czwartek, 28 września 2017

Stolice roweru. Barcelona

Cztery dni służbówki w stolicy Katalonii. Wokół manifestacje, zatrzymania, policja, miasto obwieszone flagami, krzyczące o możliwość głosowania w referendum. Tymczasem pogoda niesamowicie letnia, morze przejrzyste, czyste, z łagodną falą. Popływał Królik, pobiegał wzdłuż brzegu. I pojeździł trochę na rowerze.

Stolica Katalonii i jej rower publiczny

Rowerzystów w Barcelonie trochę jest. Niewątpliwie dwóch rodzajów: miejscowych poruszających się w celach transportowych oraz turystów, głównie jeżdżących wzdłuż morza, leniwie i niezbornie. Najpopularniejszą marką rowerową w Barcelonie zdaje się być Decathlonowy B'twin: w odsłonach składanych, miejskich, górskich. Jest też publiczny ViuBiCiNg, z którego Królik miał nadzieję skorzystać, ale nie jest on dostępny dla przygodnych użytkowników: kupić można jedynie roczny abonament (i tylko za pośrednictwem hiszpańskiego konta), trzeba czekać aż karta do roweru przyjdzie pocztą. Rozczarowujące. Ale miejscowi zdają się korzystać masowo z 6000 rowerów rozstawionych w ponad 400 stajenkach w mieście. Według danych ze strony operatora do tej pory w 2017 roku było już prawie 10 milionów wypożyczeń, ale średni czas korzystania jest bardzo krótki, raptem 13 minut. System ilościowo nie jest wiele większy niż warszawskie veturilo. W Barcelonie jednak działa on cały rok. Dla porównania w Warszawie rocznie są 2 miliony wypożyczeń, a średni czas użytkowania wynosi 22 minuty.


Droga rowerowa pomiędzy jezdniami

Na skrzyżowaniach takie rozwiązanie nieuchronnie prowadzi do konfliktów

W rankingach Copenhagenize Barcelona figuruje stale od 2011 roku, gdy rozpoczęła od 3 miejsca, w 2017 jest na 11 pozycji. Infrastruktura rowerowa nie uzasadnia jednak, dlaczego Barcelona znajduje się wśród najbardziej urowerowionych miast na świecie. Dziewiętnastowieczny układ urbanistyczny rozbudowy Barcelony jest jej zaletą i przekleństwem. Łatwo znaleźć drogę i poruszać się równoległymi ulicami, ale skrzyżowania co sto trzydzieści metrów są strasznie irytujące i nieekonomiczne. Ścięte narożniki kwartałów w szczególności ograniczają widoczność, jako że są zastawione kontenerami na śmieci, ogródkami kawiarnianymi, parkującymi autami. Piesi za każdym skrzyżowaniem nadkładać muszą po kilkadziesiąt metrów do przejścia schowanego za ściętym narożnikiem. Ruch samochodowy w Eixample jest przytłaczający. Standardowe ulice układu są często jednokierunkowe z dwoma pasami ruchu. Szersze aleje mają po trzy pasy dla samochodów w każdą stronę. Oczywiście w starszych dzielnicach jest ciasno i bardziej pieszo.

Niełatwa zmiana kierunku i kolizja z ruchem pieszych

Przejazd przez plac

Infrastruktura rowerowa jest bardzo różna. Są drogi poprowadzone chodnikiem, są jednokierunkowe i dwukierunkowe pasy po jednej stronie jezdni, no i najbardziej kuriozalne dwukierunkowe pasy idące środkiem jezdni (pomiędzy jezdniami dla obu kierunków). Trudno zrozumieć logikę takiego rozwiązania. Co prawda po takim pasie rowerowym raczej nie łażą piesi i nie parkują samochody, ale poza tym zalet chyba brak. Jest się w środku samochodowego smrodu i hałasu, trudno wydostać się z takiej drogi do jakiegoś skrętu. To jest właśnie największą trudnością w poruszaniu się po Barcelonie, że zmiana kierunku jest poszukiwaniem urwanego gdzieś pasa, czy drogi rowerowej, której nie wiadomo nawet gdzie szukać. Przejeżdżanie przez różne gigantyczne skrzyżowania, place, czy ronda też nie jest przyjemne, jako że dziwne prowadzenie pasów rowerowych powoduje, że nagle rowerzysta znajduje się pośrodku, pomiędzy kilkoma pasami dla aut rozjeżdżającymi się w różnych kierunkach. Co prawda kierowcy zdają się być wyrozumiali i uważni, ale nie znając tych skrzyżowań na wylot, nie przejeżdża się przez nie komfortowo.

Oznaczenia drogi rowerowej na bulwarze w Badalonie

Droga pieszo-rowerowa wzdłuż morza na wysokości El Masnou


Niestety nie zdążył Królik wypróbować krajobrazowej Ronda Verda, czyli ponad 70-km trasy rowerowej wokół Barcelony. Zdaje się jednak, że w wielu miejscach składa się głównie z oznaczeń, a trasa biegnie wraz ze szklakami pieszymi. Jeździł Królik fragmentem Ronda Verda wzdłuż morza i jeszcze dalej na północ/wschód. Palmy, plaża i widok na morze rekompensują porwaną i źle oznaczoną infrastrukturę rowerową, choć chyba wiele można by poprawić stosunkowo niewielkimi nakładami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz