piątek, 1 stycznia 2021

Voorbij 2020

Oczywiście Królik spieprzył nogę znów. I znów nie może przebiec nawet 100m… ani normalnie schodzić po schodach…

 

Ale podsumowawczo:

Dziwny to był rok. Pod wieloma względami. Korona może najmniej dziwna z tego wszystkiego… Zaczęło się od CUTa w lutym. Potem było obłędne bieganie na wiosnę i zmasakrowanie achillesów. Tylko że od lipca można było wrócić do pływania. Na jesieni i w zimie kolejne próby powrotu do biegania za każdym razem kończyły się rozrywaniem ścięgien, bo Królik chce za szybko i za dużo.

 

 

To był rok jeżdżenia na rowerze. Sporo ponad 12 000km na zwykłym miejskim rowerze. Poza tym, mimo wszystko, udało się wypływać 454km, wybiegać 1673km i jeszcze trochę godzin wykręcić na trenażerze. No i była jeszcze siłownia (albo drążki w osiedlowym parku). Nowa rzecz dla Królika w sumie. Przed CUTem i po. I praktycznie zaczął się Królik podciągać, aż oczywiście coś w łopatce strzeliło.

 


 

Dużo się działo też z głową i w głowie Królika. I w pracy też niełatwo było. I zero podróży. Tylko dwa krótkie wyjazdy do PL przez cały rok. A poza tym świat zawężony do tego, co dostępne w odległości 30km od domu. Prze cały rok Królik był raptem sześć razy nad morzem. Ciężko było w 2020…

 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz