niedziela, 4 listopada 2018

Koniec złotej jesieni

Się Królik wybrał na długi weekend na krótki wyjazd pływowy. Fajnie było i urodziły się nowe uwagi do poprawiania Króliczego kraula. Jak zwykle sporo tego jest i jak zwykle obiecuje sobie Królik, że będzie nad tym wszystkim solidnie pracować. Pocieszającą uwagę otrzymał też od mistrza, że nie warto Króliczych nóg uruchamiać, skoro i tak Królik nastawia się na długie dystanse (i to w butach), a tak naprawdę dlatego, że mnóstwo jest do poprawy w górnej części ciała. 

Jesienne kwiatki w polu

Pływał Królik wolno, ale za to w szybkiej grupie. Nie wyszło tego pływania tak obłędnie dużo: niecałe 23km w trzy i pół dnia. Mały basen, więc i czasy wydają się niezłe. Na przykład z takiego zadania 9x200 swobodnie popłyniętego w tempie 3:01. Albo 6x100 ze skokiem w tempie 1:22 (to już było na granicy umierania). 

Akwen pływowej kaźni jesiennej

Chyba pierwszy taki wyjazd, kiedy nie było dodatkowego biegania, ćwiczeń na sali, wyjść w teren. Za to się w końcu porządnie wyspał Królik, co w domu jakoś nie wychodziło. A na steraną główkę Króliczą to dobry lek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz