Wyjazdy służbowe, ferie na nartach i tak w
tym jakoś mało pływania było. Królik po kilku dniach bez wody, zaraz boi się
regresu w pływaniu, jakby proces zapominania czucia wody był bardzo gwałtowny. Do
pływackich zawodów jednakże jeszcze kilka miesięcy. Za to biegania przez te
wyjazdy więcej i dobrze może, bo się półmaraton zbliża. Królik miał się
przygotować solidnie, ale wychodzi jak zawsze. Stale wymówki jakieś. A to
ślisko i nie ma jak przebieżek zrobić. A to zmęczony Królik po pływaniu i tempo
progowe ledwo ledwo cieplejsze jest od truchtania. A to bieganie pięć dni pod
rząd i od trzeciego dnia to już w ogóle tylko truchcik wychodzi. A to były
podbiegi, więc na coś szybszego nie ma już mocy. A to miało być długie
wybieganie, ale Królik skrócił, bo leje deszcz, a następnego ranka dwugodzinne
ostre pływanie.
 |
Z rana nad Wisłokiem |
 |
To tutaj skradziono Królikowi kolce do biegania |
Słabo więc Królik widzi ten swój
półmaratoński start, ale przynajmniej chyba (?) nie popełni idiotycznego błędu
z zeszłego roku i nie wypali się po 3 kilometrach. No i nie zrobi też sobie
trzech dni odpoczynku przed startem, co zgubne się okazało. Tyle już się Królik
o sobie dowiedział, że nie może robić przerw w treningach, że go to fizycznie,
a przede wszystkim psychicznie rozwala. Musi być choćby 5km truchciku, choćby
40 minut w wodzie, choćby pół godziny na trenażerze, choćby wycieczkowa
przejazdka rowerem do lasu. Codziennie. I żadnego odpoczynku!
 |
Wbieg na Lisią Górę i potem szybkie półtoraminutówki |
 |
Kolejny dzień biegania z rzędu. Starczyło siły tylko na krótkie przebieżki |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz