej niż poprzednio. Trochę się Królik obawiał paraliżującego efektu stresu, który nie tak dawno uniemożliwił mu prawie płynięcie (klik). Udało się jednak przezwyciężyć tę największą trudność: na zawodach było po prostu bardzo sympatycznie. Została więc do wykonania łatwiejsza część – szybko popłynąć.

Cisza przed zawodami
Na początek 100m zmiennym. Zmienny na małym basenie składa się głównie z nawrotów, a zatem staje się wybitnie techniczną konkurencją. I tu Królik zupełnie poległ. Odbicia od ściany nie dają Królikowi napędu, ani przewagi płynięcia pod wodą, nie mówiąc już o ponownym spartaczeniu odwrócenia się z grzbietu na żabę. Wynik sprzed dwóch lat udało się poprawić o całe pięć sekund i Królik bardzo się z tego cieszy, ale pod względem jakości wykonania, Królik wciąż ma wrażenie, że tapla się w tej wodzie zupełnie bezładnie. Z porównania międzyczasów widać, że czas zestawu żaba-kraul został znacznie bardziej poprawiony, niż czas pierwszych 50m. Raczej by to Królik przypisał ogólnie lepszej wydolności niż poprawie techniki (a już na pewno nie poprawie techniki żabki).

Porównanie międzyczasów na 400m dowolnym i 100m zmiennym z 2012 i 2014 roku
Drugi rekord do poprawienia był na 400m dowolnym. Poprzedni wynik był podejrzanie dobry, w szczególności na stan ogólnego niezdrowia, w jakim Królik był wtedy, gdy go wypływał. Ale 400m to dystans trudny i ryzykowny. Nie można zacząć za szybko, by po trzech minutach nie nastąpił zgon; ale nie można zacząć też za wolno, bo jest to na tyle krótki dystans, że zbytniego asekuranctwa już się nie nadrobi. Przed samym startem od bardzo doświadczonego pływaka Królik usłyszał: nie można bać się zmęczenia. I z tym mocnym postanowieniem (że się bać nie będzie) stanął Królik na słupku. Płynął Królik i się zastanawiał, w jakim w zasadzie płynie tempie, bo chyba jednak za szybko. Zwolnił i wrócił do liczenia w głowie basenów. I myślał, że wciąż za szybko, że nie da rady, że brakuje tlenu. Ale to już były ostatnie baseny (przypomniał sobie Królik jak pierwszy raz płynął 400m na zawodach 10 lat temu i dłużyło mu się to jak maraton jakiś). Czas poprawiony o osiem sekund. Królik się cieszy, ale…

… ale znów się Królikowi nie podoba styl w jakim płynął. Nawroty jakieś ślamazarne, nad podniesieniem się trochę na wodzie jak przy sprincie nie było mowy, długość pociągnięć też była wątpliwa, w każdym razie Królik na tyle pochłonięty był walką o dostarczanie tlenu poruszającemu się ciału, że zupełnie nie myślał o tych technicznych elementach tych ruchów. Znów więc chyba poprawa wyniku nastąpiła dzięki poprawieniu ogólnej wydolności. Sugeruje to też wykres międzyczasów. Od razu widać, że Królik zaczął za szybko i potem już tylko zwalniał, tak naprawdę dopiero ostatnie 50m udało się nieco przyspieszyć. Wykres prawie idealnie pasuje do tego, co Królik wypływał dwa lata temu. Ówczesna technika pozwalała pierwsze 100m pokonać w zasadzie równie szybko, tylko potem spowolnienie było znacznie bardziej radykalne.

I jak tu zadowolić Królika, który zawsze znajdzie dziurę w całym i zamiast cieszyć się poprawą wyników, będzie narzekał na nie dość duże postępy, na to, że za mało ćwiczył technikę skoku i nawrotów, że za mało wydłużył DPS. Po prostu intuicyjnie czuje Królik, że pływa lepiej niż dwa lata temu, a te wyniki to subiektywne odczucie nie dość satysfakcjonująco odzwierciedlają.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz