Zdumiewa Królika, że przy
trzydziestostopniowych upałach, tylu jest rowerzystów na warszawskich ulicach.
Dwukókowanie w takich warunkach jest dla Królika niezłą torturą. Po paru
minutach wszystko lepi się od potu. Do pracy musi Królik zabierać ubranie na
zmianę i to łącznie ze zmianą bielizny. A wystarczy, że temperatura spadnie
poniżej 20 stopni; wystarczy, że rano spadnie niewielki deszcz i już na
warszawskich ulicach zagęszczenie rowerzystów spada dramatycznie, choć są to
warunki (przynajmniej dla Królika) znacznie znośniejsze.
Przygląda się Królik mijanym w stolicy
rowerzystom i zastanawia się, co wyczytać można z tego, jak jadą i jak
wyglądają oni i ich rowery. Na modzie, stylu, designie, trendach nie zna się
Królik równie świetnie co ślepy na kolorach, ale nie może oprzeć się wrażeniu,
że kilka mód jest obecnych w Warszawie.
![]() |
Typ miejski |
Są więc rowerzystki i rowerzyści miejscy.
Ubrani „normalnie”, po cywilnemu, na rowerach miejskich (błotniki, obudowa
łańcucha, bagażnik, koszyk na kierownicy), plecy mają raczej wyprostowane niż
pochylone, jadą stosunkowo wolno, widać ich przede wszystkim w śródmieściu, a
najwięcej rowerzystek jest właśnie w tej grupie.
Są tacy, co wyglądają jakby właśnie wyjechali
z lasu: kask, okulary, rękawiczki, lycra, często spd, rower mtb na furkoczących
grubych oponach, do tego pękaty plecak na pochylonych plecach. Tutaj dominują
mężczyźni.
Ale chyba najliczniejsza jest grupa
pośrednia. Rowery mtb, czy trekkingowe – trochę dostosowane do jazdy po
mieście: błotniki, bagażnik, czasem fotelik dla dziecka. Lycra niekoniecznie, raczej
cywilne ubranie, torba, plecak, czasem sakwa. Niekiedy kask, ale i sandały;
rower na terenowych oponach, ale z koszykiem.
![]() |
Typ kurierski |
Nieliczną kategorię stanowi typ kurierski
(nie tylko kurierzy) – na wyścigowych rowerach, często starszych, na ostrych
kołach, z wąskimi kierownicami i torbą na jedno ramię. Są jeszcze oczywiście
kolarze, ale ci to raczej na trasach wylotowych, ewentualnie na Agrykoli. Są
konserwatorzy ze spółdzielni mieszkaniowych, hydraulicy i budowlańcy na Wigrach
i Jubilatach, zbieracze złomu i rowery obklejone i obwieszone wszystkim, co się
tylko da dosiadane przez starszych panów z piłsudczykowskim wąsem i wojskową
kurtką; zdarzają się rowery poziome i inne wynalazki; a sezonowo też veturilo.
Poza nielicznymi wyjątkami wszystkie te typy
łączy dość wąski przedział wiekowy rowerzystów. O celach ich wędrówek nie może
się Królik wypowiadać, ale nie może się Królik oprzeć wrażeniu, że w
przeciwieństwie do Amsterdamu, czy Kopenhagi bardzo niewiele tych podróży to
takie zwykłe wyskoczenie do sklepu, na targ, na pocztę. Że w Warszawie wciąż dominuje
jazda „rekreacyjna”, ewentualnie do pracy – traktowana jako pewne zadanie na
trasie dom – śródmieście. W bardziej urowerowionych miastach rower po prostu
jest – jest stale, stoi pod domem, pod sklepem, pod kinem, stacją kolejową –
dźwiga zakupy z targu do domu, odwozi na pociąg, do teatru, na plażę. Jeżdżą
znacznie młodsi i całkiem starzy. Właściwie nie jeżdżą, tylko tak się
przemieszczają. Ruszyć się gdzieś bez roweru, to jak wyjść z domu bez butów.