czwartek, 28 grudnia 2023

2023

To chyba nie był łatwy rok. Dużo rodzinnych spraw. Dużo pracy. Problemy skórne i inne cielesne. Dwa służbowe wyjazdy do Belgii, jeden do Łodzi i jeden do Szwajcarii (połączony z pływaniem oczywiście). Parę dni nad Bugiem, weekend nad morzem, weekend w Kazimierzu, jeżdżenie po okolicach w poszukiwaniu wody. I weekend w Austrii na długi pływ. To wszystko. 

Sportowo bez rewelacji. W tym roku udało się… poprawić wynik na 400m dowolnym na 6:01… to jeszcze kolejne lata świetlne do złamania sześciu minut. I do zawodów na 3km, 5km i 17.5km dołożyć rekord przepływu rocznego ponad 1000km (dokładnie 1024km do 28 grudnia). Bardzo cieszą żony dokonania: ogromne postępy w pływaniu, debiut na wodach otwartych i zawodach basenowych. Królik pęka z dumy.

 

Niby udało się troszkę pobiegać, a potem nawet przebiec 5km ciągiem, ale znów Królik zapadł na szczypanie achillesów… Achillesy już prawie cztery lata zepsute… Roweru mało (około 4300km), ale za to chodzenia było naprawdę dużo, też dlatego, że Królik sobie ustawił dzienne minimum kroków i pewnie drugie tyle co na rowerze udało się wychodzić po polach i lasach (głównie z pieskiem). Do tego było trochę siłowni, trenażera, kajaka, kosza, ping ponga.

 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz