piątek, 27 grudnia 2013

Marchewka, czyli osiem lat bez trupa


Choć decyzji o zaprzestaniu spożywania produktów zwierzęcych nie podejmował Królik akurat z końcem roku, czy wręcz 1 stycznia, bo do dat symbolicznych znaczenia nie przywiązuje, to zbliżający się koniec roku daje pretekst do podsumowań.

Jak wiadomo króliki mięsa nie jedzą. Królik całe lata już nie tknął żadnego biegającego, latającego, ani pływającego stworzenia, ani innego trupa. Od trzech lat nie je Królik też żadnych zwierzęcych wydzielin. Czyli zostaje marchewka. Marchewka na zimno, marchewka na ciepło. No i to w zasadzie takie urozmaicenie. Królik ma wielką inwencję kulinarną, ale niekoniecznie warunki i cierpliwość przekucia tych idei w posiłki. Króliczy posiłek składa się więc na ogół z jednego dania, jednej michy pełnej świeżych lub ugotowanych warzyw, michy pełnej owoców. Może być też kasza. Gryczana, jaglana, bulgur, quinoa, makaron ryżowy. Czasem sobie Królik pozwoli sobie na orzechy, czy pieczywo (choć w nim nie wiadomo, czy nie siedzi ukryty wróg w postaci serwatki, dodawany do wypieków).




Jest w tych wyborach oczywiście króliczy lans, uleganie modzie, ale też pewna historia. Bo królicze preferencje i nawyki żywieniowe zmieniały się dość drastycznie. Dzieciństwo nakarmione przez króliczych rodziców, było dodatkowo utrudnione zewnętrznymi okolicznościami. Jeśli chodzi o świeże warzywa, to szczytami osiągnięć placówek żywienia zbiorowego końca lat osiemdziesiątych były przecież: surówka z kapusty, tarta marchewka z jabłkiem, pomidor z cebulą i mizeria. Królik przeszedł w dzieciństwie szlak takich stołówek, a potem jeszcze szkołę harcerskiego jedzenia na obozach, gdzie kanapka z pasztetem podlaskim i keczupem, była szczytem marzeń i kulinarnego wyrafinowania. Ciekawe, że Królik w ogóle patrzył na świat dziecięcym poczuciem prostych opozycji w życiu. Są tacy co jeżdżą na wakacje nad morze, inni w góry. Jedni wolą zimę, inni lato. Ci co wolą kino, nie lubią czytać książek i odwrotnie. Są miłośnicy psów i miłośnicy kotów (inaczej niż wiele dzieci, nie uważał Królik kotów za samice psów). Te wykluczające się opozycje istniały też w jedzeniu. Co wolisz? Ser biały, czy żółty? Truskawki, czy czereśnie? Ogórki, czy pomidory? Wychodzenie z domu to odkrywanie nieznanych do tej pory połączeń smakowych, ogromne zdumienie Królik przeżył na przykład zobaczywszy, że do twarożku dodać można pomidory (a nie tylko rzodkiewkę i szczypiorek), a parówki zapiec w piekarniku z serem żółtym. Wiele lat samodzielnych decyzji żywieniowych Królika, już w czasach wszelkiej obfitości i wyboru, było jednak próbą zadośćuczynienia za bezsmakowe, stołówkowe dzieciństwo, za brak czekolady, lodów, coli, gumy do żucia.

Dzieciństwo i stołówki nie tylko wzbudziły ochotę na słodycze, ale skutecznie obrzydziły też Królikowi klasyczny obiad – zupa i drugie (ziemniaki, surówka, mięso). Przede wszystkim jednak obrzydziły mięso, które na ogół jawiło się pod postacią: kotletów mielonych z twardymi chrząstkami, cuchnącej wątróbki, czy potrawki z kurczaka z oślizgłą skórą. A Królik lubił dobre mięso: pierś z kurczaka na obiad, pieczony schab na kanapkę, czy tuńczyka z puszki do sałatki. Ale chyba początkowo przede wszystkim z lenistwa i braku umiejętności Królik nie przygotowywał mięsa, jadł tylko to, co mu podano w rodzinie, bo do restauracji do Królik nie chadzał i chadza.




A teraz nie tylko że zrezygnował Królik ze słodkich erzaców dzieciństwa, nie tylko zrezygnował z trupów i zwierzęcych wydzielin, ale też pogodził Królik w sobie różne opozycje. Lubi teraz zarówno truskawki, jak i czereśnie. I pomidory, i ogórki. I w ogóle wszelkie warzywa i owoce, o istnieniu których jeszcze kilka lat temu nie miał pojęcia i powoli próbuje nie tylko marchewki, ale zupełnie nowych smakowych połączeń. Ale to jest tu jeszcze Królik na bardzo niezaawansowanym poziomie.

2 komentarze:

  1. Szczerze i autentycznie podziwiam wegan. Inwencja twórcza i praca jaką trzeba włożyć w to, by się zbilansowanie żywić jest ogromna. Do tego dochodzą problemy z jedzeniem "na mieście" czy u znajomych. Szacun Króliczku!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Krasus. W weganizmie nie ma nic heroicznego, no chyba właśnie, że siedzi się ze znajomymi w knajpie, w której wegańska jest co najwyżej herbata. Na co dzień nie jest wcale trudno. A w przypadku Królika fajne jest to, że dzięki weganizmowi zaczął myśleć trochę poważniej o tym, jak to, co je wpływa na jego zdrowie i treningi; no i o takich ogólnoetycznych sprawach.

      Usuń