Szybki wypad weekendowy do Trójmiasta nie pozwolił Królikowi na
dogłębne zbadanie rowerowych rewelacji Gdańska. Bo taka sława promieniuje z
Gdańska do Warszawy, że to stolica rowerowa, że najlepsza infrastruktura i tak
dalej. Królik za mało pojeździł, żeby ocenić, ale krótko – rowerowy Gdańsk nie
powala. Owszem infrastruktura jest, często niezła, szerokie dedeerki z
czerwonego asfaltu, przejazdy i kładki na wiaduktach.
 |
W drodze do Gdańska. Pernilla w gdyńskim porcie |
 |
W drodze do Gdańska. Pernilla na molo w Sopocie |
Ale wciąż wiele z tych dróg jest tylko po jednej stronie ulicy,
kończą się niespodziewanie, niektóre są fatalnej jakości, lecą jakimś krzywym
chodnikiem, czasami nie ma nic (na przykład wzdłuż ul. Jana z Kolna), albo
jakieś żarty, jak po wschodniej stronie Podwala naprzeciwko dworca.
 |
Trasa rowerowa za dworcem głównym |
 |
Przeróbka. Wyniesiony przystanek autobusowo-tramwajowy, wybrukowane torowisko, przyzwoita (acz dwukierunkowa) dedeerka. Pięknie |
Pojeździć można miło trochę poza miastem. Świetna jest trasa
wzdłuż morza do Sopotu. Potem gorzej. Królik jadąc z Gdyni zaraz zgubił szlak
rowerowy, który jest porwany i w ogóle nie jest oznakowany. Również fajna droga
rowerowa prowadzi na Westerplatte.
 |
Trasa rowerowa wzdłuż plaży |
 |
Niepotrzebne zakrętasy dedeerki przy rondzie pod trasą schodzącą do tunelu pod Martwą Wisłą |
Po tej pierwszej rowerowej wizycie w Gdańsku na razie Królik
więcej napisać nie może. Trzeba będzie wrócić z rowerem na wybrzeże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz