Słaby treningowo był ten dziewiętnasty. Królik
zaliczył odnowienie się niemocy kolana na drugim pięknym biegu zimowym już na
początku roku. I potem był największy ból w Hvarze, największa nadzieja na Iles
of Scilly i największe rozczarowanie, czyli DNF, na Stockholms skärgården.
Zawody pływackie tylko jedne OW 3km na Mazurach. I żadnych więcej startów.
Ogólne zwątpienie w sens jakichkolwiek.
 |
Tygodniowe przebiegi... jak widać, z tygodnia na tydzień coraz gorzej |
 |
Średnia dzienna... tylko w pływaniu pewien postęp |
Była jeszcze wycieczka na Hardangervidda. Obóz w
Rytrze i w Kołobrzegu. Były jak zwykle wyjazdy służbowe. Wszystkiego jednak
znacznie mniej niż w poprzednich latach. Przez kolano bardzo mało wyszło
biegania, raptem 1540km. Pływania więcej, nawet najwięcej, czyli 813km.
Skandalicznie mało roweru (niecałe 5000m i całe ZERO kilometrów na szosie),
przez jeżdżenie autem, przez wyjazdy, przez niemoc głowy. Trochę więcej
trenażera niż poprzednio, no i żelastwo na siłowni. Standardowo wyszło niecałe
trzy godziny użerania się z Króliczym ciałem dziennie.
Były w dziewiętnastym dwie przeprowadzki, masa
formalności przeróżnych, nowa praca. Wiele rozczarowań, wiele nadziei. Ta zima
też wyjątkowo bez wyjazdu na narty, bez świątecznego obozu w Szczyrku. Trudny
był to rok dla Króliczego ciała i Króliczej głowy. A następny raczej nie będzie łatwiejszy.
Highlights
 |
Weekend na Mazurach w styczniu, ostatnie bieganie bez obaw o nogę |
 |
Polarne upały w maju na Hardangervidda |
 |
Majowa służbówka w Irlandii |
Mixed blessings
 |
Zawody na Isles of Scilly... które dały nieszczęsnego slota |
 |
Flandria... niby jak w domu, niby pięknie, ale jednak trudno... |
Downsides
 |
Hvar... najboleśniejsze zawody ever... przyczyniły się do zasadniczego DNFa |
 |
Czy może być coś bardziej upokarzającego, dołującego, załamującego niż płynięcie motorówką przez morze, które miało się pokonać wpław... |