Codziennie niezmiennie zastanawia Królika miejscowa kultura
rowerowa. W Sztokholmie na rowerach dojeżdża do pracy mnóstwo ludzi, optycznie
znacznie więcej niż Warszawie, nawet w ostatnich, niezbyt pogodowo
sprzyjających, warunkach. Jest to jednak inna kultura niż ta, jaką zna Królik z
miast holenderskich, flamandzkich, czy z Kopenhagi.
To na wskroś miejskie, na modłę holenderską, rowerowanie można zaobserwować
w Malmö, czy w uniwersyteckim Lund. Klimat jest tam łagodniejszy, jest
całkiem płasko. Większość osób jeździ na różnej maści rowerach miejskich, z
bagażnikami, koszykami. Jeżdżą w zwykłych ubraniach, butach, na ogół bez kasku.
Pokonywane odległości nie są duże, a ludzie jeżdżą po zakupy, do pracy, odwożą
dzieci do przedszkola czy szkoły, wieczorem jadą do kina, na imprezę czy do
restauracji. I to właśnie to jeżdżenie dla przyjemności, jeżdżenie w grupie,
rozmowa na parkingu rowerowym przed kinem, przypadkowe spotkanie na targu, gdy
rower jest raczej po to by dźwigał zakupy, charakterystyczne jest dla tej
kultury.
![]() |
Lund. Dzień jak co dzień |
![]() |
Lund. Parking rowerowy (koszyki). Rowery uniwersyteckie, oprócz
tego jest system roweru miejskiego
|
![]() |
Bike and Ride, darmowy, chroniony, otwarty całą dobę parking na
1500 rowerów przy stacji Malmö C, zwykłe sprawunki w sobotni
poranek w Malmö
|
W Sztokholmie natomiast przeważająca część rowerzystów jeździ na
sportowo. Królują górskie rowery i to takie z bajerami, amortyzatorami,
hamulcami tarczowymi, wpinanymi butami. Wielu rowerzystów jest ubrana zupełnie
na sportowo: specjalne spodnie, ochraniacze na espedy, odblaskowe kurtki lub
kamizelki, mają też pokrowce na plecaki i kaski, przeróżne światełka, kamerki.
Dla tej kultury charakterystyczne jest raczej dojeżdżanie tylko do pracy,
przemieszczanie się samotnie z punktu A do punktu B, jak najszybciej.
Pokonywanie dość dużych odległości ze znaczącymi różnicami wysokości
rzeczywiście wymaga większego wysiłku, a całe to uzbrojenie rowerowo-odzieżowe
dwa razy dziennie tylko opłaca się zakładać i znów zdejmować.
![]() |
Sztokholm. Tegoroczna chlapa na ulicach
|
Przy okazji premiery filmu (i pokazu w parlamencie) „Bikes vs.
Cars” szwedzkiego reżysera Fredrika Gerttena, dyskusja o kulturze rowerowej
Sztokholmu znalazła też miejsce w gazetach codziennych. Przedstawiciele tej
rowerowej kultury nazywani są potocznie „memils” (od „medelålders man i lycra”), czyli
mężczyźni w średnim wieku w lyckrze. Słusznie
ktoś zauważył, że ta kultura jest trochę nieinkluzywna, nie zachęca innych
(kobiet, bardziej miejskich rowerowców, starszych) do jeżdżenia, bo oni nie
mają sportowego roweru, lampek, espedów i tak dalej, i nie czują się częścią
takiego podchodzenia do rowerowania w mieście. Dodatkowo jeżdżący szybko i
często niebezpiecznie memils, skutecznie ich odstraszają.
![]() |
Sztokholm. Ciemnym rankiem memsils pędzą do pracy
|
To wszystko prawda, ale Królik jeżdżąc ponad 10km do pracy czy
na basen, w styczniową paskudną pogodę, po ciemku, przez zwały śniegu i lód,
wspinając się na wysoki most naprawdę cieszył się, że ma pseudogórską Pernillę,
szerokie opony, stuptuty, rękawice narciarske i tak dalej. Sama topografia
miasta i zimowy klimat naprawdę nie zachęcają do takiej miejskiej kultury
rowerowej. Jazda zimą po Sztokholmie zupełnie co innego niż przejechać się parę
kilometrów po płaskim jak stół Amsterdamie, z siatką zakupów dyndającą na
kierownicy.
![]() |
Niektóre drogi dla rowerów w ogóle nie były odśnieżane,
odladzane
|
![]() |
Sztokholm. Zimowe trudne warunki. Często też bardzo nieciekawe
otoczenie (mosty, wiadukty)
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz