Obóz
pływacki w górach. Jak rok temu. Pływania jednak mniej. Słabsza ekipa i trochę
mniej czasu na treningi. Wyszło niecałe 30km w dziesięciu treningach. W zeszłym
roku było o prawie 10km więcej i było znacznie ciężej.
![]() |
Świt. Pora na pierwszy trening pływowy |
![]() |
Siódma. Zaraz wskakujemy do wody |
Czy
Królik coś poprawił w swoim pływaniu przez ten rok? Może trochę, choć rok temu
w lipcu przed obozem też była jakaś zwyżka formy. Wreszcie odważył się Królik
nagrać swojego delfina. Nie ma aż takiej wiochy, jak się można było obawiać i
jak by wskazywało okrutnie wolne tempo, gdy Królik tym koniem pływa.
![]() |
Tatry widoczne ze słowackiej strony |
Za
to w tym roku dużo roweru i Królik zadowolony, bo jeździł w tym roku do tej
pory tyle co nic. Wyszło prawie 260km i 3400m przewyższenia w pięciu wyjściach.
Górki były męczące, podjazd na Przehybę Królika zniszczył do reszty. Z racji
bolącej stopy rower musiał starczyć i łażenia/biegania po górkach nie było
wcale. Ale stopa chyba zaleczona.
![]() |
W drodze na Przehybę |
![]() |
Trasa wzdłuż Popradu. Najbardziej płaska i odpoczynkowa w okolicy |
Jeden
dzień znów trochę taki odpoczynkowy. W zeszłym roku były kajaki górskie i to
było wyzwanie. W tym roku spływ Dunajcem i to było też wyzwanie, ale bynajmniej
nie sportowe. Bardzo ładnie jest w Pieninach i na wodzie sobie płynąć jest
bardzo miło, ale trzy godziny w pontonie w upale, z bachorami, bez możliwości
kontrolowania tego, co się dzieje, poruszanie się z leniwą prędkością, to była
naprawdę katorga gorsza niż niejeden trening.
Wydolnościowo
ten obóz bardzo udany, technicznie może gorzej, bo na rowerze Królik wiele się
nie nauczył, ćwiczenia gimnastyczne szły Królikowi gorzej niż pokracznie, w
pływaniu też wciąż te same błędy wychodzą. Ale przed nieuchronnie zbliżającą
się operacją może najważniejsze jest takie ogólne przygotowanie ciała do
totalnego zjazdu i degradacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz