niedziela, 19 stycznia 2014

Niewinni i bandyty. O owocach do picia


milk is for babies drink fruit

To hasło na dużej butelce Froosha o smaku bananowo-ananasowo-kokosowym. Królika ulubionym. Oprócz tego w krajach Beneluxu, Wielkiej Brytanii i Irlandii Królik pija Innocentych (Innocent). A w Norwegii Bandytów (Bendit). Gęste soki owocowe. Smoothie. Czasem dla Królika, który żadnych czekoladek, batoników ani takich innych nie jada, stają się ratunkiem w podróży, gdy w dworcowym kiosku nie ma owoców na sztuki (nawet po astronomicznej cenie). 


W Polsce są oczywiście Kubusie i inne podobne. I w Polsce większość takich gęstych soków jest z dodatkiem marchwi, na zachodzie to raczej rzadkość. Podstawą gęstości jest banan, ale też mango, ananas, czy kokos. Oczywiście te kupne cuda są okrutnie słodkie, połowa objętości to zapewne sok z winogron. Więc butelkowane soki smoothie z jednej strony są niewinną wegańską napitką, z drugiej jednak strony – bandyckim cukrowym atakiem. 



Lepiej zjeść banana i popić wodą.  Albo zrobić sok samemu. I tak robi Królik w domu. Banan, mrożone truskawki, mango, trochę mleczka kokosowego, świeże jagody, co tam akurat się znajduje pod ręką. Czasem wychodzą z tego raczej lody niż coś do picia. Królik w lecie zapija się i zajada takimi owocowymi paciami różnej konsystencji i temperatury. A że teraz za oknem lód, to tak się jakoś Królikowi skojarzyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz