Nawarstwiły się Królikowi trzy wyjazdy pod rząd. Najfajniejszy –
ten na narty – już się kończy. Do tego dwie służbówki w kraju. Trochę
willy-nilly zrobiła się przerwa od pływania. Choć lubi Królik eksplorować nowe
baseny i pływać w podróży (to często łatwiej zorganizować niż rower), to tym
razem jakoś to nie poszło.
 |
Z tras narciarskich widoki ... |
 |
... powrót przez jezioro ... |
Traumatyczna wizyta w OSiRze rzeszowskim (pływanie w poprzek 25m
basenu, bilet na określoną godzinę na 45 minut i tak dalej) zniechęciła
skutecznie do dalszych poszukiwań. A na Północy Królik baseny ma obczajone i
jakoś po prostu nie miał ochoty jechać w tym celu do miasta.
 |
... ścigając się z zachodzącym słońcem. |
 |
Początek braków w śniegu ... |
Wolał bujać się koło domu (czyli w lesie) po śniegu. Śniegu
niestety wcale wiele nie było. Starczyło na raptem pierwszych kilka dni pobytu,
wtedy udało się trochę ponarcić. Potem ten śnieg się wyślizgał, zlodowaciał,
wysublimował, skompaktował i Królik większą frajdę miał z biegania.
 |
... taka jakaś mgła zeszła i szadź wykrystalizowała w postaci lodowych igiełek ... |
 |
... wszystko się zanurzyło w mglistości lodowej. |
Do tego brak roweru – zarówno tego transportowego, jak i kieratu
stacjonarnego. Do tego albo sporo pracy, albo nadrabianie zaległości w spaniu.
W każdym razie poza rutyną. I może to najfajniejszy odpoczynek.
 |
Fjord tylko częściowo zamarznięty |