Tallinn to miasto pełne kontrastów.
Stare i nowe, sowieckie i kapitalistyczne, bogate i biedne, drewniane i szklane.
Podobnie jest jeżeli chodzi o sprawy rowerowe.
Rowerzystów, mimo pięknej pogody,
widział Królik jak na lekarstwo. Infrastruktury rowerowej jest w mieście bardzo
mało. Lepiej wygląda to na przedmieściach niż w centrum. Jest kilka tras wzdłuż
morza i wzdłuż podmiejskich tras, gdzie są szerokie, równe, asfaltowe drogi dla
pieszych i rowerzystów. Wygodne i wspaniałe, ale jednak bywają pełne
spacerowiczów. Mają typowe dla szlaków pieszych skrzyżowania z jezdniami, ze
słabą widocznością i wysokimi krawężnikami. Najczęstszym rozwiązaniem w
Tallinnie jest ustawienie znaków i zezwolenie na jazdę na rowerze po chodniku
(ciągi pieszo-rowerowe). Rozwiązanie ma bardzo wiele wad oczywiście. A w
połączeniu z tym, że krawężniki obniżone są tylko symbolicznie, że chodnikościeżki
urywają się bez zapowiedzi, że nie ma oznaczeń, powodują, że jeździ się po nich
naprawdę ciężko. Trzeba powiedzieć, że równie ciężko jest pieszym. Chodniki
często są wąskie, urywają się, często nie ma osobnej sygnalizacji świetlnej dla
pieszych, azylów w miejscu przechodzenia przez wielojezdniowe ulice, a znaki
poziome są prawie powycierane (nie widać zebr, linii zatrzymania, oznakowań
dróg pieszo-rowerowych).
 |
Szlak pieszo-rowerowy wzdłuż morza,
częściowo przechodzi taką drewnianą kładką nad mokradłami
|
Natknął się Królik na kilka pasów
rowerowych na jezdni, oznakowanie jednak było zatarte, właściwie niewidoczne.
Miejscami chodnik faktycznie wydzielony był ze ścieżki, pokazywało się nawet
oznakowanie międzynarodowej dziesiątki i jakichś krajowych szlaków krajowych.
Ale to były wyjątki. Generalnie brakuje tym elementom ciągłości i utrzymania
standardów.
 |
Niespotykane wydzielenie drogi dla rowerowych i
chodnika. Najbardziej typowe rozwiązanie: szeroka, asfaltowa droga
pieszo-rowerowa – obok jednokierunkowa jezdnia z ograniczeniem do 30km/h
|
Rowerów w Tallinnie widać niewiele.
Również tych zaparkowanych. Stojaki bywają. I to nawet takie bajeranckie, które
blokują się po zadzwonieniu na specjalny numer (nie trzeba mieć swojego
zapięcia). Widać też takie miłe gesty jak zadaszone stojaki przy nowym centrum
handlowym. Tylko że puste. Widział Królik trochę kolarzy, czy innych ewidentnie
oddających się rowerowaniu sportowemu, natomiast jeżdżenia dojazdowego
praktycznie nie widział. W Tallinnie królują samochody, które wciskają się także
do samego historycznego centrum, ulice są szerokie, wszędzie mnóstwo jest
paskudnych parkingów.
 |
Stojaki bywają całkiem fajne. I puste
|
Na korzyść Tallinna można powiedzieć,
że Królik był zaskakująco często przepuszczany przez kierowców, gdy na rowerze
zbliżał się do przejścia dla pieszych. Ani razu go nie strąbiono, nie zajechano
celowo drogi. Kierowcy przepuszczali pieszych nawet na wielopasmowych drogach o
wysokiej prędkości, na jakich w Polsce pieszy czekałby w nieskończoność.
 |
Sytuacja pieszych w Tallinnie jest
nie do pozazdroszczenia. Szerokie wielopasmowe jezdnie, często z dodatkowymi
pasami do skrętów, za to bez sygnalizacji dla pieszych, azylów, czy choćby
oznakowań poziomych
|
Tallinn nie ma gorszego klimatu niż
inne stolice skandynawskie. Jest praktycznie płaski. Ma wiele szerokich ulic.
Ma postępową innowacyjną gospodarkę. Ma sporo pieniędzy. Ale pewnie ma też
bagaż sowieckiego zdeptania wolności, swobody i korzystania z życia. Na razie
więc to wypasionymi samochodami i wielkimi domami mieszkańcy rekompensują sobie
minione czasy. Może jeszcze trzeba kilku lat, żeby zaczął się prawdziwy zwrot
rowerowy.