sobota, 11 października 2014

Jesień. Kaszlem, pracą, łopatką


Wrześniowy obłęd treningowy ustąpił niestety jesiennej mizerii. Mimo że pogoda nadal niemal letnia, Królika znów męczy jakaś pełzająca po jego płucach i oskrzelach infekcja budząca w nocy napadami kaszlu. Poza tym nawał pracy wyłączył praktycznie cztery dni w tygodniu z jakiegoś sensownego funkcjonowania, kiedy to Królik wychodząc o siódmej rano z domu wraca koło ósmej, albo i dziesiątej wieczorem.

Nie ma kaszlu, który powstrzymałby Królika od wyskoczenia ze Szkotem na dłuższy spacer albo inne pohasanie

Do tego Królik słynny ze swej gorliwości w nabawianiu się kolejnych kontuzji, tym razem coś sobie naciągnął w plecach. Ot, taki niewielki ból pod prawą łopatką. Nic takiego, myślał Królik i nadal pływał i jeździł ze Szkotem w trasy. Aż coś się całkiem zablokowało i bolało już stale. Łeee, naprawdę rozwałkowywanie ITBSów to nic, w porównaniu z bólem towarzyszącym uruchamianiu stawów żebrowo-kręgowych (że też tam w ogóle są jakieś stawy!). Czymże bowiem jest ból przypominający łamanie kończyny w porównaniu z wrażeniem miażdżenia klatki piersiowej i łamania kręgosłupa, przy którym nie da się oddychać, który promieniuje do ucha, małego palca u dłoni i stopy?!

W związku z trudną sytuacją pracową króluje Królikowi ryżowa dieta, głównie z pudełka
Królicza zawodowa masakra niestety będzie trzymać aż do Bożego Narodzenia. Musi więc Królik nauczyć się jakoś z nią żyć, a przede wszystkim wbudować jakoś treningi w plan tygodnia. Ten nadmiar pracy w założeniu jest swoistym haraczem, jaki Królik zapłacić musi, by od stycznia na jakiś czas mieć zupełnie inne (lepsze) warunki i okoliczności (naprawdę inne) pracy. I tego już się Królik nie może się doczekać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz