sobota, 29 listopada 2014

Stolice roweru. Kierowcy. Rowerzyści. Piesi. Próba sił


Użyteczność
Pożyczywszy niedawno samochód Królik z przerażeniem zobaczył, jak na zamiejskich drogach przekracza dozwoloną prędkość, upaja się przyspieszeniem, wyprzedza, no i ogólnie zachowuje się dość niebezpiecznie. Tak, ten sam Królik, który na co dzień złorzeczy na kierowców, którzy przejeżdżają na późnym pomarańczowym, nie zatrzymują się przed zieloną strzałką, zajeżdżają drogę rowerzystom, nie przepuszczają pieszych na przejściach. Ten sam Królik, któremu będąc na rowerze zdarza się przejeżdżanie przez przejścia dla pieszych, omijanie stojących na światłach samochodów z lewej i z prawej strony, przejeżdżanie na czerwonym świetle, jazda na rowerze po chodniku. Ten sam Królik, który idąc pieszo lub kicając, przebiega jezdnię na skos w niedozwolonym miejscu, idzie ścieżką rowerową, przechodzi na czerwonym świetle, idzie w słuchawkach na uszach jednocześnie wpatrzony w telefon. Królik popełnia te wszystkie wykroczenia i stanowi zagrożenie dla siebie i innych nie z premedytacją, czy złą wolą, nie z pogardy dla innych użytkowników dróg, ani z chęci mordu, po prostu tak jest łatwiej.

Wydaje się, że każdy dąży do zwiększenia swojej użyteczności w zależności od sposobu poruszania się. Kierowca jedzie szybko (przekracza dozwoloną prędkość), bo to (przynajmniej teoretycznie) zmniejsza czas jazdy, ale też dlatego, że jest to po prostu przyjemne. A koszt (ryzyko poniesienia kosztu) jest niewielkie. Dla rowerzysty najgorsze jest zatrzymywanie się (więc jedzie mimo czerwonego światła, przejeżdża przez przejścia), a jazdę gładkim asfaltem jezdni przedkłada nad jechanie po nierównej i krętej drodze dla rowerów. Korzyści z poruszania się pieszo polegają między innymi na tym, że można robić jednocześnie inne rzeczy: przeglądać gazetę, słuchać muzyki, wysyłać smsa, no i na piechotę wybiera się jak najkrótszą trasę. Różnymi  sposobami poruszania się rządzą zupełnie różne logiki i większość osób będzie się zachowywać tak, żeby było im jak najwygodniej.

Józefów. Substandardowa i niepotrzebna infrastruktura - więcej problemów niż pożytku 

Road rage
Ma jednak Królik wrażenie, że road rage, a w szczególności wyładowywanie emocji na innych/odmiennych użytkownikach ruchu, ostatnio jakoś się nasila. Jeszcze nie tak dawno, raczej rzadko leciały w kierunku Królika bluzgi od kierowców. Ostatnimi czasy nagromadzenie takich zdarzeń następuje (a może to Królik inaczej jeździ?). Kierowcy opuszczają szybę, zwalniają nawet i mniej lub jeszcze mniej uprzejmie zwracają uwagę: tam jest ścieżka! Nie biorą rzecz jasna pod uwagę, że na tę „ścieżkę” nie da się legalnie (albo i fizycznie) wjechać, że urywa się ona za kilkaset metrów, że skręcając w drugą stronę nie ma sensu na nią w ogóle wjeżdżać, że manewr wjeżdżania i zjeżdżania z niej jest znacznie bardziej niebezpieczny niż jazda jezdnią, że może nie być ona połączona z przejazdem dla rowerów, a jeżeli jest często wpada się w niekorzystny cykl świateł i trzeba czekać razem z pieszymi dwa razy, zamiast na przykład od razu przejechać całe skrzyżowanie skręcając po jezdni w lewo, że ta ścieżka to faktycznie ciąg pieszo-rowerowy, wąski, prowadzący przed samym przystankiem, o fatalnej nawierzchni.

Niektórzy kierowcy też w inny sposób manifestują swoje niezadowolenie z obecności Królika na rowerze na jezdni. Wyprzedzają na grubość lakieru, trąbią, celowo zajeżdżają drogę, by nie dało się rowerem ominąć aut stojących przed przejściem po prawej stronie. I choć w całej populacji kierowców są to zachowania raczej rzadkie, Królik doświadcza takich sytuacji co najmniej parę razy dziennie. W Króliku też się wtedy coś gotuje, też miota jakieś bluzgi, też najchętniej dogoniłby takiego kierowcę i zajechał mu drogę. Dlaczego sytuacja uliczna wywołuje takie emocje? Co się dzieje, że spokojni i delikatni w innych sytuacjach ludzie (jak Królik), posunęliby się do rękoczynów, gdy ktoś inny zajedzie im drogę?

Krakowskie Przedmieście - codzienne pole negocjacji

Tak zwane społeczności
Wydaje się Królikowi, że w Warszawie sporo ostatnio się mówi o komunikacji. Pretekstem są wybory samorządowe, otwarcie po remontach Świętokrzyskiej, Targowej, dyskusje o odśnieżaniu dedeerów, o odblaskach i zmianie przepisów dotyczących pierwszeństwa na przejściach dla pieszych. I dobrze. Ale ta dyskusja nie jest rozmową i szukaniem optymalnych rozwiązań (optymalizacją użyteczności jak największej liczby użytkowników). Tak zwane społecznościowe sposoby komunikacji pozwalają kisić się poglądom jednej strony, podsycać skrajne opinie, umacniać się w przekonaniu, że ma się rację, a to ta druga strona jest roszczeniowa, chamska, reprezentuje niewielką mniejszość, terroryzuje, nie rozumie i nie chce dostrzegać oczywistej prawdy i w ogóle jest debilna.

Królik też się tym ogromnie podnieca. Ale im więcej czyta komentarzy i argumentów tak zwanych kierowców, tym bardziej przepisowo stara się jeździć. I nawet nie tylko wtedy gdy popełnia wykroczenie (przejeżdżając po pasach, nie jadąc dedeerem), zastanawia się, jakich argumentów przeciwko jego obecności na drodze, użyłaby ta strona. Przecież jest za zimno na jazdę rowerem, przecież ma Królik czarną kurtkę i tylko dwie lampki, przecież jedzie raptem 18km/h, przeciska się między samochodami, przecież nie przepuścił pieszych na pasach. Tym bardziej też irytują Królika ignorujący zieloną strzałkę kierowcy, kierowcy przejeżdżający pieszym po piętach na pasach, przyspieszający, by przeskoczyć skrzyżowanie na jasnoczerwonym, jeżdżący o wiele, wiele, wiele za szybko, parkujący na trawnikach, chodnikach i przejściach.

Bezkarnie i "niemoralnie"

Próba sił i obrona moralności
Coś się zmienia. Czy może Królik częściej jeździ jezdnią? A może w ogóle jest więcej rowerzystów, w dodatku coraz bardziej świadomych swoich praw? Może ludzie się ładują na fejsach i innych forach takimi złymi emocjami (jak Królik) i wszędzie widzą tę drugą grupę łamiącą przepisy i przeszkadzającą/zagrażającą innym? A przecież nic tak nie boli, jak to, że ktoś inny łamie bezkarnie przepisy. Rowerzysta śmiga po chodniku, przejeżdża po pasach, omija samochody – bezkarnie, na oczach stojących w korku kierowców. Kierowcy przekraczają dozwoloną prędkość, nie ustępują pierwszeństwa, zagrażają pieszym i rowerzystom – bezkarnie.

System komunikacji, jak każdy układ społeczny, rządzi się oprócz praw formalnych, niepisanymi regułami. Przez dojście do głosu ignorowanych dotychczas grup pieszych i rowerzystów układ nieco wypadł z równowagi, zachwiał się dotychczasowy porządek i nieformalne reguły (piesi czekają potulnie przed przejściem, rowerzyści boją się w ogóle korzystać z jezdni). Teraz muszą utrzeć się nowe, nieformalne zasady. Jest to więc swoista próba sił. Na ile kto może sobie pozwolić. A ponieważ bolą kierowców bezkarnie łamane przez rowerzystów przepisy, nawet jeżeli rower na jezdni nie zmniejsza użyteczności korzystania z drogi, niektórzy z nich będą występować w roli broniących starego porządku i w imieniu całej grupy. Wręcz sami ukarzą się altruistycznie, czyli sami poniosą stratę (po wyprzedzeniu rowerzysty, zwolnią i zajadą mu drogę), by bronić wartości moralnych (trzeba przestrzegać przepisów, czyli na rowerze jechać „ścieżką”). Dużo lepiej można się poczuć stając w obronie wyższych wartości (przestrzegania przepisów, bezpieczeństwo „wszystkich”, dbania o środowisko, o przyjazność miasta), niż gdy zachowanie swoje tłumaczy się małostkową zawiścią o kilkadziesiąt centymetrów przestrzeni, o dodatkowe pół minuty czekania na zielone światło.

Układ nieformalnych zasad rządzących ruchem na ulicach się przebudowuje, ale Królik nie miałby nic przeciwko temu, żeby jednocześnie następowała przebudowa realnej infrastruktury, by utrudnić wzajemne zabijanie się na drogach i zmiana przepisów wspomagająca egzekwowanie praw tych, którzy na ulicach nie są uzbrojeni w półtorej tony stali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz