Po powrocie z obozu pływackiego spał Królik cały dzień. A następnego
rozpoczął swoją rutynę, czyli trzaskanie treningów, ile wlezie.
 |
Bieganie w przerwie w pracy ma swoje widoki |
 |
Wylatuje Królik z roboty i jak najszybciej nad Wisłę |
 |
Trzy kilometry od roboty i już się biega w takich okolicznościach przyrody |
W basenie dużo nielubianego pływania na nogach, na boku, ćwiczeń
technicznych, a nawet sześciotaktu. W grupie okrutne zadania typu 10x100m w 1:30
albo superprzyjemne ponaddwugodzinne tlenowe wypływania.
 |
Trzy kilometrówki i sześć przebieżek |
 |
Podbiegi i zbiegi i podbiegi i zbiegi |
W bieganiu podbiegi, przebieżki, przyspieszki, podłużki. Najlepsze, że
raz na tydzień udaje się biegać w czasie pracy, a to oznacza trasę nad
śródmiejską Wisłą. Na kręcenie w domu to już w ogóle nie ma Królik sił. Chyba tylko
tak, żeby się spocić i jakiś film obejrzeć (bez zrozumienia na ogół).
 |
Poranna droga do roboty |
Do tego przedzieranie się przez zmarznięte miasto na rowerze. A w robocie
niestety masakra, ale jeszcze kilka dni i urlopowa zmiana otoczenia. Śnieg na
razie jest i chyba nie stopi się do Króliczych ferii.