Królik wziął dodatkowe zlecenie, żeby zapłacić za bilet do
Norwegii i konieczną wymianę butów narciarskich. Termin wyjazdu niestety był
mało negocjowalny. No i trafił Królik po raz kolejny na deszczowo-zlodowaciały,
ciepły okres, zupełnie nie narciarski. Historia króliczych niepowodzeń w zakresie nart biegowych obejmuje wszystkie poprzednie sezony:
W 2010 pierwszy raz próbował Królik jak ostatnia łamaga jeździć
na pożyczonych nartach, było cudnie.
W 2011 nie było żadnego wyjazdu na narty.
W 2012 sezon narciarski przeleżał Królik w szpitalu.
W 2013 w Nordmarka śniegu było sporo, za to Królik miał złamane
żebro, ledwo się ruszał, a na nartach nie zrobił nawet 50km.
W 2014 roku przemęczył Królik 300km w bardzo ciepłej i wodnistej
aurze w Nordmarka, no ale dawało się jeździć (klik).
W 2015 roku dwa razy był Królik na nartach w Sztokholmie, po
prostu nie było śniegu.
No a w tym roku to już zupełna pogodowa tragedia, dopełnia
obrazu serii niepowodzeń. Są nowe buty (wreszcie nic nie obciera), nowe
wiązania, stare sprawdzone narty (akurat dla takich słabeuszy technicznych jak
Królik i na słabe warunki śniegowe). Jest powyżej zera i leje deszcz. Jeszcze
pierwszego dnia próbował Królik na krótkiej trasie nowy sprzęt, było w
porządku. Jeszcze drugiego dnia zrobił Królik swoją ulubioną ponad 30km trasę.
Jeszcze się dało, choć padał deszcz, śnieg był ciężki i nasiąknięty wodą, a
niżej to już raczej był tylko lód sowicie polany deszczem. Trzeciego dnia już
nawet tego lodu zaczynało brakować, deszcz lał cały dzień, a Królik zamienił
narty na bieganie i basen.
Czwarty dzień i siedzi Królik przy stole, gapi się na szyby, po
których spływa deszcz, i tłucze to zlecenie, dzięki któremu miał kasę na nowe
narciarskie buty i bilet, żeby tu przyjechać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz