Cztery dni służbówki w stolicy Katalonii. Wokół manifestacje,
zatrzymania, policja, miasto obwieszone flagami, krzyczące o możliwość
głosowania w referendum. Tymczasem pogoda niesamowicie letnia, morze
przejrzyste, czyste, z łagodną falą. Popływał Królik, pobiegał wzdłuż brzegu. I
pojeździł trochę na rowerze.
 |
Stolica Katalonii i jej rower publiczny |
Rowerzystów w Barcelonie trochę jest. Niewątpliwie dwóch rodzajów:
miejscowych poruszających się w celach transportowych oraz turystów, głównie
jeżdżących wzdłuż morza, leniwie i niezbornie. Najpopularniejszą marką rowerową
w Barcelonie zdaje się być Decathlonowy B'twin: w odsłonach składanych,
miejskich, górskich. Jest też publiczny ViuBiCiNg, z którego Królik miał
nadzieję skorzystać, ale nie jest on dostępny dla przygodnych użytkowników:
kupić można jedynie roczny abonament (i tylko za pośrednictwem hiszpańskiego
konta), trzeba czekać aż karta do roweru przyjdzie pocztą. Rozczarowujące. Ale
miejscowi zdają się korzystać masowo z 6000 rowerów rozstawionych w ponad 400
stajenkach w mieście. Według danych ze strony operatora do tej pory w 2017 roku
było już prawie 10 milionów wypożyczeń, ale średni czas korzystania jest bardzo
krótki, raptem 13 minut. System ilościowo nie jest wiele większy niż
warszawskie veturilo. W Barcelonie jednak działa on cały rok. Dla porównania w
Warszawie rocznie są 2 miliony wypożyczeń, a średni czas użytkowania wynosi 22
minuty.
 |
Droga rowerowa pomiędzy jezdniami |
 |
Na skrzyżowaniach takie rozwiązanie nieuchronnie prowadzi do konfliktów |
W rankingach Copenhagenize Barcelona figuruje stale od 2011 roku, gdy
rozpoczęła od 3 miejsca, w 2017 jest na 11 pozycji. Infrastruktura rowerowa nie
uzasadnia jednak, dlaczego Barcelona znajduje się wśród najbardziej
urowerowionych miast na świecie. Dziewiętnastowieczny układ urbanistyczny
rozbudowy Barcelony jest jej zaletą i przekleństwem. Łatwo znaleźć drogę i
poruszać się równoległymi ulicami, ale skrzyżowania co sto trzydzieści metrów
są strasznie irytujące i nieekonomiczne. Ścięte narożniki kwartałów w
szczególności ograniczają widoczność, jako że są zastawione kontenerami na
śmieci, ogródkami kawiarnianymi, parkującymi autami. Piesi za każdym
skrzyżowaniem nadkładać muszą po kilkadziesiąt metrów do przejścia schowanego
za ściętym narożnikiem. Ruch samochodowy w Eixample jest przytłaczający.
Standardowe ulice układu są często jednokierunkowe z dwoma pasami ruchu. Szersze
aleje mają po trzy pasy dla samochodów w każdą stronę. Oczywiście w starszych
dzielnicach jest ciasno i bardziej pieszo.
 |
Niełatwa zmiana kierunku i kolizja z ruchem pieszych |
 |
Przejazd przez plac |
Infrastruktura rowerowa jest bardzo różna. Są drogi poprowadzone
chodnikiem, są jednokierunkowe i dwukierunkowe pasy po jednej stronie jezdni,
no i najbardziej kuriozalne dwukierunkowe pasy idące środkiem jezdni (pomiędzy
jezdniami dla obu kierunków). Trudno zrozumieć logikę takiego rozwiązania. Co
prawda po takim pasie rowerowym raczej nie łażą piesi i nie parkują samochody,
ale poza tym zalet chyba brak. Jest się w środku samochodowego smrodu i hałasu,
trudno wydostać się z takiej drogi do jakiegoś skrętu. To jest właśnie
największą trudnością w poruszaniu się po Barcelonie, że zmiana kierunku jest
poszukiwaniem urwanego gdzieś pasa, czy drogi rowerowej, której nie wiadomo
nawet gdzie szukać. Przejeżdżanie przez różne gigantyczne skrzyżowania, place,
czy ronda też nie jest przyjemne, jako że dziwne prowadzenie pasów rowerowych
powoduje, że nagle rowerzysta znajduje się pośrodku, pomiędzy kilkoma pasami
dla aut rozjeżdżającymi się w różnych kierunkach. Co prawda kierowcy zdają się
być wyrozumiali i uważni, ale nie znając tych skrzyżowań na wylot, nie
przejeżdża się przez nie komfortowo.
 |
Oznaczenia drogi rowerowej na bulwarze w Badalonie |
 |
Droga pieszo-rowerowa wzdłuż morza na wysokości El Masnou |
Niestety nie zdążył Królik wypróbować krajobrazowej Ronda Verda, czyli ponad
70-km trasy rowerowej wokół Barcelony. Zdaje się jednak, że w wielu miejscach
składa się głównie z oznaczeń, a trasa biegnie wraz ze szklakami pieszymi.
Jeździł Królik fragmentem Ronda Verda wzdłuż morza i jeszcze dalej na północ/wschód.
Palmy, plaża i widok na morze rekompensują porwaną i źle oznaczoną
infrastrukturę rowerową, choć chyba wiele można by poprawić stosunkowo
niewielkimi nakładami.