Skończyły się wyjazdy, pływanie w morzach, zawody i inne atrakcje.
Zaczęła się rutyna nowego semestru w robocie, zaczęły się treningi klubowe na
pływalni, przyszła chłodniejsza pogoda. Królik trenuje, pracuje tylko tyle, ile
musi, czyta i śpi. W te cztery pierwsze tygodnie jakiś plan się
wykrystalizował. Pierwsza część tygodnia głównie skupiona na robocie,
przedłużony weekend poświęcony głównie na nadrabianie treningów. I tak przez te
cztery tygodnie wyszło: 65.5km pływu, 149.1km biegu, ponad 11 godzin na
trenażerze, 790.8km transportowo na rowerze. Uff.
 |
W drodze do roboty |
 |
W przerwie w pracy testowanie elektryka nad Wisłą i po skarpie |
Taka to tępa rutyna i tłuczenie tych kilometrów. Ale trochę fajnych
treningów też się udało. Biegowych – krótkie górki albo nowa trasa na 12.5km po
lesie. Coś tam próbuje Królik poprawić też w pływaniu, przede wszystkim swój
fatalny styl grzbietowy, do tego dużo pływania zmiennym, taką na przykład
drabinką: 400m, 300m, 200m, 100m. Bo zawody pływowe to na pewno czekają jeszcze
w tym roku.
 |
Parę razy coraz szybciej w górę i w dół |
 |
Najczęstsze jesienne widoki biegowe |