Upał i niebieganie spowodowały, że Królik
wpadł w obłęd pływania. Wychodziło ostatnio około 10km na basenie tygodniowo
plus kilka kilometrów pod chmurką. W rekordowym tygodniu przepłynął Królik
ponad 17km. Obłęd.
Tylko że ten tryb funkcjonowania
(naprzemienne przegrzewanie i raptowne chłodzenie ciała, na przykład
kilkukrotne totalne przemoczenie podczas ulewy na rowerze) wywołał u Królika
dziwny, głęboko zagnieżdżony kaszel i ciągłe uczucie stanu gorączkowego. Miotał
się więc Królik pomiędzy przebywaniem na słońcu i chłodzeniem się w wodzie, a
próbą zaleczenia kaszlu w domu. Dobrze oddaje to przypadkowo znaleziony w
gazecie opis królików. Królik też tak ma, że dzień odpoczynkowy, planowanego
lenistwa, od razu wiąże się ze złym samopoczuciem. Jak pozwoli sobie Królik na
przerwę od biegania, roweru, pływania, a nawet ćwiczeń i rozciągania w domu, od
razu czuje się chory i najchętniej leżałby w kącie cały dzień. To okazjonalne
leżenie nie wyleczyło jednak kaszlu i do zawodów przystąpił Królik w stanie co
najmniej wątpliwym.
![]() |
Prasa nie kłamie. Cała prawda o królikach |
Że zawody pływowe na otwartej wodzie odbędą się
w Warszawie, było sporym zaskoczeniem, tym większe podziękowania dla
organizatorów. Królik nie mógł przepuścić okazji i poleciał pełen dystans.
Pogoda była idealna, bo różnica między temperaturą wody, a temperaturą
powietrza nieco się wyrównała, no i okresowo nasycenie powietrza wodą też było
spore. Królik z właściwym sobie przedstartowym skupieniem obserwował
towarzyskie dansy i lansy, a potem starty kolejnych konkurencji. Sam startował
na końcu wśród 48 innych osób płynących (oficjalnie niecałe) trzy kilometry.
Pierwsze sto, dwieście metrów trwała walka o trochę miejsca do swobodnego
płynięcia, takie rwane i męczące przepychanie się. Królik dodatkowo już był
zły, bo garmin ukryty w czepku milczał, co oznaczało, że Królik nie dość
zdecydowanie przycisnął start i żadne dane z pływu się nie zapamiętują. Całe
jedno okrążenie płynął Królik nieprzyjemnie blisko jakiegoś współpływaka, co
chwile wpływali sobie nawzajem na nogi, zapływali sobie drogę, przepychali się
przy bojach. Było to nieco irytujące, ale i ciekawe doświadczenie walki wręcz,
nadganiania za współpływakiem i próby draftingu. Stawka się rozciągnęła, ale na
trzecim kółku zdublowała Królika czołówka, a wokół tyle było kajaków i łódek
woprowców, że trudno takie pływanie w ogóle przyrównać do samotnego łamania
powierzchni wody o świcie.
Brak sygnałów z garmina, na które Królik
liczył, bardzo go zdezorientowało. Wydawało mu się, że płynie okrutnie wolno,
ale przed ostatnim kółkiem bał się znacząco przyspieszyć. W czasie wyścigu dwa
razy przeszły nad Jeziorkiem ulewy, doświadczane z wody jako chwilowe delikatne
chłodniejsze uderzenia wody o ramiona i nieco gorsza widoczność. Trzy kilometry
na małym basenie to 120 długości i potworna nuda. Na Jeziorku te cztery pętle
minęły Królikowi zaskakująco szybko. Ostatnią prostą pruł już Królik na maksa
czując słabość w ramionach i ból w dole kręgosłupa, ale miał poczucie, że
zachowuje dość wysoką pozycję w wodzie. I już. Wygramolił się Królik z wody, z
rezygnacją wygrzebał niewłączonego garmina spomiędzy uszu i zupełnie
zdezorientowany jeśli chodzi o swój wynik (na brzegu nie było żadnego zegara),
poszedł się przebrać. Ta dezorientacja trwała do samego wieczora, kiedy to
ujawniono wyniki głównego dystansu.
Królik jak zwykle nie jest z siebie
zadowolony. Ma poczucie, że nie popłynął na sto procent swoich możliwości, że
nie wykorzystał wystarczająco obecności innych pływaków (ani pod względem
podczepienia się pod ciągniętą przez nich wodę, ani pod względem motywacji). Ma
też wrażenie, że w środkowej części pływu bardzo zwolnił (jeszcze długo
przeżywać będzie Królik brak dżipiesowych danych). Patrząc na swój wynik ma też
Królik podejrzenie, że ostatecznie dystans był nieco krótszy niż (oficjalnie
niecałe) trzy kilometry. Bo utrzymał Królik średnie tempo sporo poniżej
1min50s/100m, czyli niewiele ponad 18min/km. Gdyby takie tempo potwierdził
pomiar dystansu, chyba by się Królik nieco tym wynikiem podbudował. Tymczasem to
niezadowolenie ma zamiar Królik przekuć na solidne przygotowania do następnych
pływów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz