niedziela, 20 lipca 2014

Towarzyski aquathlon nad Jeziorkiem Czerniakowskim


Królik wciąż był pierwszy. Zaczęło się to robić naprawdę irytujące...


Jeszcze się Królik nie zdążył rozpakować po ostatnim aquathlonie, a tu już królicza siostra (sportowamama.blogspot.com) zaczęła namawiać na organizację własnej imprezy. I tak cały tydzień wypełnił się przygotowaniami do kameralnego, towarzyskiego pływowo-biegowego przedpołudnia. W dzień zawodów Królik najpierw objechał dwukrotnie trasę biegu rozwieszając tasiemki, a potem przez muł i nenufary przytargał wypełniony piachem baniak i zatopił go na środku jeziora. I właściwie był już usatysfakcjonowany swoją dawką atrakcji, a tu trzeba było jeszcze parę rzeczy ogarnąć i intensywnie pomyśleć, co tu jeszcze może pójść nie tak, no i wystartować.

Opłaca się szybko pływać…

Plan Królika był prosty i taki, jak tydzień wcześniej: popłynąć mocno, a potem byle dobiec. Do wody weszło w sumie dziesięć osób, w większości o nieznanych Królikowi możliwościach pływackich. Więc zaczął Królik mocno, może nawet trochę za szybko, i już po chwili nie widział z boku nikogo. Pierwszy raz w życiu Królik był autentycznie pierwszy, na prowadzeniu i to uczucie uskrzydlało wręcz Królika, który wcale nie zwalniał. Zawracając w połowie dystansu jakoś Królik nie bardzo się zorientował, kto jest gdzie, tak był zajęty swoją rolą lidera. Wychodząc z wody był już więc Królik mocno zmęczony i wcale nie miał wielkiej ochoty biegać w tym rozpalonym już, mimo wczesnej godziny, powietrzu. Noga jakoś za bardzo nie bolała, ale biegło się Królikowi, jak to ostatnio, źle, wolno i mozolnie. Myślał, że ma pewnie maksymalnie dwie minuty przewagi nad większością zawodników, którzy zaraz go dogonią. Tak przeczłapał Królik pierwsze okrążenie, czyli około 1800m i wciąż biegł sam. Zastanawiał się, czy czegoś nie pomylił, czy może reszta się potopiła. Na drugiej pętli wreszcie usłyszał za sobą jakieś kroki, ale postanowił się nie oglądać za siebie, żeby nie sugerować, że zamierza podjąć walkę. Kroki się skradały, zbliżały, ale jakby wcale Królika nie zamierzały wyprzedzać. Królik psychicznie przytłoczony swoją pozycją starał się choć utrzymać (i tak wolne) tempo. Kroki w końcu Królika wyprzedziły informując, że są i tak o jedno kółko do tyłu. A więc Królik wciąż był pierwszy. Zaczęło się to robić naprawdę irytujące.

Szybkie, ale znacznie dłuższe niż przewidywano, pływanie

…ale jeszcze bardziej opłaca się szybko biegać

Wreszcie jednak znalazł się Krasus (www.biecdalej.pl) i zdjął z Królika brzemię prowadzenia i ostatecznie prawie dwie minuty wcześniej przybiegł na metę. Królik doczłapał do końca czterdzieści pięć minut i parę sekund od momentu startu. Przyszedł moment przyjrzenia się temu, co zarejestrowały garminy zwycięzców. Trasa pływania, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, miała 870-900m. Królik pokonał ją w tempie 1m43s/100m (szybciej niż tydzień wcześniej w piance), co dało mu po pływaniu jakąś obłędną przewagę prawie czterech minut nad drugim najlepszym pływakiem. Dystans biegowy na szczęście był dobrze zmierzony i wynosił około 5400m. W sumie więc był to dystans bardzo zbliżony do popularnych zawodów aquathlonowych 1-5km. Wynik Królika w porównaniu z takim właśnie dystansem w Olsztynie był niemal identyczny. Tam trochę więcej pływania i trochę szybciej, ale za to w piance (czyli minuta dłużej w strefie zmian), tu trochę więcej biegania, ale tym samym żółwim tempem.

Start. Medale, dyplomy, nagrody. Zdjęcia dzięki uprzejmości wydawnictwa Inne Spacery

Kolejni rozemocjonowani zawodnicy dobiegali do mety, nie dane im jednak było odpocząć, bo zaczęły się dyscypliny dodatkowe: rzuty do celu i skok w dal tyłem. A wreszcie i dekoracja, nagrody, poczęstunek. Powoli i organizatorzy mogli się odstresować widząc, że większość uczestników wyglądała na zadowolonych.

Królik dziękuje i gratuluje wyniku, pomysłu i organizacji siostrze (sportowamama.blogspot.com) oraz wszystkim uczestnikom, też tym którzy tylko biegali, tylko rzucali, czy skakali, sędziowali, kibicowali lub zajmowali się dziećmi, dzięki nim wszystkim Królik poznaje nowy wymiar sportowych przyjemności.

3 komentarze:

  1. Twoje tempo pływania jest imponujące. Kurczaki, dołożyłeś mi Króliku 5 minut na 900 metrach, to przepaść! Gratuluję, chylę czoła i... trzymam kciuki za ozdrowienie króliczej łapki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Eh, gdyby Królik JEDEN kilometr potrafił przebiec w Twoim tempie maratońskim... Ale jeszcze się policzymy. Królik będzie szybciej biegał, Ty poprawisz pływanie. To znaczy Królik też zamierza poprawić pływanie :)

      Usuń
    2. Będzie się zatem działo.. :)

      Usuń