Choć decyzji o zaprzestaniu spożywania produktów
zwierzęcych nie podejmował Królik akurat z końcem roku, czy wręcz 1 stycznia,
bo do dat symbolicznych znaczenia nie przywiązuje, to zbliżający się koniec
roku daje pretekst do podsumowań.
Jak wiadomo króliki mięsa nie jedzą. Królik
całe lata już nie tknął żadnego biegającego, latającego, ani pływającego
stworzenia, ani innego trupa. Od trzech lat nie je Królik też żadnych
zwierzęcych wydzielin. Czyli zostaje marchewka. Marchewka na zimno, marchewka
na ciepło. No i to w zasadzie takie urozmaicenie. Królik ma wielką inwencję
kulinarną, ale niekoniecznie warunki i cierpliwość przekucia tych idei w
posiłki. Króliczy posiłek składa się więc na ogół z jednego dania, jednej michy
pełnej świeżych lub ugotowanych warzyw, michy pełnej owoców. Może być też
kasza. Gryczana, jaglana, bulgur, quinoa, makaron ryżowy. Czasem sobie Królik
pozwoli sobie na orzechy, czy pieczywo (choć w nim nie wiadomo, czy nie siedzi
ukryty wróg w postaci serwatki, dodawany do wypieków).
Jest w tych wyborach oczywiście króliczy
lans, uleganie modzie, ale też pewna historia. Bo królicze preferencje i nawyki
żywieniowe zmieniały się dość drastycznie. Dzieciństwo nakarmione przez
króliczych rodziców, było dodatkowo utrudnione zewnętrznymi okolicznościami.
Jeśli chodzi o świeże warzywa, to szczytami osiągnięć placówek żywienia
zbiorowego końca lat osiemdziesiątych były przecież: surówka z kapusty, tarta
marchewka z jabłkiem, pomidor z cebulą i mizeria. Królik przeszedł w
dzieciństwie szlak takich stołówek, a potem jeszcze szkołę harcerskiego jedzenia
na obozach, gdzie kanapka z pasztetem podlaskim i keczupem, była szczytem
marzeń i kulinarnego wyrafinowania. Ciekawe, że Królik w ogóle patrzył na świat
dziecięcym poczuciem prostych opozycji w życiu. Są tacy co jeżdżą na wakacje
nad morze, inni w góry. Jedni wolą zimę, inni lato. Ci co wolą kino, nie lubią
czytać książek i odwrotnie. Są miłośnicy psów i miłośnicy kotów (inaczej niż
wiele dzieci, nie uważał Królik kotów za samice psów). Te wykluczające się
opozycje istniały też w jedzeniu. Co wolisz? Ser biały, czy żółty? Truskawki,
czy czereśnie? Ogórki, czy pomidory? Wychodzenie z domu to odkrywanie
nieznanych do tej pory połączeń smakowych, ogromne zdumienie Królik przeżył na
przykład zobaczywszy, że do twarożku dodać można pomidory (a nie tylko rzodkiewkę
i szczypiorek), a parówki zapiec w piekarniku z serem żółtym. Wiele lat
samodzielnych decyzji żywieniowych Królika, już w czasach wszelkiej obfitości i
wyboru, było jednak próbą zadośćuczynienia za bezsmakowe, stołówkowe
dzieciństwo, za brak czekolady, lodów, coli, gumy do żucia.
Dzieciństwo i stołówki nie tylko wzbudziły
ochotę na słodycze, ale skutecznie obrzydziły też Królikowi klasyczny obiad –
zupa i drugie (ziemniaki, surówka, mięso). Przede wszystkim jednak obrzydziły
mięso, które na ogół jawiło się pod postacią: kotletów mielonych z twardymi
chrząstkami, cuchnącej wątróbki, czy potrawki z kurczaka z oślizgłą skórą. A Królik
lubił dobre mięso: pierś z kurczaka na obiad, pieczony schab na kanapkę, czy
tuńczyka z puszki do sałatki. Ale chyba początkowo przede wszystkim z lenistwa
i braku umiejętności Królik nie przygotowywał mięsa, jadł tylko to, co mu
podano w rodzinie, bo do restauracji do Królik nie chadzał i chadza.
A teraz nie tylko że zrezygnował Królik ze
słodkich erzaców dzieciństwa, nie tylko zrezygnował z trupów i zwierzęcych
wydzielin, ale też pogodził Królik w sobie różne opozycje. Lubi teraz zarówno
truskawki, jak i czereśnie. I pomidory, i ogórki. I w ogóle wszelkie warzywa i
owoce, o istnieniu których jeszcze kilka lat temu nie miał pojęcia i powoli
próbuje nie tylko marchewki, ale zupełnie nowych smakowych połączeń. Ale to
jest tu jeszcze Królik na bardzo niezaawansowanym poziomie.
Szczerze i autentycznie podziwiam wegan. Inwencja twórcza i praca jaką trzeba włożyć w to, by się zbilansowanie żywić jest ogromna. Do tego dochodzą problemy z jedzeniem "na mieście" czy u znajomych. Szacun Króliczku!;)
OdpowiedzUsuńDzięki, Krasus. W weganizmie nie ma nic heroicznego, no chyba właśnie, że siedzi się ze znajomymi w knajpie, w której wegańska jest co najwyżej herbata. Na co dzień nie jest wcale trudno. A w przypadku Królika fajne jest to, że dzięki weganizmowi zaczął myśleć trochę poważniej o tym, jak to, co je wpływa na jego zdrowie i treningi; no i o takich ogólnoetycznych sprawach.
Usuń